Nieoczekiwany komplement czyli podróże kształcą
Chcę w tym wpisie opowiedzieć o pewnym drobnym ale sympatycznym zdarzeniu, jakie miałem tego lata, kiedy to w obcym mieście, przy budce z hot-dogami, nieoczekiwanie usłyszałem komplement o moich współbraciach zakonnych. Pozwalam sobie tylko z pewnych względów zachować w dyskrecji wszelkie nazwy miejscowości, w świetle całego wpisu chyba będzie jasne dlaczego.
W drugiej połowie lipca odwiedziłem jeden z naszych mariańskich domów zakonnych w pewnej miejscowości w Polsce, powiedzmy, że w A. (i tak żadna miejscowość w której pracujemy w Polsce nie zaczyna się na tę literę). Następnie wyruszyłem w dalszą drogę, z przesiadką w pewnym niezbyt dużym mieście. Ponieważ miałem trochę czasu do autobusu, a podróż miałem przed sobą jeszcze dość długą, podszedłem do znajdującego się nieopodal przystanku punktu małej gastronomii, żeby coś zjeść. Zamówiłem hot-doga, a sympatyczna dziewczyna w okienku, najwyraźniej znudzona małym ruchem przy jej budce (to była sobota pod wieczór), skorzystała z okazji, żeby trochę pogadać. Najpierw miałem wątpliwą przyjemność wysłuchania historii o pewnym okolicznym księdzu, który przychodził do jej budki gastronomicznej i przy okazji (czy może pod pretekstem) zamawiania przekąsek próbował ją podrywać. „Ubrany był po cywilnemu, ale mi od razu wyglądał na księdza i mu to powiedziałam. Wypierał się, ale potem się dowiedziałam, że naprawdę jest księdzem. Ale ja przepraszam, że to księdzu opowiadam”. Żeby było jasne, ona go przegoniła i była jego zachowaniem zniesmaczona. Za chwilę w toku dalszej rozmowy powiedziała, że nie jest z tego miasta, tylko z B. Ja na to: „Wiem, gdzie to jest. To niedaleko od A., właśnie stamtąd jadę, od moich współbraci”. A ona: „Tak, to sąsiednia parafia, i wie ksiądz, jak u nas są w parafii rekolekcje w Adwencie i w Wielkim Poście, to księża z okolicy przyjeżdżają na spowiedź. Księża z A. też. A ja zawsze patrzyłam, którzy to są księża z A., żeby na nich nie trafić, bo oni spowiadają zawsze tak inaczej niż pozostali, poważniej, konkretniej, trochę dłużej, czasem zadają jeszcze pytania, a inni to tak raz, raz i spokój”.
Miło mi było usłyszeć taki komplement o moich współbraciach zakonnych, którym nie omieszkałem tego powtórzyć przy najbliższej okazji. Odjeżdżałem nie tylko pokrzepiony hot-dogiem, ale też zbudowany usłyszanym świadectwem. A dziewczyna z okienka, kiedy tylko zacznie od spowiedzi oczekiwać czegoś więcej niż tylko szybko uzyskanego rozgrzeszenia, będzie na pewno wiedziała dokąd się zwrócić.
Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.
Zobacz także
-
Co włożyć do koszyczka wielkanocnego?
Wielkanocny koszyczek i odwieczny problem, co do niego włożyć. Kiełbasa, chleb czy jajko? A może... więcej
-
Czy jestem gotowy na Triduum Paschalne?
Do tego, że Wielki Tydzień jest ważny, chyba nikogo nie trzeba przekonywać. To w końcu... więcej
-
29 lis
Wrocław: Warsztaty Muzyczno-Liturgiczne + Rekolekcje na początku Adwentu
Dominikanie we Wrocławiu i Schola OP po raz kolejny organizują… więcej
Maciej Zachara MIC
Urodzony w 1966 r. w Warszawie. Marianin. Rocznik święceń 1992. Absolwent Papieskiego Instytutu Liturgicznego na rzymskim "Anselmianum". W latach 2000-2010 wykładał liturgikę w WSD Księży Marianów w Lublinie, gdzie pełnił również posługę ojca duchownego (2005-2017). W latach 2010-2017 wykładał teologię liturgii w Kolegium OO. Dominikanów w Krakowie. Obecnie pracuje duszpastersko w parafii Niepokalanego Poczęcia NMP przy ul. Bazylianówka w Lublinie. Ponadto jest prezbiterem wspólnoty neokatechumenalnej na lubelskiej Poczekajce, a także odprawia Mszę św. w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego w rektoralnym kościele Niepokalanego Poczęcia NMP przy ul. Staszica w Lublinie....