„Metodologia” mistagogii

czyli o tym, jak popularyzować liturgię

W poprzedni wtorek w Tyńcu odbyło się spotkanie środowisk liturgicznych, w czasie którego miałem przyjemność przedstawić problem popularyzacji liturgii w Polsce. Postanowiłem jednak w tym miejscu rozwinąć jeden z wątków – najistotniejszy – który prezentowałem w Tyńcu. Nazwałem go „metodologią” mistagogii. Chodzi tutaj o to, jak winna wyglądać katecheza mistagogiczna, a więc katecheza będącą podstawową formą popularyzacji liturgii. 

To, co tutaj przedstawię opieram przede wszystkim o 64 numer adhortacji Benedykta XVI Sacramentum Caritatis (cały ten numer jest absolutnie genialny).

 Cały problem polega na tym, że liturgia musi łączyć dwie rzeczywistości: konkretne życie człowieka i jego wiarę. Liturgia ma być tą rzeczywistością, która je integruje, która pozwala człowiekowi przeżywać swoje życie w perspektywie swojej wiary, która ukazuje, że to, w co wierzę staje się skuteczne i obecne w moim życiu, ze wszystkimi jego problemami i radościami (schemat 1).

Schemat 1
Schemat 1

Jednakże najczęściej, kiedy mówimy o liturgii, to wprowadzamy jeszcze jedną, trzecią już rzeczywistość do naszego życia, która podkreśla tylko pewną autonomiczność tych wszystkich. Innymi słowy człowiek owszem wierzy, ale ta wiara nie ma specjalnego znaczenia dla konkretnych decyzji w jego życiu. W liturgii również bierze udział, ale coniedzielna Eucharystia nie przemienia Jego problemów, codziennych moralnych i życiowych wyborów. Jest niejako obok tego (schemat 2).

Schemat 2
Schemat 2

Dzieje się tak dlatego, że właśnie w ten sposób ukazujemy liturgię. Tłumaczymy ją w oderwaniu od wiary i w oderwaniu od życia człowieka. Po co komuś wiedzieć, co symbolizuje świeczka, woda, chleb, czy wino, jeśli nie zobaczy, iż ten chleb, i to wino, czy woda, stają się gwarantem tego, że skoro Bóg działał w historii przez te symbole, i przez te symbole wyzwalał człowieka, to dzisiaj również, w moim życiu, w czasie tej Eucharystii/tego sakramentu zadziała i da mi życie, wyzwoli mnie z moich niewoli. Liturgię jest opowieścią (uobecniającą, anamnetyczną) historii zbawienia – warto zobaczyć, że właśnie w taki sposób Katechizm Kościoła Katolickiego tłumaczy liturgię – KKK 1077-1083.

 W katechezie liturgicznej tak naprawdę nie chodzi o znajomość naturalnej symboliki, historii liturgii itd., ale o znajomość wydarzeń historii zbawienia. O wspominanie ich i posiadanie pewności wiary, że skoro Bóg niegdyś nakarmił Izraela chlebem na pustyni, to również dzisiaj nakarmi mnie Chlebem niebieskim, dającymi mi życie i to życie wieczne. I tylko taka katecheza, która tłumaczy symbole liturgiczne w kontekście historii zbawienia ma jakikolwiek sens. Taka katecheza odpowiada wrażliwości współczesnego człowieka, który choć coraz bardziej traci wyczucie symboliki kosmicznej, to jednak jest wrażliwy na rzeczywistości ludzkie. Dla niego ważne są konkretne sytuacje, które przeżywa: samotność, wspólnota, niewola, wolność, potępienie czy uniewinnienie. Liturgia i Boże działanie w niej dotykają i przemieniają właśnie to konkretne ludzkie życie. Tylko w takim modelu katechezy liturgia jest ukazana jako ta, która łączy (scala) doświadczenie wiary i realne (przeżywane) życie człowieka (warto również wspomnieć, że w takiej katechezie liturgię tłumaczymy Słowem Bożym – sam Bóg ją wyjaśnia).

Taka była katecheza liturgiczna Ojców Kościoła. Weźmy jeden konkretny przykład: symbolika wody w chrzcie. Tertulian w takich słowach o tym pisze: „Najpierw Naród wyzwolony z niewoli egipskiej, przeszedł przez wodę, uniknął przemocy króla, a sam król razem z wojskiem znajduje śmierć w wodzie. Jakiż przykład wyraźniej ilustruje sakrament chrztu niż ten? Narody są oczywiście wyzwolone z tego świata przez chrzest, a w wodzie zagubionego pozostawiają wcześniejszego swego władcę diabła” (Tertulian, O chrzcie, 9, [w:] Wybór pism, tłum. E. Stanula, W. Kania, W. Myszor, PSP 5, Warszawa 1970, s. 142.). Sytuacja katechumena, który staje na brzegu sadzawki chrzcielnej jest analogiczna do sytuacji Izraelitów uciekających z Egiptu. Jest ona po prostu beznadziejna, ponieważ wciąż jest on pod władzą ścigającego go Księcia tego świata. Ale właśnie wtedy Bożą mocą wody się rozdzielają i przechodząc (pascha) przez wodę chrztu staje się wolny. Takich przykładów u Ojców Kościoła jest mnóstwo.

I na koniec przytoczmy obfity fragment z adhortacji Sacramentum Caritatis, dla potwierdzenia tego, o czym pisałem na początku, że owa metodologia jest proponowana przez samego Ojca Świętego:

„Z tego podstawowego chrześcijańskiego doświadczenia rodzi się wymóg drogi mistagogicznej, w której zawsze winny być obecne trzy elementy:

a) Nade wszystko chodzi o objaśnienie obrzędów w świetle wydarzeń zbawczych, zgodnie z żywą tradycją Kościoła. Celebracja Eucharystii zawiera bowiem w swym nieskończonym bogactwie ciągłe odniesienia do historii zbawienia. W Chrystusie ukrzyżowanym i zmartwychwstałym jest nam rzeczywiście dane celebrowanie centralnego wydarzenia jednoczącego całą rzeczywistość (por. Ef 1, 10). Od samego początku wspólnota chrześcijańska odczytywała wydarzenia z życia Jezusa, a w szczególności tajemnicę paschalną, w powiązaniu z całą historią starotestamentalną.

b) Katecheza mistagogiczna powinna zadbać ponadto o wprowadzenie wiernych w znaczenie znaków zawartych w obrzędach. To zadanie jest szczególnie pilne w naszych czasach, mocno nacechowanych techniką, w których grozi utrata zdolności rozumienia znaków i symboli. Zadaniem tej katechezy jest nie tyle informować, ile wzbudzić i wychować wrażliwość wiernych na język znaków i gestów, które w połączeniu ze słowem stanowią obrzęd.

c) W końcu trzeba dołożyć starań, aby w katechezie mistagogicznej ukazać wiernym znaczenie obrzędów w powiązaniu z życiem chrześcijańskim we wszystkich jego wymiarach, pracy i zaangażowań, myśli i uczuć, aktywności i wypoczynku. Do tej części katechezy należy ponadto pouczenie o związku tajemnic celebrowanych w obrzędzie z odpowiedzialnością misyjną wiernych. W tym znaczeniu, dojrzałym skutkiem mistagogii jest świadomość, iż własna egzystencja jest stopniowo przemieniana przez celebrowane święte misteria. Celem zresztą wszelkiego chrześcijańskiego wychowania jest uformowanie wiernego jako „nowego człowieka” w dojrzałej wierze, uzdalniającej go do świadczenia we własnym środowisku o chrześcijańskiej nadziei, którą żywi” (SCar 64).

Nic dodać, nic ująć. Po prostu to robić!

W tym wpisie pojawił się fragment artykułu, który przygotowałem dla „LISTu”, a który ukaże się w kwietniowym numerze i będzie zdecydowanym rozszerzeniem tematu podjętego w tym wpisie.


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Ks. Krzysztof Porosło

Ks. Krzysztof Porosło na Liturgia.pl

Ksiądz archidiecezji krakowskiej (święcenia przyjął w 2013 r.). W 2015 r. rozpoczął studia doktoranckie z teologii dogmatycznej na Uniwersytecie Nawarry w Pampelunie (Hiszpania), które ukończył w 2019 r. obroną doktoratu. Od 2019 r. wykłada teologię dogmatyczną na Uniwersytecie Jana Pawła II w Krakowie. Od września 2020 r. jest diecezjalnym duszpasterzem akademickim przy Kolegiacie św. Anny w Krakowie. Pomysłodawca i współorganizator rekolekcji liturgicznych „Mysterium fascinans”, które odbywają się od 2008 r. Autor lub redaktor 15 książek poświęconych przede wszystkim zagadnieniom liturgicznym.