Złoty środek?!

Wczoraj w czasie kilkugodzinnej podróży samochodem z moimi współbraćmi, znalazł się czas na wspólne rozmowy i dyskusje. Postanowiłem poruszyć temat, który nie ukrywam nurtuje mnie od dłuższego czasu. Ujmę go w sposób opisowy, gdyż jest to raczej próba podsumowania dotychczasowej refleksji. 

Chodzi o coś, co nazwał bym problemem pluralizmu w Kościele. Na myśli mam szczególnie pluralizm, który zakłada szacunek do innej pobożności, duchowości czy formy (to ważne słowo!) liturgii. Zanim podam przykłady, przypomnę tylko, że są to PRZYKŁADY i nikogo nie chcę nimi atakować. Czasami pytam się siebie czemu obrońcy „tradycyjnej” liturgii uważają, że tylko nadzwyczajna forma rytu rzymskiego jest jedyną możliwą do przyjęcia, a moderniści z kolei na odwrót, że to „ich”. Podobne zjawiska zachodzą także pomiędzy różnymi wspólnotami, które żyją innymi stylami duchowości. Dla przykładu ktoś z charyzmatyków może uznać, że wspólnoty bazujące na tzw. pobożności ludowej (róże różańcowe etc.) „odklepują” pewne formułki, a oni naprawdę się modlą… Można by mnożyć przykłady, ale chyba te podane przeze mnie jakoś unaoczniają istniejący problem.

Obserwując pontyfikat Benedykta XVI i jego działanie można dojść do wniosku, że różnorodność form nie implikuje braku jedności w Kościele. Czy wydanie motu proprio, które „uwalnia” nie tylko formę nadzwyczajną, ale chociażby sprawowanie rytu dominikańskiego, nie jest właśnie promowaniem pluralizmu i różnorodności form. Oczywistym wydaje się, że jest możliwa jedność w różnorodności, ale jej istnienie jest zarazem bardziej wymagające dla ludzi. Mamy być przecież rozumnymi i myślącymi w wyznawanej wierze. Liturgia i modlitwa jest znakiem jedności, ale czy forma musi być ta sama? Zawsze pozostaje też pytanie, jeśli nie łączy nas forma liturgii, co jest spoiwem?

Oczywiście nie pokuszę się tutaj na podanie czegoś w rodzaju odpowiedzi. Myślę, że problem w jakiejś mierze leży w ludzkiej mentalności. Dobrym postępowaniem jest uznanie możliwości istnienia czegoś innego, co bywa także pożyteczne, z tym że dla innych osób. Przyjąć, że choć ja nigdy bym nie należał do wspólnoty X, dla kogoś właśnie ona jest drogą ku Chrystusowi, w niej może się odnaleźć i formować.

Na koniec jeszcze jedno wyjaśnienie. Pomyślałem, że warto wyjaśnić skąd taki tytuł mojego bloga. Na trasie poszukiwań czasami może się przytrafić odbicie od bandy, czy wpadnięcie w poślizg. Przykładów takich odbić i poślizgów w historii możemy znaleźć wiele. One bez wątpienia kształcą same przez się, a wyciągnięte wnioski uczą jak postępować w przyszłości. Złoty środek nie ma być utożsamiany z ewangelicznym byciem letnim, czy znajdowania się pośrodku różnych sporów i waśni… Ale z szukaniem czegoś najdoskonalszego, tej jedynej Prawdy, a nie tylko subiektywnej…


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także