Czym jest „nadzwyczajność”?

Zazwyczaj staram się unikać odnoszenia do konkretnych wpisów innych blogerów, ale dwa ostatnie wpisy Pana Krzysztofa Jankowiaka w liturgia.pl nieco mnie zaniepokoiły (Chodzi o wpisy: Wierność oraz Kiedy nadzwyczajne staje się zwyczajne).

Potaram się odnieść jednak do jednej z tez tego ostatniego wpisu, gdyż nie ukrywam, spowodowała u mnie mocny wzrost ciśnienia, z racji pewnej nainwości prezentowanej argumentacji.

Chciałbym się skupić na tym oto fragmencie:
Benedykt XVI w „Summorum Pontificum” wprowadził określenia: forma zwyczajna i nadzwyczajna rytu rzymskiego. Jeśli coś jest nadzwyczajne, to raczej nie jest codzienne, nie jest dominujące ilościowo, zdarza się rzadziej niż coś zwyczajnego. Czy więc możliwe jest, by forma nadzwyczajna stała się formą codzienną, jedyną lub prawie jedyną? Formalnie motu proprio nie postawiło tutaj żadnych ograniczeń (nie bardzo sobie wyobrażam, jak w ogóle można by je sformułować), ale czy wprowadzenie formy nadzwyczajnej jako jedynej lub głównej nie wypacza celu tego dokumentu?

Takie pojmowanie sprawy jest niestety niewłaściwie. Po pierwsze, Autor w swoim poprzednim wpisie dość mocno „wyżywał się” na osobach, które swoje debaty teologiczne ograniczają do suchego czytania i stosowania przepisów. Tu sam czyni to samo, co więcej – niezbyt prawidłowo. Przepisy wymagają interpretowania i rozumienia w kontekście całości dokumentu, a nawet i całości regulacji dotyczących danej sprawy. Stąd niekiedy wyrwanie z kontekstu dwóch-trzech fragmentów jest dalece niewystarczające do „załatwienia sprawy”, bo sprowadza się do błędu logicznego pars pro toto.

Przede wszystkim błędem jest samowolne interpetowaniE znaczenia zwyczajności/nadwyczajności, gdyż czynią To same dokumenty. Co ciekawe, w różny sposób dla różnych okoliczności, co postaram się poniżej wykazać.

Przede wszystkim rozróżnijmy dwie rzeczynadzwyczajność formy, a więc sposobu celebracji od nadwyczajności osoby (np. szafarza) lub okoliczności.

Mamy na przykład nadzwyczajnych szafarzy, którzy w niektórych okolicznościach szafują sakramentami, gdy brak szafarzy zwyczajnych. I tak – mamy nadwyczajnych szafarzy Komunii Świętej, ale również chrztu (każdy, kto nie jest biskupem, prezbiterem czy diakonem), bierzmowania (np. prezbiter in articulo mortis) itd.
O Kwestii nadzwyczajności funkcji nadwyczajnego szafarza Komunii Świętej pisałem jakiś czas temu na łamach Anamnesis. Wskazując na koniecznośc zaprzestania nadużywania funkcji NSKŚ zwracałem wtedy uwagę, że wynika ona przede wszstkim z tego, że jest to funkcja zastępcza, tj. funkcja którą wykonuje jedna osoba zamiast innej, zdecydowanie bardziej do tego predysponowanej. Dokumenty ani słowem nie zająkują się o tym, by jakość jakkolwiek rozumiana udzielanej Komunii Świętej zależała od szafarza i jego zwyczajności lub nadzwyczajności. Istota jest więc zachowana, identyczna, natomiast istnienie samej funkcji powinno być minimalizowane jak się da – ze względu na charakter zastępczy, tymczasowy i uzupełniający, które składają się na rozumienie nadzwyczajności w tym przypadku..

W przypadku formy liturgii, sprawa wygląda całkowicie inaczej. Coś nadzwyczajnego to nie jest coś „gorszego”, tymczasowego, uzupełniającego ani zastępczego. To kompletnie inny rodzaj nadzwyczajności.
W przypadku nadzwyczajności szafarzy dokumenty podkreślają, na czym owa nadzwyczajność polega (wspomniane już – zastępczy charakter, tymczasowość, uzupełniająca rola). Nadzwyczajność, o której mówi Summorum Pontificum jest kompletnie inna. Po pierwsze nie jest ani tymczasowa (bo nie nadaje prawa do celebrowania forma extraordinaria terminowo – tylko potwierdza, że takie prawo jest i zawsze było – wszak nic, co było święte i dozwolone dawniej nie może tych cech stracić obecnie). Po drugie nie ma ona charakteru zastępczego, bo jest sama w sobie pewną wartością. Co więcej – kompletnie równoważną forma ordinaria, o czym sam dokument mówi. W końcu nie ma również charakteru uzupełniającego, bo stanowi równoważną liturgii zwyczajnej równoległą rzeczywistość liturgiczną.
Po co więc rozróżnienie na zwyczajną i nadzwyczajną formę? Każdy, kto zna okoliczności powstania dokumentu wie, jaką wielką zmianę przyniósł ów podział wprowadzony przez Benedykta XVI do panujących ówcześnie opinii. Otóż powszechnie uważano, że mamy dwa ryty rzymskie – „trydencki” i zreformowany. Benedykt XVI stwierdza, że to nie prawda. Oto mamy jeden ryt rzymski, ale mający dwie formy. Najpowszechniejsza jest ta młodsza, przez co jest zwyczajna. Starsza forma, wyparta stanowi zaś formę nadzwyczajną, coś, co nie jest tak bardzo powszechne.

Warto znów porównać nadwyczajność w odniesieniu do „szafarzy” i do „formy liturgii”.
Tę pierwszą dokumenty traktują jako konieczność, którą należy stosować gdy brak innego wyjścia. Ogólnie zaś nie powinna występować i należy starać się ją minimalizować w użyciu.
Ta druga, nie wymaga żadnych nadzwyczajnych okoliczności, nie jest żadną koniecznością. Każdy katolik, który chce, ma prawo korzystać z tej formy. Obwarowania dokumentu są jedynie techniczne – a to liczba uczestników (by nie celebrowano dla jednej osoby) itp.

W końcu trzeba użyć najważniejszego argumentu… Zwyczajność/nadzwyczajność szafarza Komunii Świętej to rozróżnienie mające swoje podłoże choćby w dogmatyce.

Inaczj mówiąc, wynika nie z żadnego arbitralnie ustalonego porządku, ale z teologii. I nie jest to podział jedyny, bo dokumenty wskazują kolejność w jakiej należy powierzać rozdawanie Komunii kolejnym osobom. Najpierw celebrans i koncelebrasi (dokument wyjaśnia – bo ukazują łączność ofiary, którą sprawowali z sakramentem, jakiego udziekają), potem diakoni i inni kapłani; a w razie konieczności akolici i pozostali NSKŚ.

W przypadku obu form mszy świętej nie ma żadnej gradacji ich dogmatycznej jakości. Summorum Pontificum mówi wprost:

Art. 1. Mszał Rzymski ogłoszony przez Pawła VI jest zwyczajnym wyrazem zasady modlitwy (Lex orandi) Kościoła katolickiego obrządku łacińskiego. Jednakże, Mszał Rzymski ogłoszony przez św. Piusa V i wydany po raz kolejny przez bł. Jana XXIII powinien być uznawany za nadzwyczajny wyraz tej samej zasady modlitwy (Lex orandi) i musi być odpowiednio uznany ze względu na czcigodny i starożytny zwyczaj. Te dwa wyrazy zasady modlitwy (Lex orandi) Kościoła nie mogą w żaden sposób prowadzić do podziału w zasadach wiary (Lex credendi). Są to bowiem dwie formy tego samego Rytu Rzymskiego.

Jest przeto dozwolone odprawiać Ofiarę Mszy zgodnie z edycją typiczną Mszału Rzymskiego ogłoszoną przez bł. Jana XXIII w 1962 i nigdy nie odwołaną, jako nadzwyczajną formą Liturgii Kościoła. Zasady użycia tego Mszału przedstawione we wcześniejszych dokumentach Quattuor abhinc annis i Ecclesia Dei, zostają zastąpione na następujące.

Warto zauważyć ważną rzecz. Benedykt XVI nie pisze, że celebrować wolno „od teraz”. Bo to nie jest decyzja o charakterze porządkowym. To urzędowe potwierdzenie faktu teologicznego – dotychczasowa Msza jest godna i ważna, co więcej, znajduje wielusetletnie uznanie tradycji, więc musi być uznana. Brak tu arbitralności decyzji Papieża, a jedynie potwierdzenie faktu.
Reasumujac – inaczej wartościujemy nadzwyczajność jako pojęcie w przypadku stanu nadzwyczajnego, wyjątkowego z okazji np. powodzi, a czym innym w przypadku nadzwyczajnego koncertu, nadzwyczaj pięknego obrazu itd. I to porównanie wyczerpuje właściwe rozumienie problemu, jaki zaistniał w argumentacji.

Jednocześnie z niego wysuwa się jeden wniosek… są rodzaje nadzwyczajności, które są niepożądane i świadczą o problemach; są też rodzaje pożądane, co do których niektórzy mają prawo oczekiwać, by ze względu na swoją tak czy inaczej rozumianą wartość były upowszechniane, aż do stania się być może czymś zwyczajnym.

Przepisy nadzwyczajności okoliczności i ludzi stawiają mur – pokazują, że należy ich unikać jak długo się da. Nadzwyczajnej mszy tak przepisy nie traktują. Można więc ją promować, upowszechniać, sprawować. Jako prawo niezbywalne.

Niestety, sposób myślenia Autora komentowanego wpisu pojawia się również wśród niektórych liturgistów „dyplomowanych”. Zdarzyło mi się słyszeć, jak prowadzenie rozumowania w oparciu o takie argumenty prowadzi do wniosków, że starej mszy nie wolno upowszechniać, należy traktować ją jako coś drugiej kategorii, za wszelką cenę minimalizować itd. Pomijając błędność wnioskowania, szkoda, że ta sama gorliwość nie pojawia się w przypadku Nadzwyczajnych Szafarzy Komunii Świętej, których nadużywanie jest tak powszechnie rozplenione i kompletnie niekontrolowane, że aż żal duszę ściska.

Z tego to powodu, nie mogę zgodzić się (mimo wielkiego szacunku i sympatii) ze słowami o. Bartłomieja Parysa SVD, który umieścił je jako komentarz pod wspominanym artykułem:

Dla wielu osób związanych z VOM obecna sytuacja którą wprowadziło Motu Proprio: nadzwyczajny-zwyczajny ma jedynie charakter przejściowy, gdyż w ich świadomości tak naprawdę sytuacja powinna się co najmniej zrównać a być może najlepiej odwrócić.

Cóż… o ile nikt nie ma prawa oczekiwać, by NSKŚ udzielał mu Komunii Świętej, gdy są obecni szafarze zwyczajni, o tyle to, co napisał O. Bartłmiej ma prawo moralnie być przez niektórych wiernych oczekiwane. Jest to ich prawo. Jest to w końcu pewien krok ewolucji Kościoła. Taki sam, jak reforma liturgiczna. Każdy z nich ma prawo mieć zwolenników i przeciwników.

Co do kwestii kary dla zakonników. Również jej nie rozumiem. Pewne rzeczy nie powinny być elementem kary. Czy rozsądną karą byłoby zakazanie komuś przystępowania do spowiedzi? Nie… Tak samo trudno uznać za rozsądne wprowadzenie kary polegającej na zakazie sprawowania Mszy – w takiej, czy innej formie. Tu w pełni zgadzam się z doktorem Tomaszem Dekertem i jego zwięzłym wpisem Zakaz odprawiania czyli chyba coś się komuś pomyliło

Na koniec powiem tyle, że są fragmenty wpisu Pana Jankowiaka, które pozostawię bez komentarza, choć bardzo ten komentarz i to w dyscyplinującej formie się proszą, za ich… delikatnie mówiąc niemerytoryczność.

Owe komentarze często świadczą o braku orientacji ich autorów w realiach życia kościelnego. (…)
Byłbym ciekaw rzeczowych argumentów w tej kwestii. Nie ukrywam jednak, że czytając wcześniejsze wpisy i komentarze, jestem tutaj cokolwiek sceptyczny co do możliwości rzeczowej dyskusji na ten temat.

 


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Łukasz Wolański

Łukasz Wolański na Liturgia.pl

Chemik-biotechnolog. Pasjonat teologii, liturgista-praktyk. Czas dzieli między Legnicę i Wrocław. Szczęśliwie żonaty.