Do końca prawie 90-letniego życia babci Kundzi moja mama witając się z nią i żegnając całowała jej ręce. Było tak, odkąd pamiętam. Przyjmowałam ten rytuał, zakorzeniony w mojej rodzinie zamieszkującej z dziada pradziada na terenie dawnych Prus Wschodnich, za naturalny i oczywisty. Ale nie zwyczajny.
Widzę to jak dziś: mama pochyla się przed babcią, babcia w skupieniu podaje jej swoje dłonie; obie przy tym milczą. Jako dziecko nie rozumiałam, co się dzieje, ale wyczuwałam powagę i wielkość tej chwili. Dorosła kobieta okazywała szacunek i cześć swojej matce – jako matce właśnie, spracowanej i ciężko doświadczonej przez życie.
Dziś już chyba nic z tego zwyczaju w moich stronach nie pozostało, sama też go nie przejęłam i nie przekażę swoim córkom.
Wspomnienie rąk babci Kundzi naszło mnie w związku ze znalezioną właśnie informacją o rękach dawno zmarłego człowieka imieniem Ludwik, których wydania po ekshumacji jego szczątków odmówili władzom państwowym mieszkańcy rodzinnej miejscowości. Urna z rękoma Ludwika pozostała na miejscowym cmentarzu, reszta prochów zaś została przeniesiona do paryskiego Panteonu. Tak w setną rocznicę śmierci uczczono Ludwika Braille’a, twórcę systemu języka dotykowego dla niewidomych. Teraz, dwieście lat po jego urodzinach, świat obchodzi Międzynarodowy Rok Braille’a.
Ręce to szczególna część ludzkiego ciała. Pewnie dlatego ich wizerunek na żydowskich macewach symbolizuje postać ludzką. Gdy ręka unosi dzban, wskazuje na zmarłego z rodu lewitów; gdy wrzuca monetę do skarbonki, upamiętnia dobroczyńcę; gdy trzyma gęsie pióro lub księgę – pisarza. Na nagrobkach potomków rodu kapłańskiego (kohenów) ręce unoszą się w geście błogosławieństwa.
Błogosławieństwo – czyż nie jest to gest zaniedbany dziś przez chrześcijan? Może dlatego, że powszechnie sądzi się o nim, iż Kościół zarezerwował go dla tylko duchownych. A przecież – jeśli dobrze rozumiem KKK i przepisy liturgiczne – błogosławić może każdy (ochrzczony). Każdy z nas może błogosławić: starzejących się rodziców, zasypiające dziecko, przyjaciółkę na nowym etapie życia, smutnego męża. Nakreślony na czole znak krzyża wraz z modlitwą, choćby najkrótszą, jak przywołanie Trójcy Świętej czy akt strzelisty, niesie duchową moc.
Rozumie to 103-letnia babcia Weronika z Białegostoku. Poproszona o błogosławieństwo, wcale się prośbie nie dziwi. Niczym królowa kładzie ręce na głowie klęczącego przed nią mężczyzny i bez chwili zastanowienia wypowiada improwizowaną modlitwę, w której pamięta o potrzebach całej rodziny.
Wieziemy z mężem to błogosławieństwo do Krakowa jak jaki skarb.
Do końca prawie 90-letniego życia babci Kundzi moja mama witając się z nią i żegnając całowała jej ręce. Było tak, odkąd pamiętam. Przyjmowałam ten rytuał, zakorzeniony w mojej rodzinie zamieszkującej z dziada pradziada na terenie dawnych Prus Wschodnich, za naturalny i oczywisty. Ale nie zwyczajny.
Widzę to jak dziś: mama pochyla się przed babcią, babcia w skupieniu podaje jej swoje dłonie; obie przy tym milczą. Jako dziecko nie rozumiałam, co się dzieje, ale wyczuwałam powagę i wielkość tej chwili. Dorosła kobieta okazywała szacunek i cześć swojej matce – jako matce właśnie, spracowanej i ciężko doświadczonej przez życie.
Dziś już chyba nic z tego zwyczaju w moich stronach nie pozostało, sama też go nie przejęłam i nie przekażę swoim córkom.
Wspomnienie rąk babci Kundzi naszło mnie w związku ze znalezioną właśnie informacją o rękach dawno zmarłego człowieka imieniem Ludwik, których wydania po ekshumacji jego szczątków odmówili władzom państwowym mieszkańcy rodzinnej miejscowości. Urna z rękoma Ludwika pozostała na miejscowym cmentarzu, reszta prochów zaś została przeniesiona do paryskiego Panteonu. Tak w setną rocznicę śmierci uczczono Ludwika Braille’a, twórcę systemu języka dotykowego dla niewidomych. Teraz, dwieście lat po jego urodzinach, świat obchodzi Międzynarodowy Rok Braille’a.
Ręce to szczególna część ludzkiego ciała. Pewnie dlatego ich wizerunek na żydowskich macewach symbolizuje postać ludzką. Gdy ręka unosi dzban, wskazuje na zmarłego z rodu lewitów; gdy wrzuca monetę do skarbonki, upamiętnia dobroczyńcę; gdy trzyma gęsie pióro lub księgę – pisarza. Na nagrobkach potomków rodu kapłańskiego (kohenów) ręce unoszą się w geście błogosławieństwa.
Błogosławieństwo – czyż nie jest to gest zaniedbany dziś przez chrześcijan? Może dlatego, że powszechnie sądzi się o nim, iż Kościół zarezerwował go dla tylko duchownych. A przecież – jeśli dobrze rozumiem KKK i przepisy liturgiczne – błogosławić może każdy (ochrzczony). Każdy z nas może błogosławić: starzejących się rodziców, zasypiające dziecko, przyjaciółkę na nowym etapie życia, smutnego męża. Nakreślony na czole znak krzyża wraz z modlitwą, choćby najkrótszą, jak przywołanie Trójcy Świętej czy akt strzelisty, niesie duchową moc.
Rozumie to 103-letnia babcia Weronika z Białegostoku. Poproszona o błogosławieństwo, wcale się prośbie nie dziwi. Niczym królowa kładzie ręce na głowie klęczącego przed nią mężczyzny i bez chwili zastanowienia wypowiada improwizowaną modlitwę, w której pamięta o potrzebach całej rodziny.
Wieziemy z mężem to błogosławieństwo do Krakowa jak jaki skarb.
Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.