Św. Rafał Kalinowski i ks. Krzysztof Szwermicki, marianin

Dzisiaj przypada wspomnienie św. o. Rafała Kalinowskiego, karmelity bosego. Przy tej okazji chciałem dotknąć jednego mało znanego wątku z jego życia, mianowicie znajomości z moim współbratem zakonnym, ks. Krzysztofem Szwermickim.

Tak jak powszechnie jest to wiadome, Józef Kalinowski (bo Rafał to później przyjęte imię zakonne) za udział w powstaniu styczniowym został skazany na zesłanie do guberni irkuckiej. Pierwotnie otrzymał karę śmierci, ale wyrok ten został zamieniony na zesłanie. Na zesłaniu spędził 7 lat (1865-1872), najpierw w Usolu, a od 1868 w Irkucku. W 1872 roku mógł powrócić na ziemie polskie. I właśnie w latach swego zesłania zetknął się z marianinem ks. Krzysztofem Szwermickim.

Ks. Krzysztof Szwermicki (1814-1894) to przepiękna postać, zasługująca na wydobycie z zapomnienia. Rok temu w wydawnictwie PROMIC ukazała się jego biografia autorstwa ks. dra Jana Kosmowskiego MIC Marianin ks. Krzysztof Szwermicki. Apostoł zesłańców syberyjskich i jego irkucka parafia. Na tej właśnie książce opieram się w niniejszym wpisie.

Ks. Szwermicki pochodził z Litwy z okolic Mariampola, gdzie znajdował się klasztor marianów, stąd znał ten zakon od dziecka. Jako 18-latek wstąpił do marianów i w roku 1837 otrzymał święcenia prezbiteratu. Nie za wiele wiadomo o pierwszych latach jego pracy kapłańskiej. W każdym razie w latach 1839-1841 przebywał w Warszawie w założonym przez ks. Jakuba Falkowskiego, pijara, Instytucie Głuchoniemych, ponieważ chciał zapoznać się z nowymi metodami pracy z osobami głuchoniemymi, których wówczas z reguły traktowano jako psychicznie chorych i odsuwano poza nawias społeczeństwa. W 1841 roku wrócił do Mariampola, gdzie przy klasztorze marianów założył szkołę dla głuchoniemych, których uczył czytania i pisania. To była w pełnym tego słowa znaczeniu forma „wyjścia na peryferie”, o czym dziś wiele mówi papież Franciszek. Pragnieniem Szwermickiego było, jak mówił, „aby tym nieszczęśliwym ukazać kawałek ziemskiego nieba i dać odczuć smak braterskiej przyjaźni”.

Ponieważ miał kontakty z konspiracją antycarską i kolportował nielegalną literaturę (dodajmy,  że jeszcze jako 17-latek walczył w powstaniu listopadowym i został ranny w bitwie pod Stoczkiem), w grudniu 1846 został aresztowany i przewieziony do warszawskiej Cytadeli, gdzie przebywał ponad 5 lat, do wiosny 1852. Otrzymał wyrok bezterminowej katorgi na Syberii, następnie złagodzony i zamieniony na zesłanie do guberni irkuckiej bez pozbawienia praw cywilnych i kapłańskich. Do Irkucka przybył w maju 1852 i pozostał już do końca życia. Od 1856 roku był, za zgodą władz kościelnych i państwowych, proboszczem w Irkucku. Irkuck należał wówczas do diecezji mohylewskiej. Co bardzo ważne, w 1855 roku car Aleksander II ogłosił amnestię i wielu zesłańców, w tym ks. Szwermicki, uzyskało prawo powrotu. Ks. Krzysztof zrezygnował z tego prawa, żeby pozostać z ludźmi, wśród których już zaczął pracować duszpastersko. Akurat wtedy zmarł dotychczasowy proboszcz irkucki i była potrzeba zastąpienia go. Kiedy mówimy „parafia w Irkucku” to pewnie odruchowo nakładamy na to nasze aktualne pojęcia i wyobrażamy sobie po prostu miejską parafię. Tymczasem parafia w Irkucku obejmowała olbrzymi szmat wschodniej Syberii i ks. Szwermicki odbywał zarówno krótsze wyjazdy do bliższych miejscowości, jak i długie kilkumiesięczne podróże wypracowanymi szlakami misyjnymi. Odbywało się to za zgodą miejscowych władz rosyjskich, które raczej były przychylne i nie sprzeciwiały się opiece duszpasterskiej nad katolikami, przede wszystkim polskimi zesłańcami, rozsianymi na ogromnym terytorium. O samych tych wyprawach możnaby sporządzić całkiem osobny wpis, co może kiedyś jeszcze zrobię. Z wielkiej wyprawy do świeżo włączonego do Rosji Amurskiego Kraju (marzec 1859 – styczeń 1860) pozostał spisany przez niego Dziennik podróży. Oczywiście wyprawy skutkowały okresową nieobecnością w Irkucku, dlatego od początku swego proboszczowania ks. Szwermicki starał się o to, by w parafii był również wikariusz. Tutaj bywało różnie. Jedni wikariusze byli dobrzy, inni fatalni. Kiedy wikariusza nie było, pomagali inni księża zesłańcy. W samym Irkucku ks. Krzysztof odnowił kościół, bardzo już zaniedbany, założył ochronkę dla osieroconych dzieci a także polską bibliotekę. Bardzo się troszczył o wiarę i o godne życie swoich parafian. Po wielkim pożarze Irkucka w 1879 roku musiał organizować budowę nowego kościoła. W 1885 roku czując się już słaby złożył rezygnację z funkcji proboszcza, ale ponieważ wyznaczony następca nie przybył, wycofał rezygnację i pozostał już do końca życia. W styczniu 1894 padł ofiarą bandyckiego napadu na plebanię, został pobity do nieprzytomności. Nie odzyskał już zdrowia, zmarł jesienią 1894. Tyle w największym możliwym skrócie o samym ks. Szwermickim.

Teraz o spotkaniu ks. Szwermickiego z Józefem Kalinowskim. Kalinowski w 1865 roku trafił do Usola w guberni irkuckiej, ok. 70 kilometrów od Irkucka. Przebywał tam na zesłaniu inny marianin ks. Onufry Syrwid i początkowo Kalinowski zwrócił się do niego z prośbą o kierownictwo duchowe. Ks. Syrwid wkrótce został jednak przeniesiony bardzo daleko, do Tunki w Buriacji. Wtedy Józef Kalinowski zwrócił się do swego proboszcza, czyli do ks. Szwermickiego, który kilka razy do roku odwiedzał Usole. Jak napisał w jednym z listów do rodziny: „Przed kilkoma tygodniami był u nas ks. Szwermicki, objeżdżając swoją parafię. Miałem więc zręczność szukać lekarstwa na moje strapienia w samym źródle pokoju, tego pokoju, którego świat nie daje”. Kalinowski myślał już wówczas o życiu zakonnym i kapłaństwie, a ks. Szwermicki doradzał mu wykorzystanie czasu na pogłębianie wiedzy religijnej przez lekturę katechizmu, Żywotów świętych i dostępnej literatury religijnej. W 1868 roku Kalinowskiego objęła pierwsza amnestia, w ramach której mógł samemu sobie wybrać miejsce osiedlenia w Syberii Wschodniej, wybrał więc Irkuck, żeby być bliżej swego kierownika duchowego. Ks. Szwermicki zalecił mu wówczas codzienną Komunię świętą, co na tamte czasy było czymś niezwykłym (dopiero Pius X wydał dekret zachęcający do częstej, a nawet codziennej Komunii świętej, a dekret ten został przyjęty w Kościele początkowo z dużymi oporami). Można wręcz powiedzieć, że Józef Kalinowski zaprzyjaźnił się z ks. Szwermickim. W każdą niedzielę po sumie był u niego na plebanii, a w 1870 roku zamieszkał na plebanii. W grudniu 1870 pisał w liście do rodziny z radością, że może mieszkać tak blisko kościoła i dodał o ks. Szwermickim: „Tymczasem on biedny, gdzieś w śniegach jakuckich, pełni swą misję ewangeliczną i ledwie w marcu do probostwa wróci”. Kalinowski nie mieszkał na plebanii za darmo. W zamian za mieszkanie i wyżywienie pracował jako nauczyciel i wychowawca dzieci z założonej przez ks. Szwermickiego ochronki. Pracę tę wykonywał bardzo fachowo i z gorliwością, traktując to jako służbę bliźniemu i apostolstwo. Jeszcze w 1870 roku przyszła druga amnestia, pozwalająca Kalinowskiemu osiedlić się w którejś z rosyjskich guberni europejskich, ale zorganizowanie wyjazdu było trudne i zesłańcy musieli organizować swój wyjazd na własny koszt. Dlatego Józef Kalinowski opuścił Irkuck dopiero w sierpniu 1872. Jak napisał w swoich wspomnieniach: „Nie bez uczucia żalu żegnać wypadało nie sam Irkuck, lecz sporo tam pozostałych serc przyjaznych i ten miły zakątek na probostwie, gdzie się spędziło parę ostatnich lat. Najbardziej boleśnie było pożegnać, już na zawsze ukochanego Proboszcza Szwermickiego, którego ojcowskiemu sercu i kierownictwu tak wiele zawdzięczałem”.

Ks. Szwermicki hojnie wsparł Józefa Kalinowskiego finansowo, pomagając mu opłacić wyjazd, Kalinowski bardzo potem się starał uregulować ten dług, w liście do jednego z przyjaciół napisał, że bardzo przeżywa to, że musiał finansowo wykorzystać ks. Krzysztofa. Ze Szwermickim utrzymywali jeszcze kontakt listowny, niestety korespondencja ta nie zachowała się, są tylko wiadomości pośrednie z innych listów. Wiadomo, że jeszcze przed wstąpieniem do zakonu karmelitów radził się jeszcze ks. Szwermickiego w różnych sprawach duchowych.

Wielkim błogosławieństwem jest być ogniwem w łańcuchu czyjegoś uświęcenia. Marianin ks. Krzysztof Szwermicki był z całą pewnością bardzo ważnym ogniwem w drodze świętości wspominanego dziś w liturgii o. Rafała (Józefa) Kalinowskiego OCD.

Mnie jako marianina interesuje jeszcze, czy ks. Szwermicki utrzymywał na zesłaniu kontakt z zakonem. Prawdopodobnie tak, ale niestety nie zachowały się na ten temat żadne bezpośrednie wiadomości. Archiwum mariańskie z tego okresu przepadło, nie zachowały się również listy pisane do ks. Szwermickiego. Wiadomo, że po nominacji na proboszcza w 1856 roku ks. Szwermicki pisał do przełożonego generalnego, informując o swojej nominacji i tłumacząc się z tego, że nie poprosił władz zakonnych o zgodę na tę nominację, co według prawa zakonnego było konieczne. Jednak w zaistniałej sytuacji dotrzymanie tej procedury było po prostu niemożliwe ze względu na dobro ludzi z Irkucka, wymagające szybkiego działania. Ten wątek też bardzo mi się podoba, świadczy o bardzo zdrowym stosunku ks. Szwermickiego do prawa kościelnego. Szanuje je i chce zachować, ale widzi, że są sytuacje awaryjne, gdzie nie z lekceważenia a ze względu na wyższe dobro trzeba ominąć pewne procedury. Jak zresztą mówi ostatni kanon obecnego Kodeksu Prawa Kanonicznego, najwyższym prawem jest dobro dusz. Salus animarum suprema lex. I o tym wiedział mój współbrat ks. Krzysztof Szwermicki.

***

A poza tym uważam, że Sakramentarz Tyniecki powinien zostać wydany.

Ceterum censeo Sacramentarium Tinecense edendum esse.


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Maciej Zachara MIC

Maciej Zachara MIC na Liturgia.pl

Urodzony w 1966 r. w Warszawie. Marianin. Rocznik święceń 1992. Absolwent Papieskiego Instytutu Liturgicznego na rzymskim "Anselmianum". W latach 2000-2010 wykładał liturgikę w WSD Księży Marianów w Lublinie, gdzie pełnił również posługę ojca duchownego (2005-2017). W latach 2010-2017 wykładał teologię liturgii w Kolegium OO. Dominikanów w Krakowie. Obecnie pracuje duszpastersko w parafii Niepokalanego Poczęcia NMP przy ul. Bazylianówka w Lublinie. Ponadto jest prezbiterem wspólnoty neokatechumenalnej na lubelskiej Poczekajce, a także odprawia Mszę św. w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego w rektoralnym kościele Niepokalanego Poczęcia NMP przy ul. Staszica w Lublinie....