Zobacz ten artykuł na Liturgia.pl » Obraz wiaryMalarstwo jest obrazowaniem. Obraz mówi, tak jak słowa naszej mowy, czy tekstu. Zdarza się, że obraz ukazuje milcząco to, czego nie opiszą słowa. Natura obrazu jest taka, że „wszystko widać” lub „wszystko słychać”, wystarczy spojrzeć i usłyszeć, a obraz podaruje sens. Przedstawienia wydarzeń biblijnych w malarstwie u swych źródeł mają tekst Pisma Świętego. Autor obrazu treść świętego tekstu przeobraża w „święty” obraz. Zza tekstu wyłania się obraz jako ekwiwalent słowa. Treść Pisma Świętego czasami jest przez twórców zmieniana, by nadać swemu dziełu inny sens niż tylko dosłowny. Tu zaczyna się twórczość w przeciwwieństwie do odtwórczości. Obraz często przestaje być zwykłą dokumentacją wydarzeń i wykracza poza nie, stając się ich teologicznym komentarzem. Przez podporządkowanie wizji artystycznej abstrakcyjny (tajemniczy, niewyraźny) sens słów zostaje dookreślony, skonkretyzowany. To, co „czytane”, staje się „widziane”. Sens pojęć materializuje się i znajduje swoje uzasadnienie w kształcie i kolorze. Oczywiście, to tylko propozycja wiedzy i wyobraźni artysty, daleka może od archeologicznej prawdy, ale zasługująca na uwagę, choćby przez to, że jest próbą podzielenia się wiarą, czy wskazaniem własnych dróg docierania do Boga. Jakkolwiek istnieje niebezpieczeństwo zbyt daleko posuniętej interpretacji, to dla ugruntowanego w wierze odbiorcy przestaje to być groźne, a dla neofity może się stać impulsem do własnych poszukiwań. Zdarza się jednak tak, że pomimo jednostronności artystycznej wizji, prawda zajaśnieje i stanie się przedmiotem rozważania. Duch Święty przemówi, a my zaniemówimy. Centralny charakter Eucharystii Jednym z bardziej popularnych przedstawień w malarstwie religijnym jest Ostatnia Wieczerza. Oto obraz, którego autorem jest pochodzący z Krety Domenikos Theotocopoulos, zwany El Greco (1541-1614). W początkach swojej twórczości zajmował się malarstwem ikonowym, w którym teologia obrazu jak i sama teologia ma fundamentalne znaczenie. Niewątpliwie wpłynęło to pozytywnie na jego późniejszą twórczość zarówno pod względem formalnym (wszechobecne światło, nienaturalnie wydłużone postaci) jak i zawartych w jego obrazach bogactwo wątków teologicznych. El Greco (1541-1614) To dzieło o niewielkich rozmiarach przedstawia wydarzenie sprzed dwóch tysięcy lat, które dla chrześcijan ma fundamentalne znaczenie. Akcja rozgrywa się w konkretnym wieczerniku, z tymi konkretnymi osobami, z tym konkretnym Chrystusem. Wydarzenie sprzed dwóch tysięcy lat wydarza się teraz i na wieki. Zatem spójrzmy... Ostatnia Wieczerza jest tu najważniejsza, jest w centrum. Po pierwsze - jest ukazana w centrum obrazu, po drugie - pośrodku wieczernika. Cztery ściany, z których obserwator widzi jedynie trzy, zamykają kompozycję, izolują od świata wydarzenie, które ustanawia nowy świat – Nowe Przymierze. Te wydarzenia zbawcze rozgrywają się wśród ograniczonej ilości ludzi i ograniczonej przestrzeni, jednak dotyczą całego świata i wszelkiego stworzenia. Na obrazie możemy dostrzec cztery wyjścia z pomieszczenia rozchodzące się na cztery strony świata, wszechświata... Za tymi drzwiami zaczyna się świat oczekujący odkupienia. Po lewej widać przysłuchujacą się osobę, którą może być każdy oprócz Ciebie, który właśnie patrzysz na obraz. Ramy obrazu wyznaczają granicę czwartego wyjścia, przez które można obserwować, uczestniczyć w przedstawionych wydarzeniach. To miejsce artysta zarezerwował dla patrzącego. Ponadczasowy charakter Eucharystii został tu mistrzowsko ukazany. „Chyba nie ja, Panie?” Przy rozświetlonym stole zgromadzeni uczniowie właśnie usłyszeli słowa Mistrza: „ Zaprawdę powiadam wam: Jeden z was Mnie wyda”. Kto? Wśród zaniepokojonych apostołów pytająco spoglądających na siebie, wyróżnia się tylko jedna postać - Judasz. Uczniowie jeszcze nie wiedzą, kto jest zdrajcą. Wyraźnie oddzielony od wspólnoty zebranych, umiejscowiony naprzeciw Jezusa po drugiej stronie stołu, przeżywa swój dramat. Ten obraz ukazany jest z perspektywy zdrajcy. Świadomość zdrady przeciwstawia i oddziela go od Chrystusa, grzech okrywa go czarną szatą , która złowrogo unosi się w górze, mocno kontrastując z bielą eucharystycznego stołu. Grzech wkracza w rzeczywistość, spływa z góry pod postacią czarnego materiału, z którego uszyte są szaty Judasza. To nie Jezus „oczernia”, ale Diabeł, który już nakłonił serce syna Szymona. Ufaj Judaszu, a twe szaty nad śnieg wybieleją dzięki Krwi Baranka! Śmierć zostanie zwyciężona! Sakrament jedności i spotkania Eucharystia jest pełnym wdzięczności przyjmowaniem daru łaski przez zjednoczonych z Chrystusem ludzi. Tym darem jest Chrystus i owoc Jego zbawczego dzieła. Tintoretto na swym obrazie przedstawia tłum ludzi uczestniczących w Wieczerzy Pańskiej. Aniołowie, Apostołowie, kobiety i mężczyźni zgromadzeni wokół stołu w religijnym uniesieniu oczekują na swój udział w naturze Bożej. To wydarzenie, to spotkanie Nieba i Ziemi: „Przestrzeń Tintoretta jest ruchliwa, rozkołysana; zdaje się poddana jakimś potężnym prądom, pod których naporem rozciąga się ona sama i poruszajace się w niej potężne kształty. Ruch jak fala płynie po obrazie, przestrzeń zdaje się uciekać spiesznie w głąb, staje się czymś żywym. Postacie ogarnięte tym żywiołem nachylają się po nieprawdopodobnych osiach, choć mają swoją wagę i wolumen”1. Czy ten powyższy cytat czegoś nam nie przypomina? Przypomnijmy sobie opis Zesłania Ducha Świętego w dzień Piędziesiątnicy, uderzenie gwałtownego wichru, który napełnił salę na górze, języki ognia... To zapowiedź zbawczej śmierci Chrystusa i posłania Parakleta – Ducha Prawdy: „...jeżeli nie odejdę, Paraklet nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, to poślę Go do was” (J 16, 7). W nowotestamentalnym opisie Ostatniej Wieczerzy nie ma mowy o takiej liczbie uczestników. Wydaje się, że malarz wyprzedza przyszłość i umieszcza na obrazie wraz z Apostołami przyszły Kościół, dla którego Ci pierwsi stanowić będą fundament, a eucharystyczne postaci chleba i wina będą skutecznym znakiem jego jedności - „jednego Mistycznego Ciała”. TINTORETTO, Ostatnia Wieczerza Oto inny obraz tego malarza. TINTORETTO, Ostatnia Wieczerza Zakończenie Tak jak są obrazy dobre i złe, tak są dobrzy i źli odbiorcy. Ale, gdy już dobry trafi na dobrego, zatrzymajmy się chwilę, dajmy się oczarować, pomyślmy i popatrzmy, dajmy się obrazowi poprowadzić. Zdobądźmy choćby minimum poznania nim wydamy uczciwy sąd. Specyfika malarstwa religijnego szczególnie do tego zachęca. Kiedy już spotkamy się z obrazem, kiedy wypatrzymy w nim wszystko, a przynajmniej większość, na pewno odejdziemy obdarowani. Świadectwa ludzi o Bogu umacniają naszą wiarę. Takim świadectwem jest obraz, za którym przecież kryje się człowiek. Można porozmawiać o Bogu bez słów. Malarstwo jest zatrzymaną w ruchu rzeczywistością, która w normalnych warunkach nieustannie się zmienia, umykając pod ludzkim spojrzeniem. Spotykając się z obrazem, który nigdzie się nie spieszy, możemy dostrzec tę niezmienność, która odsyła do Wieczności. Appendix, czyli Zbawiciel w zakonnym habicie W 1536 roku na polecenie przeora Felice di Domenico niejaki G. Antonio Sogliani namalował fresk ukazujący „Cud św. Dominika”. Ta legenda o cudownym nakarmieniu braci przetrwała do dzisiaj2 dzięki bł. Cecylii – duchowej córce św. Dominika. Ten fresk zwraca uwagę uderzającym podobieństwem do przedstawień Ostatniej Wieczerzy. Bracia niczym Apostołowie zebrani wokół św. Dominika, który jak Chrystus zajmuje centralne miejsce za stołem, są świadkami dokonującego się na ich oczach cudu. Rozłożone w geście eucharystycznym ręce, wskazują na modlitwę, która została wysłuchana: „...mocą Bożej Opatrzności pojawili się nagle na środku refektarza dwaj młodzieńcy niezwykłej urody, niosący dwa śnieżnobiałe obrusy wypełnione chlebem. I poczynając od najmłodszych...” SOGLIANI, Giovanni Antonio (1492-1544), Cud św. Dominika, 1536 Wojciech Jastrzębski OP 1 M. Rzepińska, Siedem wieków malarstwa europejskiego, Wrocław 1979, s. 139 2 Zob. Legendy dominikańskie, przeł. i opr. Jacek Salij OP, Poznań 2002, s. 24. Skomentuj |