Re: Czytania na Dzień Niepodległości
To jest mój bardzo mocno opóźniony komentarz do wpisu p. Krzysztofa Jankowiaka sprzed miesiąca. Myślałem od razu żeby jakoś nawiązać, ale potem zrezygnowałem, ponieważ generalnie bardzo się pilnuję żeby nie wychodzić poza tematy ściśle liturgiczne. W końcu jednak, wykazując się przysłowiowym refleksem emerytowanego szachisty, postanowiłem coś napisać.
Sprawy publiczne też są częścią Corbonowskiej „liturgii życia”.
Po przeczytaniu tekstu p. Jankowiaka skomentowałem: „Zgoda, ale…” „Zgoda” dotyczy pierwszej części wpisu, „ale” dotyczy drugiej. Uważam że coś trzeba do tego dopowiedzieć, ponieważ ten medal ma także swoją drugą stronę. Nie jest to jakiś systematyczny artykuł, raczej dotknięcie kilku spraw.
Po pierwsze, myślę że przeważająca część głosów typu „za komuny było lepiej” nie ma nic wspólnego z żadną tęsknotą za komuną, tylko jest wyrazem gorzkiego rozczarowania własnym państwem. W naturalny sposób wymaga się więcej od państwa własnego niż od tego o którym z góry wiadomo, że jest niesuwerenne. We własnym państwie boli o wiele bardziej, gdy jego aparat okazuje się niewydolny, skorumpowany, bezduszny a nawet wrogi. Żeby sięgnąć po konkretny przykład spoza wielkiej polityki a bezpośrednio dotyczący zwykłych ludzi – narastający i coraz poważniejszy problem niszczenia rodzin przez odbieranie dzieci pod byle pretekstem, na mocy urzędniczej samowoli, pozwalającej nawet muszki owocówki w mieszkaniu podciągnąć pod „zagrożenie dla zdrowia i życia dzieci” (drastyczny przykład z Niska, gdzie w ciągu minionych 5 lat odebrano rodzinom łącznie 393 dzieci). Można by powiedzieć, że w tej sprawie rzeczywiście „za komuny było lepiej”, ale to nie do końca tak. De facto jest to w prostej linii twórcza kontynuacja PRL-owskiego (szerzej: totalitarnego) mechanizmu funkcjonowania urzędników państwowych, którzy nie są sługami a panami. Inny przykład, bardziej polityczny, ale też dotyczący zwykłych ludzi. Rząd zrobił skok na pieniądze z OFE, a Trybunał Konstytucyjny uznał to za zgodne z Konstytucją, w imię stabilności budżetowej. Jacek Rostowski po wyroku TK powiedział, że teraz nikt już nie odważy się nazwać tego kradzieżą, co Rafał Ziemkiewicz trafnie skomentował: „Nie, to oznacza tylko, że według TK kradzież jest zgodna z Konstytucją”. Co ma powiedzieć szary obywatel okradany przez własne państwo w majestacie prawa? Jacek Fedorowicz (kiedyś znakomity satyryk) w tekście o cenzurze z 1984 r. powiedział komentując ówczesną ustawę o cenzurze: „Prawo jest bezprawne i tyle”. Porównywanie III RP z PRL nie jest wcale tak bezsensowne, jak chce to widzieć p. Krzysztof, gdyż po „transformacji ustrojowej” w wielu obszarach istnieje pełna ciągłość zasad funkcjonowania a nawet ciągłość personalna, przy zmianie fasady i symboli. Parę lat temu znalazłem w internecie mnóstwo nagrań dawnej radiowej audycji satyrycznej „60 minut na godzinę”, głównie z lat 1980-1981, ale było też trochę wcześniejszych. Słuchając po latach choćby baśni Marcina Wolskiego o Amirandzie czy kultowych cykli Fedorowicza z Kolegą Kierownikiem „Dyrekcja cyrku w budowie” i „Redakcja łączności z terenem” bądź wierszy Andrzeja Zaorskiego (np. świetny „Niech się tym zajmie prokurator”) skojarzenia z naszymi kontekstami społeczno-politycznymi nasuwały mi się same.
Po drugie, sprawa niepodległości. Pytania o faktyczny zakres naszej niepodległości są poważne i trzeba je stawiać. Nie mówię o jakichś wiecowych krzykach „Ojczyzna ginie!”, tylko o bardzo konkretnych kwestiach, jak choćby o przejęciu przez obcy kapitał mnóstwa polskich firm (przemysł, banki, telekomunikacja) czy bardzo dużej części rynku prasy. Ciekawe zestawienia tutaj:
http://www.madeinpolska.net/teksty/rozpoznawanie-swoich-media-1-prasa-codzienna/
http://www.madeinpolska.net/teksty/rozpoznawanie-swoich-media-tygodniki/
http://www.madeinpolska.net/firmy-wyprzedane/
I niech nikt nie mówi bredni, że „kapitał nie ma narodowości” i że są to sprawy bez związku z naszą faktyczną niepodległością. Oczywiście wiem, że sprawa polskiego czy obcego kapitału to nie wszystko (np. „Gazeta Wyborcza” to kapitał polski i co z tego?), ale chodzi mi o to, że utrata czy ograniczenie niepodległości wcale nie musi łączyć się z najazdem obcych wojsk czy wymazaniem kraju z mapy świata. W zupełności może wystarczyć gospodarka i wpływanie na opinię przez rynek mediów. Pytanie w czyim interesie są podejmowane u nas decyzje gospodarcze nie jest pytaniem oszołoma. Aha, byłbym zapomniał. Jeszcze sprawa służb. Do czasu likwidacji WSI w 2006 r. mieliśmy wywiad i kontrwywiad wojskowy będący bez żadnej zmiany (poza nazwą) kontynuacją służb PRL-owskich, z ludźmi kształconymi przez sowieckie GRU. To tak jakby mieć w komputerze program antywirusowy nie tylko nieaktualny, ale wręcz będący nośnikiem wirusów i programów szpiegujących (ta jedna sprawa likwidacji WSI wystarczy, żebym dobrze oceniał rządy PiS w latach 2005-2007). Mała analogia historyczna. I Rzeczpospolita formalnie utraciła niepodległość w 1795 r., ale faktycznie stanowiła dominium rosyjskie już od roku 1717. Obie późniejsze elekcje były pod dyktando rosyjskie, druga z nich szczególnie żenująca, gdy Stanisław August doszedł do tronu przez łóżko Katarzyny. A gdyby ktoś, zwłaszcza w czasach Augusta III, mówił że z Rzecząpospolitą jest coś nie w porządku, większość by to wyśmiała, przekonana że żyje w złotych czasach.
Po trzecie, niemałej część naszej elity wręcz zależy na tym, żebyśmy byli państwem niesuwerennym. Jak inaczej nazwać niedawną inicjatywę polityków PO, żeby spór z obecnym rządem przenieść na forum Parlamentu Europejskiego (na szczęście na razie się wstrzymali), czy kampanię medialną polityków i dziennikarzy związanych z minioną ekipą, skarżących się na polski rząd w obcych mediach, choćby ta sprawa:
http://niezalezna.pl/73777-dziennikarze-wyborczej-blogerami-niemieckiej-gazety-donosza-na-polske
A rekord pobił niezrównany Stefan Niesiołowski, który pobiegł na skargę do rosyjskiego „Sputnika”. Angażowanie czynników zewnętrznych w walce z wewnętrznym przeciwnikiem politycznym, analogia z Targowicą jest całkiem na miejscu (Targowiczanie też działali w imię haseł o obronie wolności).
Reasumując, jak najbardziej zgadzam się z p. Krzysztofem, że winniśmy mieć wdzięczność za dar niepodległości, ale ta wdzięczność nie polega na życiu w błogim przeświadczeniu, że mamy za sobą pasmo 26 lat sukcesów, czy wręcz, jak nam chcieli wmawiać politycy słusznie odsunięci od władzy, że ostatnie ćwierćwiecze to najlepszy czas dla Polski w ciągu ostatnich kilkuset lat albo i w całej historii. Wdzięczność wyraża się rownież w podejmowaniu odpowiedzialności za naprawę państwa i za umacnianie jego niepodległości. Dlatego cieszę się, że w tym roku wygrała akurat ta ekipa rządząca, m.in. moimi głosami. Oczywiście jest ryzyko że okażą się na to za słabi albo zawiodą w inny sposób. Podpisuję się pod zdaniem, które powiedział na niedawnym spotkaniu autorskim bardzo ceniony przeze mnie publicysta Piotr Gociek: „Nie jest dla mnie ważne, jak się nazywa partia, która będzie naprawiała Polskę, tylko niech ją rzeczywiście naprawia” (zacytowałem z pamięci, ale wiernie; to było na promocji jego świetnej książki „POzamiatane. Jak Platforma Obywatelska porwała Polskę” – „porwała” w trzech znaczeniach: uwiodła, zawłaszczyła dla siebie i porozrywała na kawałki).
Jeszcze nawiązując do pierwszej części wpisu p. Krzysztofa, czyli do czytania z Księgi Mądrości, które przypadło w tym roku na 11 listopada. To było akurat w przeddzień pierwszego posiedzenia nowo wybranego Sejmu i krótko przed zaprzysiężeniem nowego rządu. Uważam że czytanie z Mdr 6, 1-11 było dobrym podsumowaniem tego czym były 8-letnie rządy koalicji PO-PSL, ale jednocześnie stanowiło napomnienie na start dla rządu nowego.
Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.
Zobacz także
-
Po wyborach: Deo gratias!
Wprawdzie było to nieoficjalnie jasne już wczoraj wieczorem, ale po oficjalnym ogłoszeniu przez PKW rozdziału... więcej
-
Po manifestacji
Ponieważ w sobotę na blogu wspomniałem o planowanej w Warszawie manifestacji „Stop deprawacji w edukacji”,... więcej
-
Jutro na Plac Zamkowy
Ponieważ nie mam na jutro przyjętych szczególnych zobowiązań, które zatrzymywałyby mnie w Lublinie, nie mogę... więcej
-
29 lis
Wrocław: Warsztaty Muzyczno-Liturgiczne + Rekolekcje na początku Adwentu
Dominikanie we Wrocławiu i Schola OP po raz kolejny organizują… więcej
Maciej Zachara MIC
Urodzony w 1966 r. w Warszawie. Marianin. Rocznik święceń 1992. Absolwent Papieskiego Instytutu Liturgicznego na rzymskim "Anselmianum". W latach 2000-2010 wykładał liturgikę w WSD Księży Marianów w Lublinie, gdzie pełnił również posługę ojca duchownego (2005-2017). W latach 2010-2017 wykładał teologię liturgii w Kolegium OO. Dominikanów w Krakowie. Obecnie pracuje duszpastersko w parafii Niepokalanego Poczęcia NMP przy ul. Bazylianówka w Lublinie. Ponadto jest prezbiterem wspólnoty neokatechumenalnej na lubelskiej Poczekajce, a także odprawia Mszę św. w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego w rektoralnym kościele Niepokalanego Poczęcia NMP przy ul. Staszica w Lublinie....