Z czego Bóg będzie mnie sądził?

EWANGELIA (Łk 10,13-16)

Jezus powiedział:
„Biada tobie, Korozain! Biada tobie, Betsaido! Bo gdyby w Tyrze i Sydonie działy się cuda, które u was się dokonały, już dawno by się nawróciły, siedząc we włosiennicy i w popiele. Toteż Tyrowi i Sydonowi lżej będzie na sądzie niżeli wam.
A ty, Kafarnaum, czy aż do nieba masz być wyniesione? Aż do Otchłani zejdziesz.
Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał”.

Bardzo prosto i bardzo konkretnie: drugi człowiek jest mi zdecydowanie równy, a św. Pawłowi zdarzyło się popełnić taki pogląd, że nawet mam go (tego człowieka) traktować jako lepszego.

Jezus dziś bardzo konkretnie pokazuje co tak naprawdę wpędza do piekła. Nie jest to zły stosunek dobrych uczynków do tych trochę bardziej brudnych. Tym czymś jest pycha.

Bo czym te miasta „zgrzeszyły”? Tyr i Sydon dla przykładu to takie współczesne Las Vegas połączone z Łodzią lat 90′- tych. No siedliska zła. A im właśnie ma być lżej na sądzie niż na przykład Betsaidzie, gdzie Jezus bywał. Dlaczego? Można naprawdę mieć masę grzechów i nawet nie móc z nich wyjść i Bogu to aż tak bardzo nie przeszkadza.

Gryzie Go od zawsze brak miłości i zapatrzenie nie dalej niż czubki własnych butów. Po pierwsze dziś się można pocieszyć, że Bóg nie ma kalkulatora, a po drugie strasznie ważne jest, żeby pomyśleć ile w nas jest świadomości tego, że do bycia prawdziwym uczniem Jezusa potrzebujemy bycia chlebem dla drugiego.