Papież Franciszek a liturgia tradycyjna
Przytaczam w tym wpisie wiadomość, którą znalazłem na blogu o. Matiasa Augé CMF (emerytowany profesor liturgii na rzymskim Anselminaum, znam go osobiście, był drugim recenzentem mego doktoratu), on z kolei przytacza ją za dwoma portalami tradycyjnymi (Messainlatino.it i Rorate Coeli). Do tego dodaję parę słów własnego komentarza.
Oto wiadomość z blogu o. Augé:
„W piątek 14 lutego papież Franciszek przyjął na audiencji biskupów z Republiki Czeskiej, przybyłych do Rzymu z wizytą ad limina. Jak zwykle bywa przy takich okazjach, papież wysłuchał pytań i obserwacji biskupów. Abp Jan Graubner ujawnił wobec sekcji czeskiej Radia Watykańskiego, że papież, mówiąc o tych co kochają dawną liturgię, powiedział mu, że rozumie kiedy starsze pokolenie chce powrócić do tego czym żyło, ale że zupełnie nie jest w stanie zrozumieć dlaczego chcą tego także młodsze pokolenia.
Kiedy bardziej to zgłębiam – powiedział papież – odkrywam, że jest to rodzaj mody. A ponieważ chodzi o modę, nie należy nadawać temu zbyt wielkiego znaczenia. Trzeba tylko okazać nieco cierpliwości i uprzejmości wobec osób uzależnionych od pewnego sposobu działania, ale uważam też za bardzo ważne iść w głąb spraw, ponieważ jeśli nie pogłębimy tych tematów, nie zbawi nas żadna forma liturgii, którakolwiek by nie była”.
Tyle relacja, tutaj można ją przeczytać w oryginale. O. Augé uważa ją za wiarygodną, ponieważ jest ona bardzo podobna do relacji jednego z włoskich biskupów sprzed kilku miesięcy. Dla jasności, sam o. Augé solidaryzuje się ze stanowiskiem papieża.
Od siebie dodam parę uwag na temat przytoczonej tu relacji.
Po pierwsze, słowa papieża nie są do końca jasne. Nie za bardzo wiadomo co to znaczy „iść w głąb”, o jakie konkretne „tematy” chodzi oraz co to ma znaczyć z tymi „osobami uzależnionymi od pewnego sposobu działania” (nic nie zmyślam, przełożyłem dosłownie „dipendenti da un certo modo di fare”), ale w to bym się nie wdawał. Trzeba pamiętać, że nie jest to stenogram, a jedynie przytoczenie relacji abpa Graubnera, czyli w sumie trochę taki głuchy telefon. Dlatego poprzestałbym na komentowaniu ogólnego sensu wypowiedzi papieża, który jest wystarczająco czytelny, a nie czepiałbym się konkretnych sformułowań.
Po drugie, diagnoza papieża co do mody na liturgię tradycyjną. Jest to diagnoza sytuacji dość powierzchowna i dokonana na zasadzie „pars pro toto”. Nie wątpię, że zwrot ku tradycyjnej liturgii u części osób może być faktycznie kwestią mody, ale przypisanie tego en bloc wszystkim, którzy wychowawszy się na liturgii zreformowanej wybrali potem liturgię dawniejszą, wygląda trochę niepoważnie. Mówimy m.in. o ludziach, którzy takiego wyboru dokonali już dobre parędziesiąt lat temu, są mu wierni i dzisiaj w przywiązaniu do dawniejszej liturgii wychowują swoje dorastające dzieci (myślę tu o szeregu konkretnych osób znanych mi osobiście). Ponadto osoby te wykazywały przez długie lata (i często nadal muszą wykazywać) dużo cierpliwości i determinacji w rozmowach z niechętnymi proboszczami, rektorami kościołów, kurialistami i samymi biskupami. Ci, którzy idą za chwilową modą, z reguły zniechęcają się po pierwszych trudnościach. Ta rzekoma chwilowa moda w wielu przypadkach okazuje się jakoś dziwnie stabilna.
Po trzecie, jeśli to jest kwestia tylko chwilowej mody oraz sprawa bez większego znaczenia, to dlaczego postanowił ją uregulować Benedykt XVI, znacząco zmieniając obowiązujące wcześniej prawo? Już po paru wcześniejszych watykańskich przeciekach miałem wrażenie, że Franciszek nie bardzo rozumie sensu działań swego poprzednika w tym względzie, a ta relacja tylko to potwierdza.
Po czwarte, kwestia pokoleniowa, którą podkreślił papież. Franciszek w swoim niezrozumieniu dla osób wychowanych na liturgii zreformowanej a zwracających się ku liturgii tradycyjnej, sam okazuje się bardzo typowym reprezentantem swojego własnego pokolenia. To właśnie pokolenie obecnych 70- i 80-latków, ludzie których młodość przypadła na lata Soboru, dziś wykazuje największy opór i niezrozumienie wobec Summorum Pontificum. Dlaczego tak jest, można by dłużej się zastanawiać. Myślę, że patrzą na tradycyjną liturgię przez pryzmat dość miernej praktyki z czasów ich dzieciństwa, a na posoborową reformę przez pryzmat jej szczytnych założeń, bez dostrzegania jej ograniczeń i słabości. Szkoda że papież nie wychodzi poza horyzont swojego własnego doświadczenia pokoleniowego.
Po piąte, ta relacja oczywiście nie ucieszy osób przywiązanych do tradycyjnej liturgii, ale ja dostrzegam w niej także pozytywy:
a. Skoro papież „idzie w głąb tego tematu”, to zawsze może zmienić swój ogląd sytuacji i swoją opinię. Duchowość ignacjańska, w której uformował się Franciszek, jest realistyczna i bazuje na faktach a nie na abstrakcyjnych ideach.
b. To że cała ta sprawa dla papieża „nie ma większego znaczenia”, może dla tradycjonalistów brzmieć nieprzyjemnie, a słowa o cierpliwości i uprzejmości zdają się tu brzmieć dość protekcjonalnie i lekceważąco (cały czas pamiętając, że nie jest to stenogram słów papieża), ale z tego wynika zarazem, że nie zamierza on podejmować żadnych działań w kierunku odwołania bądź ograniczenia Summorum Pontificum. Ktoś pewnie zaraz wyciągnie kwestię Franciszkanów Niepokalanej jako dowód na to, że papież już takie działania podjął, ja jednak uparcie twierdzę, że to jak na razie jednostkowy przypadek, na podstawie którego nie ma sensu formułować żadnych wniosków ogólnych.
c. Nie wiemy dokładnie jaki był szerszy kontekst słów papieża, ale wygląda na to, że abp Graubner sygnalizował papieżowi jakieś swoje problemy z tradycjonalistami (Graubner jest ordynariuszem ołomunieckim, nie znam tamtejszej sytuacji), a papież go uspokajał i mitygował. Wynika z tego, że chociaż może nie rozumieć on sensu Summorum Pontificum, to jednak – w odróżnieniu od wielu krytyków Benedykta XVI – nie uważa on obecności liturgii tradycyjnej w Kościele posoborowym za skandal i kamień obrazy. Jest to kolejny sygnał, że nie zamierza on zmieniać istniejącego obecnie prawa.
Na koniec, w razie jakby ktoś z czytających zgorszył się samym faktem, że ośmielam się nie zgadzać ze stanowiskiem papieża Franciszka, przypomnę słowa włoskiego teologa prof. Andrei Grillo, nieprzejednanego krytyka Benedykta XVI, że miłość wobec papieża i synowskie posłuszeństwo muszą iść w parze ze szczerością i nie oznaczają że trzeba zgadzać się z każdym jego słowem, teolog zaś nie może być dworskim potakiwaczem.
Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.
Zobacz także
-
Licheń: Warsztaty liturgiczne „Ars Celebrandi” już po raz jedenasty
Od czwartku 4 lipca 2024 w sanktuarium Matki Bożej Licheńskiej Bolesnej Królowej Polski w Licheniu... więcej
-
Licheń: Trwa 10. edycja warsztatów Ars Celebrandi...
W Licheniu rozpoczęła się jubileuszowa, 10. edycja warsztatów liturgicznych Ars Celebrandi. Ok. 200 osób –... więcej
-
„Desiderio desideravi” – beczka miodu z łyżką...
Stare polskie powiedzenie o łyżce dziegciu w beczce miodu jest z mojej strony najlepszym komentarzem... więcej
-
29 lis
Wrocław: Warsztaty Muzyczno-Liturgiczne + Rekolekcje na początku Adwentu
Dominikanie we Wrocławiu i Schola OP po raz kolejny organizują… więcej
Maciej Zachara MIC
Urodzony w 1966 r. w Warszawie. Marianin. Rocznik święceń 1992. Absolwent Papieskiego Instytutu Liturgicznego na rzymskim "Anselmianum". W latach 2000-2010 wykładał liturgikę w WSD Księży Marianów w Lublinie, gdzie pełnił również posługę ojca duchownego (2005-2017). W latach 2010-2017 wykładał teologię liturgii w Kolegium OO. Dominikanów w Krakowie. Obecnie pracuje duszpastersko w parafii Niepokalanego Poczęcia NMP przy ul. Bazylianówka w Lublinie. Ponadto jest prezbiterem wspólnoty neokatechumenalnej na lubelskiej Poczekajce, a także odprawia Mszę św. w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego w rektoralnym kościele Niepokalanego Poczęcia NMP przy ul. Staszica w Lublinie....