Woda święcona i schody

O umysłach zbyt logicznych

Któż nie spotkał osób pomstujących na nielogiczność języka albo obyczaju. Takich co to narzekają, że bez sensu mówić schody, skoro one służą i do schodzenia, i do wchodzenia. W wersji tyleż oświeconej, co zagmatwanej: "po co mówić schody, skoro to słowo wywodzi się od wschodów, a przecież po schodach także się schodzi".

Co ma do tego woda święcona? Ano nieraz spotkałem się z opinią, że bez sensu jest żegnanie się wodą święconą przy wyjściu z kościoła. Ba! Nie tylko nie ma to sensu, ale jest wręcz bluźnierstwem, skoro woda święcona służy oczyszczeniu wchodzących do kościoła. Przeżegnanie się przy wyjściu miałoby oznaczać odcięcie się od tego, co właśnie przeżyło się w kościele. Przyznam, że nie mogę uchwycić logiki tego rozumowania. Może dlatego, że jestem entuzjastą wody święconej. Bardzo mi się podoba, kiedy na koniec nieszporów celebrans wylewa strumienie wody na głowy reszty braci.

Piszę o tym nie po to, żeby kogoś do czegoś przekonywać. W końcu mowa o typie myślenia, a nie o poszczególnych poglądach. Ot, notuję sobie.

Przy okazji przypominam wzór na wodę święconą: H2O+.


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Błażej Matusiak OP

Błażej Matusiak OP na Liturgia.pl

Urodzony w 1970 r., dominikanin, filolog klasyczny, teolog, doktor muzykologii, duszpasterz, katecheta, recenzent muzyczny, eseista i tłumacz, mieszka w czeskiej Pradze, gdzie opiekuje się polską parafią. Publikacje: Hildegarda z Bingen. Teologia muzyki (Kraków 2003); recenzje płytowe w Canorze, cykl audycji „Musica in Ecclesia” w Radiu Józef.