Najważniejsze Przykazanie w praktyce – recenzja książki „Siostry z Broniszewic. Czuły Kościół odważnych kobiet”

To, co zakonnice noszące różne habity, czynią dla potrzebujących na całym świecie, okazuje się być wypełnieniem najważniejszego z Przykazań, jakie zostawił nam Pan Jezus – Przykazania Miłości. Problem w tym, że – jak na złość – niemal każdy z tych gestów Miłości spotyka się z krytyką, szyderstwami, a nade wszystko brakiem szacunku do nich jako kobiet-matek.

Służące bożych pomazańców

Grubo ponad miesiąc zabierałem się do tej książki. „Siostry z Broniszewic” leżały na stoliku nocnym przy moim łóżku i czekały, aż otworzę karty ich codziennych zmagań z chorobami ich podopiecznych, trudem zapewnienia im godnych warunków do życia, zmagań z ciągłą krytyką i byciem wyśmiewanym, ale i zmagań z zatęchłymi i przesyconymi brakiem miłości strukturami kościelnymi.

Prawdę mówiąc unikałem tej książki, jak ognia. Z jednego szczególnego powodu. Otóż, nie mam w zwyczaju czytać książek-wywiadów. Męczą mnie takie pozycje. Kompletnie nie moja stylistyka.

W końcu ją przeczytałem

Piotr Żyłka oraz Łukasz Wojtusik, autorzy wywiadu z broniszewickimi zakonnicami, okazali się dla mnie, jako czytelnika, bardzo przystępni w odbiorze. Nie znamy się osobiście, aczkolwiek chylę przed nimi czoła, bo recenzowanym przeze mnie wywiadem dają dowód na to, że Kościół ma głos. Myśląc „Kościół”, mam na myśli wspólnotę wiernych, a nie tylko hierarchów. Ci drudzy, często przekonani o swoim monopolu na prawdę i pozamykani w swoich pałacach, powinni tę książkę zdecydowanie przeczytać jako pierwsi.

Zakonnica, która została matką

Kościół Chrystusowy jest dla wiernych i duchownych Matką. Również kobieta, ta ziemska, nierzadko przecież matka, wielokrotnie jest wywyższana na piedestał. Kościół w nadzwyczajny sposób podkreśla rolę kobiet, wskazuje na ich niezastąpione znaczenie w świecie. Purpuraci, ale i „szeregowi” kapłani nie wychodzą z podziwu dla roli kobiet. Ileż pięknych słów o kobietach pada często z ambony, aż trudno je zliczyć. Czy jednak za pompatycznymi wspominkami na temat roli kobiet, także tych kobiet, które zasilają szeregi zakonne w Polsce, idą konkretne czyny ze strony hierarchów? Czy kobieta-matka (w tym także kobieta konsekrowana) może liczyć na wsparcie ze strony Kościoła w Polsce?

Zakonnice w Broniszewicach, wraz z całym gronem pracowników „Domu dla chłopaków”, stanowią dla podopiecznych nie tylko zaplecze do ich godnego życia, ale są dla nich rzeczywiście kimś na wzór mamy. Są dla nich również prawnymi opiekunami na czas ich pobytu w placówce. Jeśli chłopcy zwracają się do nich per mamo, zakonnice te rzeczywiście można zaliczyć do niezliczonego grona matek.

To, co zakonnice noszące różne habity, czynią dla potrzebujących na całym świecie, okazuje się być wypełnieniem najważniejszego z Przykazań, jakie zostawił nam Pan Jezus – Przykazania Miłości. Problem w tym, że – jak na złość – niemal każdy z tych gestów Miłości spotyka się z krytyką, szyderstwami, a nade wszystko brakiem szacunku do nich jako kobiet-matek. Chłopcy je uwielbiają, ich ciężkiej pracy i poświęceń nie szanują jednak struktury Kościoła Katolickiego. Brak szacunku rozumiem tu jako – znikome lub żadne – wsparcie działalności placówek prowadzonych na co dzień przez zakonnice. A przecież to nie siostry na tym tracą, a ich podopieczni. I to napawa wielkim smutkiem. O tym także otwarcie mówią zakonnice z Broniszewic, s. Eliza i s. Tymka.

Róbta, co chceta

O tym, kto natomiast i na jak wielką skalę pomaga zabezpieczyć potrzeby „Domu dla chłopaków”, dowiadujemy się na kartach tego wywiadu. Są tam całe rzesze zwykłych ludzi, katolików oraz ateistów. Siostry mówią o tym, jak ogromne serca otworzyli przed nimi znani ludzie mediów czy celebryci. W tym gronie jest mnóstwo osób, które Kościół Katolicki uznaje za „nieodpowiednie” albo takie, które wręcz odciągają od Boga skandując „Róbta, co chceta”. W ostatecznym rozrachunku okazuje się, że właśnie ci ostatni wpierają działalność pomocową sióstr, podczas gdy niektórzy hierarchowie kościelni fuczą na nich pod nosem. A przecież podobno „po owocach ich poznacie”, a nie po czczym gadaniu.

Powołanie

Na kartach wywiadu pojawiają się bardzo szczere wyznania sióstr w temacie powołania. Historie te nie są nadzwyczajne, ale z pewnością mnóstwo w nich wskazówek dla osób poszukujących Boga. Na pytanie o moc powołania, jedna z sióstr odpowiada z lekka kontrowersyjnie – wskazuje bowiem, że na dziewięć lat przygotowywania się do zakonnej drogi, najmniej świadoma swojego wyboru była wówczas, gdy składała śluby. Czy to oznacza, że obecnie jest siostrą zakonną „z zawodu” czy może jednak Oblubieniec Chrystus stał się z czasem wielką miłością zakonnicy? To rodzi kolejne ważne pytanie: czy w powołaniu zakonnym rzeczywiście chodzi o magiczną łączność z Bogiem czy o dostrzeganie Jego obecności w drugim człowieku? Życie pokazuje, że „na księdza” i „na zakonnicę” idzie się niekoniecznie z powołania, jak je zazwyczaj rozumiemy. Często pewnie tak ważny wybór drogi życiowej, ściśle związany jest z osobistymi problemami tych osób. Wtedy podświadomie obierana jest przez nie taka właśnie droga, droga ucieczki od tych problemów, co wcale nie musi okazać się dla tych osób najlepszym rozwiązaniem. Dalej nie pozostaje nic innego, jak poddać się tej drodze, z nadzieją na podjęcie wyzwania. Czy każdy jednak ksiądz lub zakonnica podołają temu wyzwaniu? Zakonnice z Broniszewic są w tej materii pozytywnie nastawione…

Kościół pandemiczny

Początek pandemii to okres, w którym Kościół – w sposób do dziś niewyjaśniony i niezrozumiały – zamknął się na wiernych. Zniknęła woda święcona, a bramy niektórych świątyń i zakonnych domów zostały zaryglowane. Tylko nieliczni, wśród nich ja sam, mogli przystąpić do Sakramentu Pokuty, naturalnie przy zachowaniu nadzwyczajnych środków bezpieczeństwa. I to jedynie przez wzgląd na znajomość z takim czy innym księdzem. Zaczęły się transmisje Mszy Świętych, jedna dyspensa przeganiała kolejną. Wydawać by się mogło, że Kościół stracił wiarę w moc Boga w tym trudnym czasie. Tyle, że mowa tu o Kościele instytucjonalnym, bo u sióstr w Broniszewicach było z lekka inaczej. Mimo trwogi i ogromnej niepewności, Dom dla chłopaków funkcjonował. Owszem, wszelkie środki bezpieczeństwa, testy, maski, kombinezony stały się codziennością, ale jak wyznał jeden z dominikanów, ojciec Karol, posługujący w Broniszewicach: „Mam wrażenie, że przyjechałem z żeńskiego klasztoru na Freta do klasztoru męskiego w Broniszewicach. U nas nie ma koronawirusa, a ojcowie zachowują się i panikują, jakby byli kobietami. U was jest koronawirus i nikt nie panikuje”. O zachowaniu zimnej krwi i o ufności Bogu w czasach pandemii również można poczytać w książce, którą dla was recenzuję. Polecam!

Prawdziwy Kościół

Wymownym podsumowaniem książki niech będą słowa Kamila, pracownika Domu dla chłopaków w Broniszewicach. Po długich i żmudnych poszukiwaniach szczęścia w życiu, Kamil odnalazł to, czego szukał. Właśnie w Broniszewicach. Jest moc i wartość w jego słowach: „Bronki pokazały mi (…) prawdziwą wspólnotę, przeniosły moje myślenie o Kościele – koloratkowym, zamkniętym w smutnych murach z dzwonnicą, gdzie rządzi ksiądz proboszcz i jego kazanie – na zupełnie innym poziom. Zobaczyłem i doświadczyłem, że prawdziwy Kościół to drugi człowiek, szczególnie ten najsłabszy”.

Autor: Praca zbiorowa; Wydawca: WAM; Format: 14,2 x 20,2 cm; Oprawa: miękka ze skrzydełkami; Liczba stron: 240; Rok wydania: 2021; ISBN: 978-83-277-1880-8

O książce

Jedyna taka rozmowa. Wyjątkowe spotkanie. Siostry Tymka i Eliza w osobistym i bardzo intymnym wywiadzie odsłaniają prawdziwy obraz kobiet w habitach – z głową na karku, czułymi sercami i rękami gotowymi do działania. Siostry zakonne nadal są postrzegane bardzo stereotypowo. Dominikanki z Broniszewic pokazują jednak, że prawda o życiu we wspólnocie jest o wiele bardziej złożona. Radosne chwile widoczne na pięknych zdjęciach z Domu Chłopaków to tylko mały fragment ich rzeczywistości. Jak jest poza kadrem? Siostry Tymka i Eliza razem z Łukaszem Wojtusikiem i Piotrem Żyłką pokazują drugą stronę medalu, otwarcie mówią o swoich kryzysach, rozterkach i słabszych chwilach. Odważnie wypowiadają się na aktualne tematy, takie jak troska o życie od poczęcia do śmierci, uliczne protesty czy problemy związane z pandemią. Nie słowem, ale działaniem walczą o Kościół kobiet, Kościół czuły, Kościół, który nikogo nie wyklucza.

„Byłem chory, byłem nagi, byłem spragniony – to słowa Jezusa. Nie mówił, że tylko adorując Go, jesteśmy w stanie spotkać Boga. On powiedział: Byłem w konkretnym człowieku, a ty właśnie wtedy byłeś przy mnie. Tak będziemy sądzeni”.

Autorzy

Praca zbiorowa: s. Eliza Małgorzata Myk, s. Tymoteusza Gil, Łukasz Wojtusik, Piotr Żyłka

Zobacz także

Marcin Walkowicz

Marcin Walkowicz na Liturgia.pl

Autor bloga facebookowego @boskiwędrowiec, wokalista, pianista, konferansjer oraz lektor podcastów. Fotograf z zamiłowania. Wciąż poszukujący i odkrywający Boga.