Kolędowanie na Huculszczyźnie
Huculszczyzna to wyjątkowy region etniczny rozłożony u stóp Czarnohory w Karpatach Wschodnich w zachodniej części Ukrainy.
Stanisław Vincenz – polski filozof, prozaik, eseista, znawca Huculszczyzny określił ją mianem „Słowiańskiej Atlantydy”, czyli krainy mitycznej, w której przetrwały wartości wyparte przez cywilizację techniczno–konsumpcyjną w innych zakątkach Europy. Nawet współcześnie spotkać można tu względnie trwałe relikty kulturowe: materialne, duchowe, społeczne i artystyczne, w tym również różne formy przekonań i praktyk religijnych, co też stawia ten region w sytuacji wyjątkowej na skalę nie tyle samej kultury Karpat, co tradycji europejskiej. Z pośród tych reliktów do niewątpliwie najlepiej zachowanych zalicza się niewątpliwie obrzęd kolędowania w podstawach i w zewnętrznym charakterze o wybitnie jeszcze przedchrześcijańskim charakterze. Spotykamy w nim nie tylko bogactwo różnych odmian instrumentów jak chociażby: trembita, skrypka, cymbały, ale także całą gamę kolęd o tematyce zarówno przedchrześcijańskiej jak i chrześcijańskiej oraz wiele form o charakterze tanecznym i wybitnie magicznej funkcji. Wobec tych faktów, można posunąć się do stwierdzenia, że Huculszczyzna wydaje się bowiem niemal tak samo tajemnicza, peryferyjna i wymagająca odkrywania, jak na początku XIX wieku.
Spotykany, zwłaszcza pod samą Czarnohorą typ obrzędu kolędowania dorosłych, męskich grup kolędniczych, stanowi jeden z najbardziej interesujących przejawów życia kulturalnego nie tylko tego unikatowego karpackiego regionu Ukrainy, ale i tradycji europejskiej. Kolędy, jak w ogóle obrzędowe pieśni, należą do najdawniejszej formacji ludowych pieśni. Obecnie gatunek kolędy jak i odmiana tego dawnego, w swoich podstawach przedchrześcijańskiego obrzędu, znajduje się w sytuacji przełomu, w którym dokonuje się stopniowy proces jego „erozji”. Do najbardziej pierwotnych obliczy tej obrzędowości o charakterze świeckim należą takie jak: odmiany kolęd o charakterze życzeniowym z całym zespołem tekstów i melodii, słowne formuły życzeniowe, magiczne obrzędowe formy o charakterze tanecznym. Te dawne komponenty obrzędowe przeszły już w kulturze słowiańskiej w stadium form reliktowych. W Karpatach polskich zwyczaje te popularne były jeszcze w okresie międzywojennym, ale po wojnie zaczęły stopniowo zanikać[1]. Dziś odnawiają się ale już w całkiem innym kontekście i funkcji, która przeszła z użytkowej na artystyczną bądź komercyjną. W strukturze całego okresu tzw. Rizdwjeni Swjat można wyróżnić łącznie trzy podstawowe grupy kolędnicze: dziecięce, młodzieżowe i dorosłe, z których każda posiada swoje indywidualne odmiany. Kryteria rozróżnienia tych grup kolędniczych wiążą się z okresem i miejscem przedstawiania obrzędu, strukturą obrzędu, składem, wiekiem, rodzajem wykonywanego repertuaru i funkcją.
Dorosłe grupy kolędnicze tzw. partie kolędnicze składają się z członków w wieku przeważnie od 18 – 60 lat, którzy kolędują po miejscowościach, wsiach i wysoko położonych przysiółkach górskich w przedziale czasowym od Rizdwa do swjata Jordana, czyli od 7– 19 stycznia bądź w przypadkach niektórych partii od 7 – 14 stycznia. Ta forma kolędowania jest obdarzona przez członków społeczności huculskiej największą świętością i powagą. Wspomniane inne formy dziecięce (Wertep) i młodzieżowe (Pastuszki, Krole), tworzą jakby kolejne stadia w których kolędnicy nabywają stopniowo umiejętności do stania się dorosłym kolędnikiem. Miejsc kolędowania jest kilka. Wyznacza je obszar wokół cerkwi, a tylko w przypadkach niektórych wsi – wnętrze cerkwi podczas sprawowania liturgii. Drugim najważniejszym miejscem jest wnętrze domu, bądź obszar przed nim. Niektóre partie kolędnicze praktykują zwyczaj kolędowania w drodze do chaty lub przy przydrożnych kapliczkach. W świadomości lokalnej ta forma kolędowania stanowi poważną misję, ponieważ kolędnicy traktowani jako wysłannicy boży i jak sami twierdzą – apostołowie Chrystusa, którzy mają za zadanie nieść do domów pokój, łagodność, radość, swobodę i światło Chrystusa – miłość. Liczba kolędników może być różna i nie zawsze z każdym kolejnym rokiem jest stała, co też uzależnione jest od różnych okoliczności, które zmieniają się praktycznie z każdym kolejnym okresem świątecznym. Zależy od możliwości czasowych, które może ograniczać na przykład praca zarobkowa w większych miastach, prywatne względy rodzinne, choroba albo po prostu brak chęci wzięcia udziału w kolędowaniu. Przeważnie najmniejsze liczebnie są grupy siedmio osobowe, a największe złożone z czternastu członków, w sporadycznych wypadkach z 20 osobników. Do partii kolędniczych mogą kwalifikować się zarówno żonaci jak i kawalerowie, choć w ostatnich latach zdarzają się osoby młodsze w wieku dziesięciu i trzynastu lat i w wieku sędziwym, dochodzącym nawet do lat osiemdziesięciu.
Pod względem obowiązków i znaczenia kolędnicy dzielą się na naczelników i członków tej organizacji[2] z której do najważniejszych, w opinii samych kolędników, zalicza się Bereza, czyli najbardziej doświadczony ze wszystkich, cieszący się szacunkiem, dobrą opinią wśród lokalnej społeczności, na którym spoczywa obowiązek znajomości całego przebiegu obrzędu jak i jego repertuaru muzycznego na który składają się zarówno spiwanki kolędnickie, oparte na melodiach pieśniowych o tematyce kolędniczej, kolędy o symbolice tzw. triady astralnej (księżyc, słońce, gwiazda) z motywami agrarnymi, które są dedykowane wszystkim członkom rodziny i gościom. Funkcja takiego przywódcy z reguły jest dziedziczona i przechodzi z ojca na syna lub z teścia na męża żony, gdy Bereza nie posiada męskiego potomstwa. Analogiczna sytuacja odnosi się do drugiej, ważnej postaci – Wybircy, która została najprawdopodobniej wprowadzona od górnie z inicjatywy władz cerkiewnych na początku XX stulecia w celu kontrolowania nowego charakteru obrzędu, który nadały mu przymusowo władze cerkiewne. Społeczność huculska znajdowała się wówczas w sytuacji przymusowego godzenia się na pewne ustępstwa wobec przedstawicieli władz cerkiewnych. Polegały one m.in. na włożeniu opowieści biblijnych w strukturę tekstów kolęd i tym samym odstawianiu, bądź przemienieniu tekstów starszych oraz na chęci wytrzebienia magicznych obrzędowych form tanecznych. Huculi jednak zawalczyli o swoje zwyczaje przekazywane od przodków i dzięki górskiemu światu, z natury może bardziej konserwatywnemu – zachowali swoje odwieczne tradycje do dziś.
Kolędują przez pierwsze dwie noce, następnie z przerwami na spanie do 19 stycznia, nie śpiąc, znosząc wszelki trud pokonywania nieraz kilku kilometrów z jednej chaty do drugiej. Chaty huculskie rozłożone są bowiem wysoko w górach na przysiółkach położonych nawet powyżej 1000 m. n. p. m. Zazwyczaj każdy przysiółek posiada swoją grupę kolędniczą. Cały dochód z kolędowania przeznaczają na cerkiew. Jedyne wynagrodzenie otrzymuje skrzypek, bez którego kolędowanie z pewnością by się odbyło. Skrypka stanowi w tym wypadku instrument rytualny, nieustannie centralizujący niemal każdy etap tego obrzędu, który głównie opiera się na formach śpiewanych, tanecznych i w mniejszym stopniu mówionych. Tańce wykonują przeważnie tylko w chatach, w których mieszkają młode, niezamężne kobiety. Miejscowi wierzą nadal w magiczną, sprawczą moc takich tańców, które przynieść maja rodzinie urodzaj, płodność, zdrowie i rychłe zamążpójście młodej niewiasty. Nie brak także rytualnych form magicznych w charakterze przypominających tańce. Wykonywane są zawsze na zakończenie pobytu w chacie. Wówczas kolędnicy okrążają gazdów, zataczając wokół nich, zgodnie z kierunkiem pozornego ruchy słońca kilka obrotów. Towarzyszy temu energiczne wymachiwanie bardek (toporów trzymanych w ręce) i śpiew oparty na formułach przypominających rutynowo powtarzane zaklęcia. Tradycja kolędowania na Huculszczyźnie stanowi nadal ogniwo łańcucha tradycji funkcjonującej w przekazie oralnym i piśmiennym. Wraz z pojawieniem się oświaty rozpoczął się nowy okres utrwalania rodzimej twórczości poprzez własnoręczne sporządzanie zapisów tekstów spiwanek i kolęd huculskich. Pochodom kolędniczym towarzyszą dźwięki trembit. W pierwotnym ujęcie tworzyły rodzaj zaklęcia, oczyszczenia, zapewniającego ochronę przed wpływem niepożądanych mocy, które w okresie świąt są wyjątkowo niebezpieczne ze względu na wiarę ludzi w otwarcie się zaświatów. Do dziś pozostałością takiego myślenia jest ich wykorzystywanie w momentach w kulturze ludowej tzw granicznych. Instrument ten wykorzystywano niegdyś zawsze zespołowo na połoninach (halach), obrzędzie weselnym. Dziś nie straciła swojej funkcji jedynie w obrzędzie pogrzebowym i kolędowania. Na połoninach tęskne dźwięki trembit witały wschód i zachód słońca (Hospoda Boha Prawedne Soneczko), zwoływały na udój czy wieczerzę.
Wielu kolędników, głównie młodszej generacji wiąże przyczynę stopniowego zanikania chęci kolędowania z utratą sensu kolędowania, który często wiązany jest z brakiem wiary w Boga, wrażliwości na przyrodę i szacunku dla jej różnych przejawów. Wątek wiary w sprawiedliwego Boga słońca lub jego epifanię[3], określanego przez Hucułów jako Boh sonca, prawedne soneczko (sprawiedliwe słońce)[4] był rozpowszechniony na Huculszczyźnie jeszcze przed drugą wojną światową [5] i krótko po jej zakończeniu. Niektórzy wspominają; „Ludzie modlili się do słońca o jego wschodzie i po zachodzie. Nasza rodzina do dziś się modli wieczorem do słońca. Mówiliśmy o wschodzie: Slawa tobi Hospodi, soneczku naszemu prawetnost szo nas ochriwaje, a wieczorem: Djakujemy Bohu soneczku szo my preżyli cały deń”[6]. Fakt ten nie powinien budzić zdziwienia, ponieważ „kult” słońca przenika się u Słowian w tak znacznym stopniu i tak głęboko z kultem chrześcijańskiego Boga, jak żaden z innych kultów kontynuujących religię przedchrześcijańską[7]. Szczególnie wiele jego śladów można odnaleźć w obrzędzie kolędowania Bożonarodzeniowego typu świeckiego, które stanowi, jak wcześniej już wspomniano zamaskowane przez tradycję chrześcijańską święto Narodzin Niezwyciężonego Słońca[8]. Uważam za fenomen fakt, że XXI wieku, wieku przemysłu, kultury masowej, zaniku autentycznych systemów tradycji można jeszcze na żywo zetknąć się z tak genialnym wytworem dalekiej przeszłości jakim jest obrzęd kolędowania na Huculszczyźnie. Obrzęd, który swoimi korzeniami sięga do najprawdziwszych fundamentów dziś tak wszystkim nam bliskiej tradycji świąt Bożego Narodzenia.
[1]B. Lewandowska, Muzyczne kolędowanie w Karpatach [w:] Muzykolog wobec świadectw źródłowych i dokumentów: Księga pamiątkowa dedykowana Profesorowi Piotrowi Poźniakowi w 70. rocznicę urodzin, Kraków 2009, s. 641 – 647.
[2]W. Harasymczuk, op.cit., s. 184.
[3]P. Kowalski, op. cit., s. 516.
[4]J. Janów, Słownik Huculski, Kraków 2001, s. 183.
[5]P. Szekieryk Donykiw, Dido Iwanczik, Werchowyna 2007, s. 13–16, 24.
[6]Inf. Maria Slowak, (ur. 1929), Bereźnica
[7]K. Moszyński, op.cit., s. 441.
[8]Tamże, s. 435.
Zobacz także
-
Liturgia w soczewce: XXXI niedziela zwykła, rok...
„Liturgia w soczewce” to propozycja komentarzy do tekstów liturgii niedzielnej Mszy świętej, byśmy mogli jeszcze... więcej
-
Listopadowy numer „W drodze”: Bierzcie i jedzcie
Najnowszy numer miesięcznika „W drodze”: o komunii, która ma nam dawać duchową siłę, o tym,... więcej
-
Liturgia w soczewce: XXX niedziela zwykła, rok...
„Liturgia w soczewce” to propozycja komentarzy do tekstów liturgii niedzielnej Mszy świętej, byśmy mogli jeszcze... więcej
-
29 lis
Wrocław: Warsztaty Muzyczno-Liturgiczne + Rekolekcje na początku Adwentu
Dominikanie we Wrocławiu i Schola OP po raz kolejny organizują… więcej