Liturgia nie dorasta nam do pięt… przewyższa nas o głowę!

Patrząc na liturgię może zrodzić się pokusa jej zbanalizowania. Czasami niektórzy chcą ją sprowadzić jedynie do poziomu teatru, dobrze przygotowanego i wyreżyserowanego przedstawienia w prezbiterium. Owszem dobrze się ogląda, wypada pośpiewać, trochę postać i trochę poklęczeć, ale czy to wszystko? Powody takiej postawy mogą być różne. Może to być znudzenie, powolna utrata wiary, ale także chęć jej pogłębienia. Często taka postawa towarzyszy przy przechodzeniu z jedynie emocjonalnego traktowania liturgii na bardziej dojrzalszy. Śpiewy, kadzidła, ustalony porządek cieszą oko i serce, jednakże dość często i szybko pojawiają się pytania i wątpliwości. Po co to wszystko?
  

Pan Bóg już w czasach Starego Zakonu dokładnie określił normy sprawowania kultu w swojej świątyni. Przekazał Izraelitom dokładną instrukcję co do ubioru kapłana, wyglądu ołtarza itp. Chrystus powiedział, że ani jedna jota w Prawie nie została zniesiona. Jedynie stara ofiara została zastąpiona nową doskonalszą Ofiarą. Bogu daje się to co najlepsze. W liturgii wyraża się to poprzez określone ordo. Widać to w sposobie chodzenia kapłana, ministrantów, w przygotowaniu śpiewów, w tekstach wypowiadanych lub spiewanych. Przynajmniej tak powinno być. Słusznie ktoś mówi, że ma to wiele wspólnego z teatrem. Zapomina jednak
o jednym, że w teatrze śmierć jest udawana, podobnie płacz i inne sytuacje bądź emocje. Idąc tym tokiem myślenia we mszy i ofiara powinna być udawana lub przynajmniej pozorna. W świetle wiary za gestami, znakami i słowami kryje się nadprzyrodzona rzeczywistość, która domaga się zewnętrznego ukazania. Człowiek potrzebuje znaków, gestów. Nawet Chrystus uzdrawiając używał gestów np. kład błoto na oczy niewidomego.
  

Należy pamiętać, że liturgia ma charakter wertykalny i horyzontalny. Cementuje, umacnia Kościół na ziemi, ale także łączy nasze głosy z chórami Kościoła triumfującego. Liturgia ziemska łączy się z ta niebieską. Widać to dobrze w zakończeniu prefacji, gdzie przed śpiewem Sanctus kapłan przyzywa chóry anielskie, Cherubiny i Serafiny. Wszyscy do Pana wołają jednym głosem. Wiara otwiera szerokie horyzonty, pozwala patrzeć inaczej w innej perspektywie. Dawniej kobiety i mężczyźni siadali osobno w kościele podczas mszy. W niebie nie będzie już męża i żony, a świątynia oraz liturgia są przedsmakiem nieba.

 „Czy i wy chcecie odejść?” (J 6.67) To słowa Jezusa po zapowiedzi Chleba, który daje życie, a inaczej mówiąc Komunii Świętej. Wielu nie zrozumiało, odwróciło się od Pana. Chrystus używa nawet słowa, które tłumaczy sie dosłownie "gryźć" Ciało Syna Człowieczego. Podobnie jest z tymi, którzy stawiają pytania o sens liturgii. Uczniowie zatrzymali się jedynie na dosłownym znaczeniu słów Zbawiciela - nie uchwycili prawdziwego znaczenia. Liturgia również domaga się odczytywania słów i znaków w określonym kontekście. Inaczej również łatwo powiedzieć, że „Trudna jest ta mowa. Któż może jej słuchać?” (J 6.60).
  

Na początku wspomniałem, że zatrzymywanie się i namysł nad tym co zewnętrzne w liturgii może być oznaką duchowego dojrzewania. Pan Bóg nie chce, żeby ktokolwiek tracił wiarę – to nie podlega żadnym dyskusjom. Jednakże całkiem możliwe i prawdopodobne, że wystawia na próbę. Bez wątpienia jest ona ciężka w wielu przypadkach. Człowiek odbiera wszystko poprzez emocje i rozum. Ta pierwsza część jest ważna, ale nie jedyna. Pan Bóg chce, abyśmy rozumieli w co wierzymy, a co za tym idzie co dokonuje się w liturgii. Znaki i gesty w liturgii są potrzebne nam ludziom. Pomagają nam wejść w rzeczywistość, do której wszyscy zdążamy – do liturgii w Niebieskim Jeruzalem. Szczerze mówiąc to zapewne lepiej jest jeśli ktoś ma jakieś wątpliwości, jeśli liturgia i wiara zmuszają do myślenia, do odkrywania niż bezkrytyczny, bezrefleksyjny i rozemocjonowany entuzjazm.
  

Liturgia musi prowokować, drażnić swoją niezmiennością. Musi być wymagająca, nie może dostosowywać się do świadomości uczestników w mysl zasady, że jak kogos dazni kadzidło lu ornt to go nie używajmy. Wiara katolicka jest racjonalna i wymaga wysiłku poznawczego. Pan Bóg dopuszcza momenty zadawania pytań, ważne jest, żeby tych okazji nie zmarnować i szukac właściwych odpowiedzi. Ordo przy ołtarzu to nie teatr, bo liturgia dotyka żywej rzeczywistości, pozwala obcować i składać Ofiarę najdoskonalszą żywemu Bogu. Nie jest to rekonstrukcja, jedynie piękna tradycja, ale wyraz wiary pokoleń. Bóg tak jak od Izraela wymagał posłuszeństwa i dbałości w dziedzinie kultu – tak samo tego samego oczekuje od Kościoła. Bóg ma prawo być czczonym wedle ustalonego porządku. Nie wolno ulec pokusie banalizacji obrzędu i sprowadzenia liturgii jedynie do rytuałów, które stają sie właśnie jedynie pustym rytuałem. W takiej sytuacji należy odpowiedzieć na cytowane wyżej pytanie Jezusa: „Czy i wy chcecie odejść?”.

Patrząc na liturgię może zrodzić się pokusa jej zbanalizowania. Czasami niektórzy chcą ją sprowadzić jedynie do poziomu teatru, dobrze przygotowanego i wyreżyserowanego przedstawienia w prezbiterium. Owszem dobrze się ogląda, wypada pośpiewać, trochę postać i trochę poklęczeć, ale czy to wszystko? Powody takiej postawy mogą być różne. Może to być znudzenie, powolna utrata wiary, ale także chęć jej pogłębienia. Często taka postawa towarzyszy przy przechodzeniu z jedynie emocjonalnego traktowania liturgii na bardziej dojrzalszy. Śpiewy, kadzidła, ustalony porządek cieszą oko i serce, jednakże dość często i szybko pojawiają się pytania i wątpliwości. Po co to wszystko?
  

Pan Bóg już w czasach Starego Zakonu dokładnie określił normy sprawowania kultu w swojej świątyni. Przekazał Izraelitom dokładną instrukcję co do ubioru kapłana, wyglądu ołtarza itp. Chrystus powiedział, że ani jedna jota w Prawie nie została zniesiona. Jedynie stara ofiara została zastąpiona nową doskonalszą Ofiarą. Bogu daje się to co najlepsze. W liturgii wyraża się to poprzez określone ordo. Widać to w sposobie chodzenia kapłana, ministrantów, w przygotowaniu śpiewów, w tekstach wypowiadanych lub spiewanych. Przynajmniej tak powinno być. Słusznie ktoś mówi, że ma to wiele wspólnego z teatrem. Zapomina jednak
o jednym, że w teatrze śmierć jest udawana, podobnie płacz i inne sytuacje bądź emocje. Idąc tym tokiem myślenia we mszy i ofiara powinna być udawana lub przynajmniej pozorna. W świetle wiary za gestami, znakami i słowami kryje się nadprzyrodzona rzeczywistość, która domaga się zewnętrznego ukazania. Człowiek potrzebuje znaków, gestów. Nawet Chrystus uzdrawiając używał gestów np. kład błoto na oczy niewidomego.
  

Należy pamiętać, że liturgia ma charakter wertykalny i horyzontalny. Cementuje, umacnia Kościół na ziemi, ale także łączy nasze głosy z chórami Kościoła triumfującego. Liturgia ziemska łączy się z ta niebieską. Widać to dobrze w zakończeniu prefacji, gdzie przed śpiewem Sanctus kapłan przyzywa chóry anielskie, Cherubiny i Serafiny. Wszyscy do Pana wołają jednym głosem. Wiara otwiera szerokie horyzonty, pozwala patrzeć inaczej w innej perspektywie. Dawniej kobiety i mężczyźni siadali osobno w kościele podczas mszy. W niebie nie będzie już męża i żony, a świątynia oraz liturgia są przedsmakiem nieba.

 „Czy i wy chcecie odejść?” (J 6.67) To słowa Jezusa po zapowiedzi Chleba, który daje życie, a inaczej mówiąc Komunii Świętej. Wielu nie zrozumiało, odwróciło się od Pana. Chrystus używa nawet słowa, które tłumaczy sie dosłownie "gryźć" Ciało Syna Człowieczego. Podobnie jest z tymi, którzy stawiają pytania o sens liturgii. Uczniowie zatrzymali się jedynie na dosłownym znaczeniu słów Zbawiciela – nie uchwycili prawdziwego znaczenia. Liturgia również domaga się odczytywania słów i znaków w określonym kontekście. Inaczej również łatwo powiedzieć, że „Trudna jest ta mowa. Któż może jej słuchać?” (J 6.60).
  

Na początku wspomniałem, że zatrzymywanie się i namysł nad tym co zewnętrzne w liturgii może być oznaką duchowego dojrzewania. Pan Bóg nie chce, żeby ktokolwiek tracił wiarę – to nie podlega żadnym dyskusjom. Jednakże całkiem możliwe i prawdopodobne, że wystawia na próbę. Bez wątpienia jest ona ciężka w wielu przypadkach. Człowiek odbiera wszystko poprzez emocje i rozum. Ta pierwsza część jest ważna, ale nie jedyna. Pan Bóg chce, abyśmy rozumieli w co wierzymy, a co za tym idzie co dokonuje się w liturgii. Znaki i gesty w liturgii są potrzebne nam ludziom. Pomagają nam wejść w rzeczywistość, do której wszyscy zdążamy – do liturgii w Niebieskim Jeruzalem. Szczerze mówiąc to zapewne lepiej jest jeśli ktoś ma jakieś wątpliwości, jeśli liturgia i wiara zmuszają do myślenia, do odkrywania niż bezkrytyczny, bezrefleksyjny i rozemocjonowany entuzjazm.
  

Liturgia musi prowokować, drażnić swoją niezmiennością. Musi być wymagająca, nie może dostosowywać się do świadomości uczestników w mysl zasady, że jak kogos dazni kadzidło lu ornt to go nie używajmy. Wiara katolicka jest racjonalna i wymaga wysiłku poznawczego. Pan Bóg dopuszcza momenty zadawania pytań, ważne jest, żeby tych okazji nie zmarnować i szukac właściwych odpowiedzi. Ordo przy ołtarzu to nie teatr, bo liturgia dotyka żywej rzeczywistości, pozwala obcować i składać Ofiarę najdoskonalszą żywemu Bogu. Nie jest to rekonstrukcja, jedynie piękna tradycja, ale wyraz wiary pokoleń. Bóg tak jak od Izraela wymagał posłuszeństwa i dbałości w dziedzinie kultu – tak samo tego samego oczekuje od Kościoła. Bóg ma prawo być czczonym wedle ustalonego porządku. Nie wolno ulec pokusie banalizacji obrzędu i sprowadzenia liturgii jedynie do rytuałów, które stają sie właśnie jedynie pustym rytuałem. W takiej sytuacji należy odpowiedzieć na cytowane wyżej pytanie Jezusa: „Czy i wy chcecie odejść?”.


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Paweł Beyga

Student Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu. Od kilku lat katolik chodzący na starą mszę, ale nie tradycjonalista ekstremalny. Pasjonat teologii liturgii.