Zmartwychwstanie rodzące pytania

Korzystając z okazji mojego tygodniowego pobytu na święta w domu, poprowadziłem dzisiaj wspólnotę dla Ruchu Światło-Życie mojej parafii. Zadałem prowokujące pytanie: Zmartwychwstanie - legenda czy rzeczywistość? Kiedy przygotowywałem się do tego spotkania na nowo wziąłem do ręki "Wprowadzenie w chrześcijaństwo" Kard. Ratzingera, aby pełniej zrozumieć, co to znaczy "zmartwychwstać".

Chciałbym tutaj poruszyć dwa tematy. Pierwszy to pewna obserwacja wspólnoty, w której o tym mówiłem. Drugi dotyczy tego, co przeczytałem u Ratzingera.

Wspólnota oazowa, w której dorastałem, w której w dużej mierze zrodziła się moja fascynacja liturgią, a przede wszystkim, w której odkrywałem Boży głos powołania, jest dzisiaj zupełnie inna, niż w dniu, w którym ją opuściłem, aby zacząć formację seminaryjną. Na pewno jest znacznie młodsza (przewaga gimnazjalistów), powiedziałbym nawet przejściowa (duża część uczestników jest na jeden sezon). I bynajmniej nie chodzi mi tutaj o jakieś jej wartościowanie: lepsza czy gorsza; ale o stwierdzenie prostego faktu: jest inna. Inna, gdyż zadaje inne pytania niż ja i moi przyjaciele, z którymi się formowaliśmy. Zadaje inne pytania i szuka innych odpowiedzi. Kiedy więc zadałem im pytanie o zmartwychwstanie, to nie odnalazłem tego błysku w oku, który towarzyszył nam "wiecznie poszukującym". Dla nich zmartwychwstanie jest rzeczywistością niewymagającą więcej pytań. Jest, bo jest, tak mnie nauczono, tak wierzę, po co jeszcze oto pytać? I przecież o to chodzi, o wiarę w zmartwychwstanie, o ugruntowaną wiarę, dlaczego więc mnie to niepokoi? Nie wiem, od momentu opuszczenia salki domu katechetycznego zastanawiam się, co mnie w tym niepokoi? Chyba to, że ich wiara może być zbyt naiwna, a raczej zbyt mało refleksyjna; nie negująca, nie poddająca w wątpliwość, nie zadająca pytań i nie pragnąca znaleźć odpowiedzi. Postanowiłem się tym z Wami podzielić, aby zapytać, czy faktycznie zmartwychwstanie jest tak oczywiste, że nie wymaga już więcej pytań?

Fenomenalny jest natomiast rozdział dotyczący zmartwychwstania Jezusa we "Wprowadzeniu w chrześcijaństwo". Jeśli trzeba by było streścić ten rozdział w jednym zdaniu, to chyba to byłoby najlepsze: "Zmartwychwstanie jest siłą miłości, która jest mocniejsza od śmierci".

Ratzinger mówi, że dążenie człowieka do wieczności można zrealizować tylko i wyłącznie przez trwanie w kimś drugim, ofiarowanie mu swojego życia. I faktycznie tak jest. Człowiek, z natury śmiertelny, ofiarując siebie z miłości drugiemu człowiekowi przedłuża swoje życie o jego życie. Małżonek żyje życiem współmałżonka, a dalej życiem swoich dzieci. Kapłan żyje życiem swojej wspólnoty parafialnej. Tylko przez ofiarowanie swojego życia z miłości, można je przedłużyć. Jednakże tutaj wymagany jest jeszcze drugi warunek. Ten, komu ofiaruję swoje życie musi być zupełnie inny, a więc Nieskończony, Ten, którego imię brzmi "Jest". Trwając w Nim – pisze kard. Ratzinger – jestem zarazem naprawdę bliżej siebie, niż gdy usiłuję wspierać się tylko na sobie. Na tym zasadniczo polega zmartwychwstanie Chrystusa, który oddał swoje życie z miłości do ludzi i umarł na krzyżu w całkowitym oddaniu Ojcu. Dzięki temu Jego życie stało się silniejsze niż śmierć, gdyż jest ona całkowicie przez Niego ogarnięta. Bóg Ojciec podnosi Chrystusa z martwych, gdyż ten oddał Mu swoje życie w miłości, a "nieśmiertelność zawsze wynika z miłości". Ten rozdział Kardynał Ratzinger kończy refleksją nad faktem, że uczniowie nie rozpoznawali od razu Chrystusa, kiedy Go spotykali po zmartwychwstaniu.

Poznawali Go dopiero w gestach i słowach: w łamaniu chleba i w słowach, w których wypowiadał ich imię. To pokazuje, że spotkanie ze Zmartwychwstałym dokonuje się na zupełnie innej płaszczyźnie – liturgicznej. Świat symboli liturgicznych: gestów i słów, próbuje opisać to, czego nie da się zrozumieć, wypowiedzieć, przyjąć nawet patrząc na to – jak patrzyli apostołowie. "Ze zmartywychwstałym można się spotkać tylko w słowie i sakramencie", przez co możemy "dotknąć Go", rozpoznać, uwierzyć, pokochać i pójść za Nim drogą, na której przyłączy się do nas, jak niegdyś przyłączył się do uczniów idących do Emaus.

Łącząc te dwa tematy, które poruszałem, gorąco pragnę, aby z pytania o zmartwychwstanie rodziła się refleksja, która nawet przez wątpliwości i niepewność będzie poszukiwała prawdziwej, żywej wiary. Ale jeszcze bardziej pragnę, abyśmy umieli w gestach i słowach rozpoznać Zmartwychwstałego Pana, żebyśmy nigdy nie przeszli koło Niego obojętnie, nie rozpoznając Jego Twarzy pełnej miłości.


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Ks. Krzysztof Porosło

Ks. Krzysztof Porosło na Liturgia.pl

Ksiądz archidiecezji krakowskiej (święcenia przyjął w 2013 r.). W 2015 r. rozpoczął studia doktoranckie z teologii dogmatycznej na Uniwersytecie Nawarry w Pampelunie (Hiszpania), które ukończył w 2019 r. obroną doktoratu. Od 2019 r. wykłada teologię dogmatyczną na Uniwersytecie Jana Pawła II w Krakowie. Od września 2020 r. jest diecezjalnym duszpasterzem akademickim przy Kolegiacie św. Anny w Krakowie. Pomysłodawca i współorganizator rekolekcji liturgicznych „Mysterium fascinans”, które odbywają się od 2008 r. Autor lub redaktor 15 książek poświęconych przede wszystkim zagadnieniom liturgicznym.