Dlaczego jestem przeciwny obmywaniu stóp kobietom

Z pewnym opóźnieniem dotarła do mnie informacja o nowym dekrecie Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów. Nie czytałem dotychczas komentarza opublikowanego na ten temat przez sekretarza wspomnianej Kongregacji. Nie śledziłem też dyskusji, w której głos zabrali i kardynał Sarah i arcybiskup Schneider czy też ojciec Fessio. Poniżej pozwoliłem sobie wyrazić głębokie niezrozumienie dla wprowadzonej zmiany.

Opis obmycia stóp jest fragmentem Ewangelii według św. Jana. W relacji umiłowanego ucznia nie pojawia się opis ustanowienia Eucharystii. Dzielenie Ciała i Krwi znamy wyłącznie z opisów synoptyków, którzy ze swojej strony w ogóle nie wspominają o obmyciu stóp. Dlatego 13. rozdział Ewangelii według św. Jana traktuje się jako tekst paralelny do opisów ustanowienia z opowiadań Mateusza, Łukasza i Marka. Wobec tego uważa się, że Jan w swojej opowieści  w ramach gestu Pana ujął znaczenie Eucharystii. Przez symboliczny gest Zbawiciel tłumaczy, na czym polega wielkość uniżenia Syna Bożego ofiarującego swoje Ciało i Krew apostołom i za apostołów. Zwraca uwagę, że miłość dostępna w komunii świętej jest w pierwszym rzędzie uniżeniem się Pana i Nauczyciela. W drugiej kolejności, udział w sakramencie jest zobowiązaniem do czynienia podobnie. Tak jak wcześniej powierzał swoje nauczanie apostołom w sposób jawny, a uczniom w sposób osłonięty przypowieściami, również tutaj czyni różnicę pomiędzy jedną a drugą grupą swoich naśladowców. Apostołom pozwala osobiście doświadczyć dosłowności uniżenia, które przyjął. Oni, wiedzeni tym wspomnieniem, będą uczyć sensu komunii. Świetny przykład takiego nauczania znajdujemy u świętego Pawła, który choć nie był w Wieczerniku, mówi, że od Pana otrzymał, to co przekazuje uczniom, iż spożywanie Eucharystii bez okazania miłości sługom i niewolnikom jest grzechem (por. 1 Kor 11).

Nie należy zapominać, że Chrystus nie zaprosił na ostatnią wieczerzę nikogo spośród szerokiego grona swoich uczniów (czy siedemdziesięciu dwóch, których wcześniej rozsyłał przed sobą, czy też stu dwudziestu, o których mowa w opisie pięćdziesiątnicy, czy też pięciuset, o których wspomina Paweł). Nie zaprosił też ani Łazarza ani żadnej spośród kobiet, które chodziły z nimi. Łazarz był jego przyjacielem, a uczennice Pana okazały się gorliwsze w miłości niż wielu uczniów i prawie wszyscy apostołowie. Dały temu wyraz będąc na Kalwarii i u grobu w poranek zmartwychwstania. Dlaczego Pan pominął te, które tak bardzo Go ukochały? Z pewnością nie kierował się względami kulturowymi – rzadko kiedy miał dla nich aż tak daleko idące uznanie. Postąpił w ten sposób, ponieważ wielkoczwartkowa uczta była kolejnym wybraniem apostołów. Tym razem wybraniem do kapłaństwa ministerialnego. Podczas wieczerzy apostołowie zostają zobowiązanie do zachowania pamięci o Chrystusie przez łamanie chleba i dzielenie kielicha pośród uczniów. Zostają też wybrani do służby pomiędzy braćmi. Wspólnota apostołów ma być pierwszym miejscem realizowania wzajemnej miłości.  Miłość pomiędzy apostołami ma być większa niż jakakolwiek miłość. Ma być miłością według miary Chrystusa: „jak Ja was umiłowałem”. Szkoda, że współcześnie zapominamy o tym aspekcie nauczania Pana. Wspólnota kapłańska: biskup i jego prezbiterium oraz wspomagający go w misji księża ze wspólnot zakonnych z pewnością nie są pierwszym przykładem, który staje nam przed oczami, gdy myślimy o kochających się osobach.

Podsumujmy. Chrystus Pan w geście obmycia stóp ukazuje sens Eucharystii i wybiera uczniów   na „starszych” czyli biskupów. Wobec tego Janowy opis mandatum jest symbolicznym przedstawieniem sakramentów Eucharystii i święceń. „Symbolicznym” nie oznacza „umownym” lecz „mówiącym coś więcej” niż sam gest.

Zanim w 1955 roku, za sprawą reformy Piusa XII, „teatralne” powtórzenie gestu z Wieczernika weszło do liturgii mszy świętej, było częścią celebracji wielkoczwartkowej we wspólnot zakonnych i kapitułach katedralnych. W Zakonie Braci Kaznodziejów (u dominikanów) miało miejsce po wieczornej mszy. Bracia gromadzili się w kapitularzu. To ważny kontekst. Kapitularz był specjalnym pomieszczeniem, w którym prowadzono kapituły, w trakcie których bracia oskarżali się z popełnionych wykroczeń przeciw regule i konstytucjom. Przeor zaś nadawał im pokuty czyli kary, których wypełnienie miało zadośćuczynić stracie, jaką poniosła wspólnota na skutek złego postępowania danego brata. W Wielki Czwartek było inaczej. Bracia słuchali lektury (czyli śpiewu) Ewangelii według świętego Jana. Najpierw trzynastego jej rozdziału, po którym przerywano śpiew, a przeor przepasany prześcieradłem obmywał stopy swoich współbraci. Ten, który na co dzień w kapitularzu okazywał swoją władzę, teraz stawał się sługą. Jeśli braci było zbyt wielu, by w rozsądnym czasie można było przeprowadzić obrzęd, zastępca przeora (subprzeor) dołączał do niego i również mył nogi swoim braciom. Po obmyciu stóp, należało je ucałować. Wówczas bracia słuchali dalszego ciągu opowiadania Janowej Ewangelii. Nazywano je „Kazaniem Pana”, ponieważ obejmowało rozdziały od 14. do 17. Na koniec rozdziału 14., gdy Chrystus mówi: „Wstańcie, chodźmy stąd”, bracia opuszczali kapitularz i szli do chóru, gdzie słuchali kolejnej części nauczania. (Zachęcam przeorów dominikańskich, by wrócili do tej zacnej tradycji i obmywali stopy wyłącznie swoim braciom.)

Podobną formę przybierało mandatum w innych wspólnotach. U benedyktynów i cystersów był to gest o wiele bardziej zadomowiony, ponieważ opat obmywał stopy zawsze, ilekroć ktoś przyszedł do mnichów w gościnę. U sióstr natomiast rolę usługującej przyjmowała przeorysza. Sens tych obrzędów był jednak zawsze taki sam: podwładni dostępowali wywyższenia, na skutek uniżenia się przełożonego, który naśladował Mistrza z Nazaretu – Syna Bożego.

Gdy gest wprowadzono w obrzęd mszy Wieczerzy Pańskiej sprawy zaczęły się nieco komplikować. Owszem, biskup miał obmywać stopy księży wobec których jest przełożonym. Na jego wzór proboszcz mógł umyć nogi parafianom. Ale ze względu na wyraźny związek z opisem ewangelicznym, mszał precyzował, że obmycie ma dotyczyć mężczyzn. Ma to swój sens. Triduum Paschalne jest jedynym w swoim rodzaju obrzędem roku liturgicznego. Wyjątkowość polega na anamnetycznym charakterze obchodu. Co to znaczy? Anamneza jest uobecniającym wspominaniem, czyli takim działaniem, w którym przez poszczególne gesty, znaki i sakrament Kościół jednocześnie wspomina jakieś wydarzenie z życia Chrystusa i zarazem uobecnia (daje dostęp) do owoców działania Chrystusa. Dlatego w mszy wspominamy słowa i gesty Pana prawie cytując opis ustanowienia Eucharystii, podczas błogosławienia wody chrzcielnej przywołujemy wydarzenia, w których Bóg uświęcał ludzi przez wodę, podczas bierzmowania słuchamy o Zesłaniu Ducha Świętego itp. W kolejne godziny Triduum idziemy jakby krok za krokiem po śladach Chrystusa. Liturgie sprawujemy o godzinach, które odpowiadają porom dnia wspomnianym w Ewangelii, przywołujemy opis Męki Pańskiej, idziemy z Nim do ciemnicy i towarzyszymy przy złożeniu do grobu. W Wielki Czwartek podczas wypowiadania słów ustanowienia, dodajemy „to jest dzisiaj”. Również obrzęd mandatum dokonuje się na wzór tego, co uczynił Pan.

Dlaczego wobec powyższego „Ojciec Święty Franciszek uznał za stosowne zmienić zapis w rubryce Mszału Rzymskiego (Missale Romanum, s. 300, n. 11), gdzie zamiast: «Ministranci prowadzą wybranych mężczyzn…», powinno odtąd być: «Ministranci prowadzą wybranych spośród Ludu Bożego…». Konsekwentnie zmiana ta dotyczy również Ceremoniału liturgicznej posługi biskupów (Caeremoniale Episcoporum, n. 301 i 299b), gdzie zamiast: „wybranych mężczyzn”, powinno być: „wybranych”, tak aby duszpasterze mogli przygotować małą grupę wiernych reprezentującą różnorodność i jedność poszczególnych części Ludu Bożego. Grupa ta może więc być złożona z mężczyzn i kobiet, starszych i młodych, zdrowych i chorych, duchownych, osób konsekrowanych, świeckich”? Cytowany dokument wyjaśnia: „aby ukazać pełne znaczenie tego obrzędu wszystkim, którzy w nim uczestniczą”. Żeby zrozumieć w pełni doniosłość wyjaśnienia, należy sięgnąć do specjalnego komentarza, który towarzyszy opublikowaniu dekretu. Czytamy w nim: „Obecna zmiana przewiduje udział w obrzędzie osób wybranych spośród wszystkich członków Ludu Bożego. Jego wartość polega więc już nie tyle na zewnętrznym naśladowaniu gestu, który uczynił Jezus, ile raczej na nadaniu mu pewnego ogólnego znaczenia polegającego na ofiarowaniu samego siebie «aż do końca» dla zabawienia rodzaju ludzkiego: naśladując przykład Jezusa, ogarniamy wszystkich Jego miłością i wszystkich czynimy braćmi. Exemplum, które nam dał byśmy czynili podobnie (por. J 13, 14-15) dotyczy więc nie tyle fizycznego umywania nóg drugiemu, ale sięga o wiele dalej, obejmując wszystko to, co w tym geście odnosi się namacalnej miłości względem drugiego człowieka. Wszystkie antyfony zawarte w Missale i wykonywane podczas obrzędu umywania nóg przypominają i ukazują takie właśnie znaczenie tego gestu, obojętnie czy ktoś go wykonuje czy przyjmuje, czy też śledzi go tylko oczyma a przeżywa w śpiewie”.  (Literówki pozostawione świadomie zgodnie z grafią oficjalnego źródła.)

Pozwolę sobie na cztery krytyczne uwagi wobec przedstawionego wyjaśnienia.

1. Okazuje się zatem, że bez zmiany wprowadzonej 6 stycznia 2016 roku dotychczasowa wartość obrzędu polegała wyłącznie na zewnętrznym naśladowaniu gestu, który uczynił Jezus. To bardzo ciekawe spojrzenie. Ustalmy: po pierwsze, powtarzanie zewnętrznych gestów dokonanych przez Chrystusa ma sens. Gdyby tak nie było, Kościół nie nakładałby rąk, nie powtarzał słów Ojcze nasz, nie dotykałby uszu i ust katechumenów itp.  Po drugie, Kościół zawsze ilekroć powtarzał gesty swojego Pana, tylekroć przywoływał mocy, którą Pan działał ich używając.

2. Od teraz – jak czytamy – obrzęd obmycia polega na „nadaniu mu pewnego ogólnego znaczenia”, które z kolei polega na „ofiarowaniu samego siebie aż do końca dla zbawienia rodzaju ludzkiego”. Gest Chrystusa, biskupa, przeora czy proboszcza nigdy nie miał „pewnego ogólnego znaczenia”, które upatruje w nim Arthur Roche. Gest obmycia nóg przez Zbawiciela był osobisty, dotyczył bezpośrednio wybranych ludzi. Taki też był jego sens. Nie można obmyć nóg ludzkości, a wyłącznie pojedynczym osobom. Ponieważ nie ludzkości daje się komunię ze sobą i nie ludzkość wybiera się na prezbiterów lecz udział w jedności i święcenia daje się wybranym spośród naśladowców. Co innego widzimy w ofierze Pana za ludzi, co innego w nauczaniu oświecającym ludzkość, co innego w odkupieniu rodzaju ludzkiego, a co innego w geście mandatum. Miłość Pana, tak jak miłość chrześcijan jest konkretna a nie o „pewnym ogólnym znaczeniu”. Proszę zwrócić uwagę, watykańska kongregacja działająca zgodnie z życzeniem papieża, zmieniła nie tyle sens mandatum, co nadała określone znaczenie opowiadaniu z 13. rozdziału Janowej Ewangelii. To bardzo istotny fakt. Ponieważ teraz (z pewnością po jakimś czasie) nowe odczytanie fragmentu Ewangelii, pojawi się w kaznodziejstwie i sposobie myślenia wiernych. Tak działają zmiany w liturgii. Kościół bowiem z liturgii uczy się wiary, a więc również interpretacji Ewangelii.

3. Od teraz dzięki możliwości obmycia stóp wybranym kobietom, „wszystkich ogarniamy Jego miłością i wszystkich czynimy braćmi”. Niestety nie. Słowo „mandatum” oznacza „przykazanie”. Jeśli nie godzimy się na symboliczną interpretację gestu (patrz punkt 2) wówczas nie możemy zignorować pedagogicznej intencji, jaką Chrystus Pan zawarł w obmyci stóp. „Czy rozumiecie, co wam uczyniłem?” pyta na koniec danej lekcji. Jeśli ten gest nie jest symboliczny, jest obrazowym wezwaniem. Z pewnością nie jest faktem stwarzającym pomiędzy ludźmi jakąś nową więź miłości. Co najwyżej, jest zobowiązaniem do nawiązywania więzi według nowego wzorca. Można odnieść wrażenie, że Roche popełnił błąd tak dobrze znany z ideologii społecznych: jeśli dokonamy rytualnego gestu wobec kobiet, wówczas zmieni się rzeczywistość. (Z pewnością jednak nie należy dopatrywać się tutaj ideologicznego podejścia typu gender. Dlaczego? Ponieważ gdyby autor chciał być poprawny w ramach tego podejścia, nie ośmieliłby się powiedzieć „wszystkich czynimy braćmi”.) Poza tym, dlaczego mając w głowie takie przeświadczenie, ograniczamy się do członków Ludu Bożego? Przecież Kościół reprezentuje wyłącznie 1/7 część ludzkości. W każdej parafii bez trudu znajdziemy przedstawicieli innych religii, osoby niewierzące a nawet wrogie Kościołowi. Może takie grono lepiej wyraziłoby to, że „wszystkich ogarniamy miłością”. Jeśli chodzi o ogólną miłość do wszystkich, ktokolwiek miałby być obmywanym i obmywającym. Dlaczego zgodnie z tą logiką nie pójść dalej? Ogólną miłość parafian do siebie nawzajem mógłby przecież wyrażać komitet osób a nie celebrans. Oderwanie mandatum  od ewangelicznego sensu prowadzi do konstruowania nowych, nieobecnych w pierwowzorze znaczeń.

4. Co ciekawe, zmieniając fizyczne aspekty obrzędu podkreślamy zarazem, że przykład, jaki dał nam Pan, „dotyczy nie tyle fizycznego umywania nóg drugiemu, ale sięga o wiele dalej, obejmując wszystko to, co w tym geście odnosi się do namacalnej miłości względem drugiego człowieka”.  Tutaj argumentacja jest wyjątkowo pokrętna. Jeśli nie chodzi o fizyczne odniesienie, po co zmieniać fizyczny kształt? Jeśli zmieniam środki wyrazu, wówczas podkreślam inny aspekt treści. Liturgia jest wielce wrażliwa na wszelkie zmiany warstwy znakowej. Dotychczas jednak obowiązywała w Kościele zasada, iż to liturgia uczy nas jakimi mamy być. Teraz dzieje się coś innego. Własne idee, pomysły i sensy wkładamy w obrzęd liturgiczny. Mówimy liturgii, jaka ma się stać. Rezygnujemy z pewnego (w znaczeniu „certa” a nie „quia”) oparcia na rzecz naszych własnych rozstrzygnięć.

Dodatkowo, na koniec, proszę mi wybaczyć brak pruderyjności. Ale naprawdę nie chciałbym, by obmywanie nóg kobietom stało się wyrazem „namacalnej miłości względem drugiego człowieka”. Prawdopodobnie to wyłącznie niezgrabność językowa. Trudno jednak nie dostrzec łamania prostej zasady: do całowania obnażonej stopy kobiety ma prawo wyłącznie jej mąż. Niech tak zostanie, a gest obmycia stóp niech zachowa znaczenie wybrania apostołów do większej miłości, w której mają służyć braciom i przekazać pamięć o Mistrzu, który wszystkich umiłował po kres nie tyle namacalnie, co realnie. 


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Tomasz Grabowski OP

Tomasz Grabowski OP na Liturgia.pl

Od początku zaangażowany w działalność Dominikańskiego Ośrodka Liturgicznego, w latach 2005-2010 jego dyrektor, a od przekształcenia w Fundację – prezes w latach 2010-2016. Od września 2016 r. prezes Wydawnictwa Polskiej Prowincji Zakonu Kaznodziejskiego „W drodze” w Poznaniu i stały współpracownik Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.