Ostrzeżenia i błogosławieństwa u Łukasza

Wokół tego tekstu w historii chrześcijaństwa nagromadziły się nieprzebrane pokłady bezdennej głupoty, nieprawdy i nieczystości. A przecież można go przyjąć niewinnie.

On zaś podniósł oczy na swoich uczniów i mówił: „Błogosławieni [jesteście], ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże. Błogosławieni, którzy teraz głodujecie, albowiem będziecie nasyceni. Błogosławieni, którzy teraz płaczecie, albowiem śmiać się będziecie. Błogosławieni jesteście, gdy ludzie was znienawidzą i gdy was wyłączą spośród siebie, gdy zelżą was i z powodu Syna Człowieczego odrzucą z pogardą wasze imię jako niecne; cieszcie się i radujcie w owym dniu, bo wielka jest wasza nagroda w niebie. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili prorokom.

Natomiast biada wam, bogaczom, bo odebraliście pociechę waszą. Biada wam, którzy teraz jesteście syci, albowiem głód cierpieć będziecie. Biada wam, którzy się teraz śmiejecie, albowiem smucić się i płakać będziecie. Biada wam, gdy wszyscy ludzie chwalić was będą. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili fałszywym prorokom. (Łk 6. 20 – 26) 

Jezus, w tym co mówi, odwołuje się do fundamentalnego przeciwstawienia, które organizuje nasz los od kolebki do trumny. Wszystko przenikająca opozycja, zawsze obecna. Jej poznawanie zaczyna się od odróżnienia cacy – be i wiedzie przez doznania: przyjemne – nieprzyjemne, dotkliwe – kojące, rozkoszne – bolesne, przez przeżycia: pociechy – strapienia, głodu – sytości, braku – obfitości, radości – smutku, zdolności rozróżniania dobra – zła, szczęścia – nieszczęścia, miłości – nienawiści, krzywdy – dobrodziejstwa… Nie ma w naszym losie miejsca, chwili, sytuacji, relacji, niczego, gdzie można byłoby wymknąć się tej opozycji. 

I w tym my – nieodmiennie stronniczy: wybieramy przyjemne i uciekamy od nieprzyjemnego, marzymy o miłości i boimy się cudzej nienawiści, spragnieni szczęścia i skarżący się na nieszczęście, pożądający pomyślności a wylękli wobec niekorzystnej odmiany fortuny… To, co mówi Jezus, idzie wbrew podstawowemu spontanizmowi, który nami kieruje. Nie jest szczęśliwy ubogi, głodny, płaczący, odrzucony i nonsensem jest martwić się swoim losem, gdy znajdujemy radość, spełnienie, sytość, ludzkie poważanie i uznanie. 

Każdy interpretator, który usiłuje wyjaśnić, że Jezus ma rację, musi dopytać się własnego sumienia o stopień kłamliwości dostarczonej wykładni. W głębi siebie nigdy nie znajdzie pełnego uzasadnienia, by uznać Jezusową wypowiedź. Nie znajdzie, bo jest człowiekm i jako taki nie może wymknąć się opozycji, w której został umieszczony przez Stwórcę. I musi się do tego przyznać, jeśli jest w nim minimum uczciwości. Człowiek człowiekowi nie może odpowiedzialnie i w prawdzie powiedzieć tego, co mówi tu Jezus. Po prostu go na to nie stać. 

Ostrzeżenie, jakie Jezus kieruje wobec tych, którzy w tej opozycji są po stronie spełnień, w ustach interpretatorów nieodmiennie ulega albo trywializacji, bo przecież szczęście jest kruche (któż tego nie wie!), albo słychać w nim ton pogróżki wobec rozbeczelnionego powodzenia, czasem ocieka jadem zawiści i zazdrości (on szczęśliwy a ja nie), bywa że przekształca się w moralne pouczenia w rodzaju: nieuczciwie zdobyte bogactwo przepadnie. Komentatorzy szukają w swoim rozumieniu świata usprawiedliwienia dla tego, co mówi Jezus. A tam tego nie ma. 

Podobnie jest z błogosławieństwami. Ich interpretacja prowadzi chrześcijan do afirmacji cierpiętnictwa, słabeuszostwa, sankcjonowania resentymentu – nie stać mnie na radość, nie umiem sobie zabezpieczyć pomyślności, jestem życiowym sierotą i nieudacznikiem, więc przedstawię swoją mizerię jako cnotę, bo przecież tacy jak ja są błogosławieni. 

Wokół tego tekstu w historii chrześcijaństwa nagromadziły się nieprzebrane pokłady bezdennej głupoty, nieprawdy i nieczystości. A przecież można go przyjąć niewinnie. 

Wystarczy uznać nieprawdopodobieństwo tego, o czym naucza Jezus. Fałszywie tego nie racjonalizować. Wtedy staje się przed zadaniem: uwierzyć Jezusowi. Uwierzyć w nieprawdopodobne wbrew swojej wiedzy o świecie, wbrew temu, co mną zarządza. I tak trwać.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Marian Grabowski

Marian Grabowski na Liturgia.pl

Dr hab. fizyki teoretycznej, profesor zwyczajny nauk humanistycznych. Kierownik Zakładu Filozofii Chrześcijańskiej Wydziału Teologicznego UMK w Toruniu. Zajmuje się aksjologią nauki, etyką, antropologią filozoficzną. Autor m.in. książek: "Historia upadku", "Pomazaniec. Przyczynek do chrystologii filozoficznej", "Podziw i zdumienie w matematyce i fizyce".