Sługa Boży ks. Eugeniusz Kulesza MIC (1891-1941)

Wczoraj minęła 81. rocznica śmierci Sługi Bożego ks. Eugeniusza Kuleszy, marianina, zamordowanego w okolicach Drui przez sowieckich żołnierzy. Ks. Kulesza jest jednym z kandydatów na ołtarze w procesie beatyfikacyjnym męczenników okresu komunistycznego. Rocznicę traktuję jako dobrą okazję do propagowania tej postaci i do zaproszenia, aby modlić się o jego beatyfikację.

Ks. Eugeniusz Kulesza od 1938 roku był przełożonym mariańskiego klasztoru w Drui nad Dźwiną, przedtem przez wiele lat pracował w Kolegium na warszawskich Bielanach, gdzie był nauczycielem i wychowawcą. Po wybuchu wojny Druja znalazła się na ziemiach zaanektowanych przez Związek Sowiecki, na mocy układu Hitler – Stalin (znany jako pakt Ribbentrop – Mołotow). Ks. Kulesza był wówczas ceniony jako spowiednik, dodawał też otuchy innym księżom, doradzał, jak działać w warunkach okupacji, a czego się wystrzegać. Organizował paczki dla wywiezionych do Kazachstanu i na Syberię. 22 czerwca 1941 wybucha wojna niemiecko-sowiecka, Sowieci uciekają i nie ma żadnej władzy, dochodzi do grabieży, napadów i samosądów, po części w ramach porachunków za czas okupacji. Miejscowi organizują komitet obywatelski dla zaprowadzenia porządku i proszą ks. Kuleszę, aby zgodził się objąć przewodnictwo. Broni się przed tym, ale po namyśle i modlitwie zgadza się. Tym ściąga na siebie śmierć. Po czyimś donosie 30 czerwca zjawiają się sowieccy żołnierze, aresztują ks. Kuleszę wraz z dwoma  innymi marianami pracującymi w Drui i wywożą za Dźwinę. Dwom pozwalają wrócić a ks. Kulesza zostaje zastrzelony 30 czerwca wieczorem.

Pracująca w Drui s. Joanna Żuk, eucharystka, pozostawiła relację z momentu zabrania ks. Kuleszy i innych księży. Kobiety głośno płakały i krzyczały do żołnierzy: „Zostawcie naszych ojców!”. Ks. Kulesza będąc już w łódce na ten widok też zapłakał, a sowiecki żołnierz zapytał: „Czego wy tak płaczecie?”, na co ks. Kulesza odpowiedział: „Bo my wszyscy bardzo się kochamy”. Z kolei ks. Władysław Bakalarz MIC (1908-1978), jeden z dwóch marianów, którzy tamtego dnia początkowo zostali zatrzymani wraz z nim, ale zaraz zwolnieni, relacjonował, że wraz z ludźmi w kościele żarliwie modlili się o uwolnienie ks. Kuleszy. Podczas błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem na koniec nabożeństwa czerwcowego ks. Bakalarz skierował monstrancję w kierunku Dźwiny błogosławiąc w ten sposób swego współbrata, potem się okazało, że był to mniej więcej ten moment, gdy ks. Kulesza był rozstrzeliwany. Po paru dniach przyjechało wojsko niemieckie i miejscowi poprosili żołnierzy niemieckich o pomoc w przedostaniu się na drugą stronę Dźwiny i w szukaniu ks. Kuleszy. Dzięki informacjom od chłopów zza Dźwiny szybko udało się znaleźć miejsce, gdzie zakopano jego ciało. Ciało zostało wydobyte i przewiezione przez rzekę do Drui. Mógłby ktoś powiedzieć, że śmierć ks. Eugeniusza była bardziej mordem politycznym niż męczeństwem, ale sami mieszkańcy Drui traktowali ks. Kuleszę jako męczennika, zwracali się do niego o wstawiennictwo i byli przekonani o łaskach otrzymanych za jego przyczyną. Pozwoliło to włączyć ks. Kuleszę do procesu męczenników okresu komunistycznego.

Tutaj jest zdjęcie ks. Kuleszy, ze strony padrimariani.org:

Kościół rozezna sytuację i rozstrzygnie, natomiast ja sam bardzo bym chciał, żeby ks. Kulesza został wyniesiony na ołtarze. Mógłby być patronem osób przeżywających rozterki i długo poszukujących swojego miejsca w Kościele. Ks. Kulesza miał swoje momenty wahań i wątpliwości. Powołanie ks. Kuleszy to początki działalności odnowionego Zgromadzenia Księży Marianów w Polsce. Nowicjat rozpoczął w 1915 roku na warszawskich Bielanach pod kierunkiem bł. ks. Jerzego Matulewicza, odnowiciela i ówczesnego przełożonego generalnego Zgromadzenia, a studia seminaryjne odbywał we Fryburgu Szwajcarskim. Jako kleryk był targany wątpliwościami co do natury Zgromadzenia Marianów i jego specyfiki na tle innych zakonów, korespondował na ten temat z Jerzym Matulewiczem, podówczas już biskupem wileńskim (w latach 1918-1925). Bp Matulewicz cierpliwie z nim korespondował, starając się wyjaśniać jego wątpliwości. W 1921 roku ks. Kulesza przyjął święcenia prezbiteratu i pozostał jeszcze we Fryburgu celem napisania doktoratu. Otrzymał wówczas propozycję wyjazdu do Londynu dla wykładania filozofii w tamtejszym seminarium duchownym. Bardzo chciał skorzystać z tej propozycji, ale bp Matulewicz stanowczo odmówił, chcąc, żeby wykształcony współbrat służył w Polsce w ramach Zgromadzenia. Wg mnie odmowa była bardzo słuszna, wysyłanie niedawno wyświęconego współbrata poza wspólnotę byłoby mało roztropne. Ks. Eugeniusz wrócił do Polski, ale zaraz poprosił o urlop zdrowotny, był też bardzo rozgoryczony i nosił poczucie skrzywdzenia, rozważał nawet opuszczenie Zgromadzenia. W listach bpa Matulewicza z tamtego czasu przebija duży niepokój o stan ducha ks. Kuleszy. Po pewnym czasie ten kryzys został jednak przezwyciężony i ks. Kulesza mógł podjąć pracę wychowawczą i nauczycielską w mariańskim gimnazjum na Bielanach. Ostatni moment wahania nastąpił w połowie lat 30. Wówczas ks. Kulesza zastanawiał się, czy nie przejść do zakonu paulinów. Otrzymał nawet zgodę ze Stolicy Apostolskiej i wyjechał na Jasną Górę. Bardzo szybko jednak powrócił do Warszawy, wyzbywając się definitywnie wszelkich wątpliwości. Do 1938 roku pełnił funkcję rektora Kolegium na Bielanach.

W 1938 roku pojawiła się kwestia obsady klasztoru w Drui. Tutaj sprawy zakonne sprzęgły się z problemami politycznymi i narodowościowymi. Polskie władze usunęły wówczas siłą z klasztoru drujskiego marianów narodowości białoruskiej pod zarzutem szerzenia białoruskiego nacjonalizmu. Marianie w Drui byli obecni od 1923 roku i, zgodnie z intencją bpa Matulewicza, faktycznie klasztor miał charakter białoruski. Bp Matulewicz chciał, żeby Druja miała charakter duchowego i kulturowego ośrodka białoruskiego, pomagającego nadawać narodowemu odrodzeniu białoruskiemu rys katolicki. Było to z kolei niezgodne z unifikacyjną polityką władz polskich, obawiających się o spoistość państwa, w którym duży procent stanowiły mniejszości narodowe. W efekcie doszło do siłowego usunięcia białoruskich marianów z Drui i trzeba było szybko skompletować nową obsadę tego klasztoru dla podtrzymania normalnej pracy duszpasterskiej w parafii. Ówczesny generał marianów ks. Andrzej Cikoto (nawiasem mówiąc, niezwykła postać, też Sługa Boży w tym samym procesie męczenników okresu komunistycznego, Białorusin, pracujący w Drui w latach 1923-1933, w swoim czasie poświęcę mu osobny wpis) szukał w Polsce chętnych do pracy w Drui i, za sugestią marianina ks. Józefa Jarzębowskiego, zwrócił się do ks. Kuleszy z tą propozycją. Takim to sposobem ks. Kulesza trafił do Drui, która okazała się miejscem jego męczeństwa. Po latach ks. Józef Jarzębowski (znany po wojnie jako apostoł kultu Bożego Miłosierdzia i jako duszpasterz polskiej emigracji w Anglii) mówił z bólem: „Nieświadomie wysłałem go na śmierć!

Abyś sługę swego Eugeniusza do grona błogosławionych zaliczyć raczył, Ciebie prosimy – wysłuchaj nas, Panie!


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Maciej Zachara MIC

Maciej Zachara MIC na Liturgia.pl

Urodzony w 1966 r. w Warszawie. Marianin. Rocznik święceń 1992. Absolwent Papieskiego Instytutu Liturgicznego na rzymskim "Anselmianum". W latach 2000-2010 wykładał liturgikę w WSD Księży Marianów w Lublinie, gdzie pełnił również posługę ojca duchownego (2005-2017). W latach 2010-2017 wykładał teologię liturgii w Kolegium OO. Dominikanów w Krakowie. Obecnie pracuje duszpastersko w parafii Niepokalanego Poczęcia NMP przy ul. Bazylianówka w Lublinie. Ponadto jest prezbiterem wspólnoty neokatechumenalnej na lubelskiej Poczekajce, a także odprawia Mszę św. w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego w rektoralnym kościele Niepokalanego Poczęcia NMP przy ul. Staszica w Lublinie....