Wespół w zespół oraz indywidualnie

Pusty dziś był parapet ostatniego okna w północnym skrzydle krużganków. Niepokojąco pusty, bo pora była już godna a nas raptem dwoje było, oboje podgrypieni. Z czeluści zakrystii wynurzył się o. Grzegorz i pełni nadziei, że jednak Pan pomnoży naszą liczbę, zawładnęliśmy Albertem. To znaczy salą św. Alberta.

Pan jak zwykle był niezawodny i wkrótce osiągnęliśmy znaczącą liczbę osób ośmiu. Mniej, niż ustawa przewiduje, ale jednak sporo. Prześpiewaliśmy antyfony z trzeciego nokturnu i nawet cały jeden psalm (ton szósty tonem zdradliwym i wymagającym dłuższego oswajania - tako rzecze doświadczenie), a potem zasiedliśmy do "Te Deum". Szło dobrze, trochę pobłądziliśmy przy pierwszej zmianie melodii, ale daliśmy radę, póki nie nadszedł ten fragment. Nad nutami piękną kursywą wypisano: "Hic versus genuflectitur" (ten wers klęczymy) i chyba ten gest ma przygotować duchowo na uznanie własnej małości przy wersach następnych. Chór je zaczyna od "Aeterna fac", zaś zbieżność brzmieniowa ostatniego słowka z pewnym słówkiem angielskim kusi do stworzenia pewnej teorii spiskowej, ale nie wypada czytelniczych ócz niewinnych kalać. Dobrze, że jest możliwość wielokrotnego powtórzenia i wyczyszczenia niepewności co do brzmienia poszczególnych czarnych kwadratowych.

Po przypomieniu hymnu przyszedl czas na indywidualne śpiewanie. Powtarzaliśmy czytania, przy okazji przypominając sobie co ciekawsze wpadki z zeszłego roku ("Czytanie z Księgi Izajasza, biskupa" stało się jednym z naszych wewnętrznych powiedzonek) oraz znów patrząc z niejaką nieśmiałością na całoakapitowe zdania i nowe melodie wezwań po czytaniach z Pisma. Sporo drogi już przeszliśmy, ale jeszcze wiele przed nami. Trzeba będzie popracować także w domu nad swoim tzw. aparatem. Przeponę ponaciągać, rozluźnić gardło, doszyć worki powietrzne do płuc...

A przede wszystkim wbić sobie głęboko w serce i myśl, że Bóg nie jest koneserem. Przede wszystkim ma być z miłością śpiewane, reszta będzie wtedy nam dodana.

Pusty dziś był parapet ostatniego okna w północnym skrzydle krużganków. Niepokojąco pusty, bo pora była już godna a nas raptem dwoje było, oboje podgrypieni. Z czeluści zakrystii wynurzył się o. Grzegorz i pełni nadziei, że jednak Pan pomnoży naszą liczbę, zawładnęliśmy Albertem. To znaczy salą św. Alberta.

Pan jak zwykle był niezawodny i wkrótce osiągnęliśmy znaczącą liczbę osób ośmiu. Mniej, niż ustawa przewiduje, ale jednak sporo. Prześpiewaliśmy antyfony z trzeciego nokturnu i nawet cały jeden psalm (ton szósty tonem zdradliwym i wymagającym dłuższego oswajania – tako rzecze doświadczenie), a potem zasiedliśmy do "Te Deum". Szło dobrze, trochę pobłądziliśmy przy pierwszej zmianie melodii, ale daliśmy radę, póki nie nadszedł ten fragment. Nad nutami piękną kursywą wypisano: "Hic versus genuflectitur" (ten wers klęczymy) i chyba ten gest ma przygotować duchowo na uznanie własnej małości przy wersach następnych. Chór je zaczyna od "Aeterna fac", zaś zbieżność brzmieniowa ostatniego słowka z pewnym słówkiem angielskim kusi do stworzenia pewnej teorii spiskowej, ale nie wypada czytelniczych ócz niewinnych kalać. Dobrze, że jest możliwość wielokrotnego powtórzenia i wyczyszczenia niepewności co do brzmienia poszczególnych czarnych kwadratowych.

Po przypomieniu hymnu przyszedl czas na indywidualne śpiewanie. Powtarzaliśmy czytania, przy okazji przypominając sobie co ciekawsze wpadki z zeszłego roku ("Czytanie z Księgi Izajasza, biskupa" stało się jednym z naszych wewnętrznych powiedzonek) oraz znów patrząc z niejaką nieśmiałością na całoakapitowe zdania i nowe melodie wezwań po czytaniach z Pisma. Sporo drogi już przeszliśmy, ale jeszcze wiele przed nami. Trzeba będzie popracować także w domu nad swoim tzw. aparatem. Przeponę ponaciągać, rozluźnić gardło, doszyć worki powietrzne do płuc…

A przede wszystkim wbić sobie głęboko w serce i myśl, że Bóg nie jest koneserem. Przede wszystkim ma być z miłością śpiewane, reszta będzie wtedy nam dodana.


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Vigilantes - schola chorałowa

Vigilantes - schola chorałowa na Liturgia.pl

Uszy nie mają tego samego przywileju, co oczy, gdyż nie posiadają powiek (Giovanni Carlo Ballola). Vigilantes to schola chorałowa wykonująca wigilie świąt i uroczystości. Śpiewamy wspólnie od 4 lat.Jesteśmy związani z krakowskim Dominikańskim Ośrodkiem Liturgicznym. Wizytówka grupy dostępna jest pod adresem http://www.liturgia.dominikanie.pl/grupa_choralowa,4.html