Wielkanoc Baranka
W liturgii rzymskiej, w dzień Wielkanocy (a w niektórych kościołach i przez całą oktawę) śpiewa się wielkanocną sekwencję Victimae paschali (polski przekład: Niech w święto radosne paschalnej ofiary).
Jej autorem jest Wipo, kapelan dwóch cesarzy rzymskich, Konrada II i Henryka III, który zmarł ok. 1050 roku.
Victimae paschali laudes immolent Christiani.
Niech chrześcijanie składają w ofierze pochwały ofierze wielkanocnej. Tak można by przełożyć to zdanie. Dwa razy mowa w nim o ofierze, raz o naszej, raz o tej, którą jest sam Pan.
Chrystus określony jest tutaj jako victima – czyli zwierzę ofiarne; w dalszej części sekwencji nazywany jest Barankiem. O Baranku słyszymy już od wielkoczwartkowego wieczoru: Hebrajczycy zabijają baranka przed wyjściem z Egiptu, a jego krew oznacza i zabezpiecza ich domy. W Wielki Piątek czytamy o Słudze Pana, który był jak baranek prowadzony na rzeź, a św. Jan w swojej Ewangelii odnosi do Chrystusa prawny przepis paschalnej wieczerzy, dotyczący początkowo spożywanego przez Izraelitów baranka – kości jego nie będą łamane. Z opisu Męki Pańskiej, według św. Jana, wynika, że Chrystus Pan umarł na krzyżu w porze, kiedy w świątyni jerozolimskiej rytualnie zabijano paschalne baranki. W Wielką Sobotę śpiewamy w oficjum, że Chrystus jest Barankiem, zabitym za grzechy świata. Wreszcie, w Wielką Noc, diakon nam ogłasza, że obchodzimy święta paschalne, w czasie których zabijany jest prawdziwy Baranek, a krew Jego uświęca domy wierzących. A wieczorem w dzień Zmartwychwstania cały hymn nieszporny mówi nam o Chrystusie-Baranku.
Wszystkie te opisy są zgodne: Baranek musi być zabity, jest ofiarnym zwierzęciem. To jest właśnie victima, którą jest prawdziwy Baranek, Chrystus Pan. W Apokalipsie czytamy o Baranku, który został – dosłownie – zarżnięty (Ap 5:6.9), a jednak żyje i stoi przed Bogiem. Zarzynano rytualnie ofiarne zwierzęta, victimae. Taką właśnie ofiarą jest sam Pan. Nie można o tym zapominać; zresztą, On nie pozwoli o tym zapomnieć, wystarczy spojrzeć na paschał i zobaczyć w nim pięć gwoździ, symbolizujących rany Zmartwychwstałego, przypomnieć sobie wielkanocne Ewangelie, w których Pan pokazuje uczniom przebite ręce, nogi i bok. Baranek został naprawdę zabity, ale też naprawdę powstał do nowego życia. Ofiara została złożona i przyjęta.
Chrześcijanie mają składać swoje uwielbienia jako ofiarę dla Baranka, który jest Ofiarą, ale ich ofiara jest inna. Immolare dosłownie znaczy: posypywać mąką ofiarną, rytualny gest – orkiszową mąką posypywano głowę zwierzęcia, zabijanego w ofierze. Nasza ofiara jest więc prostsza, można rzec – bezkrwawa. (Oczywiście, pierwotnie zwierzę, posypane mąką, zabijano, i – jak sądzę – robił to ten sam kapłan, więc ofiara była jak najbardziej krwawa.) Nasza ofiara, wobec ofiary Baranka, jest mizerna, a przecież przyjęta przez Niego. Połączona z Jego ofiarą. Można rzec, że do Jego ofiary – victima – my dodajemy naszą – immolatio. On jest zabijany w ofierze, my tylko sypiemy garść ofiarnej mąki, przynosząc do ołtarza chleb, i w ten sposób przez Baranka, z Nim i w Nim oddana jest Bogu, Ojcu wszechmogącemu, w jedności Ducha Świętego, wszelka cześć i chwała przez wszystkie wieki wieków. Amen.
Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.
Zobacz także
-
Liturgia w soczewce: XXXI niedziela zwykła, rok...
„Liturgia w soczewce” to propozycja komentarzy do tekstów liturgii niedzielnej Mszy świętej, byśmy mogli jeszcze... więcej
-
Listopadowy numer „W drodze”: Bierzcie i jedzcie
Najnowszy numer miesięcznika „W drodze”: o komunii, która ma nam dawać duchową siłę, o tym,... więcej
-
Liturgia w soczewce: XXX niedziela zwykła, rok...
„Liturgia w soczewce” to propozycja komentarzy do tekstów liturgii niedzielnej Mszy świętej, byśmy mogli jeszcze... więcej
-
29 lis
Wrocław: Warsztaty Muzyczno-Liturgiczne + Rekolekcje na początku Adwentu
Dominikanie we Wrocławiu i Schola OP po raz kolejny organizują… więcej
Marcin L. Morawski
Filolog (ale nie lingwista) o mentalności Anglosasa z czasów Bedy. Szczególnie bliska jest mu teologia Wielkiej Soboty. Miłośnik Tolkiena, angielskiej herbaty, Loreeny McKennitt i psów wszelkich ras. Uczy greki, łaciny i gockiego. Czasami coś tłumaczy, zdarza mu się i wiersz napisać. Interesuje się greką biblijną oraz średniowieczną literaturą łacińską i angielską. Członek International Society of Anglo-Saxonists, Henry Bradshaw Society.