Crux gemmata
W niewielkiej odległości od centralnego dworca kolejowego Rzymu, stacji Termini, przy Via Urbana, znajduje się niewielka bazylika, jeden z najstarszych kościołów Rzymu. Łatwo ją pominąć. Z zewnątrz być może nie wyróżnia się niczym szczególnym – jest po prostu równie charakterystyczna jak dziesiątki, a może i setki rzymskich świątyń. Ot prosta fasada i wyłaniająca się zza niej smukła wieża – campanilla. Jej wnętrze skrywa jednak coś, co czyni ją miejscem niebywale wyjątkowym.
Tuż po wejściu do środka, przed oczami otwiera się wypełniająca konchę absydy – tuż ponad prezbiterium, wielobarwna mozaika, gdzie poza Chrystusem w majestacie, otaczającymi go apostołami i zarysem murów miejskich, wznosi się połyskujący, złoty krzyż, wysadzany szlachetnymi kamieniami – Crux gemmata. Majestatycznie góruje nad całym przedstawieniem, a jego smukłe ramiona wydają się wybiegać daleko poza ramy przedstawienia – tak jakby miały objąć całe wnętrze.
Pomimo że kościół wzniesiono w końcówce IV wieku, mozaika powstała kilkadziesiąt lat później, w pierwszej połowie V stulecia. Na próżno byłoby nam szukać w tym czasie znanych dzisiaj przedstawień krzyża – drewnianego, z postacią umęczonego Chrystusa. Jezus Chrystus poniósł śmierć na krzyżu, który w Cesarstwie Rzymskim był uważany za najbardziej hańbiące i budzące powszechne obrzydzenie narzędzie kaźni. Obywatelom rzymskim trudno było nie tylko patrzyć na krzyż, ale nawet używać jego nazwy. Kiedy zatem Kościół zaczął gwałtownie się rozrastać, stanął jednocześnie przed poważnym problemem, którego wcale tak łatwo nie dało się przezwyciężać. Rzymianie stawali się chrześcijanami, ale w ich świadomości, krzyż wciąż pozostawał znakiem, od którego raczej odwracali wzrok, niż padali przed nim na kolana, widząc w jego kształcie znak Zbawienia.
Tradycja mówi, że kiedy cesarz Konstantyn przygotowywał się do słynnej bitwy z uzurpatorem Maksencjuszem, na moście Mulwijskim, miał sen. Zobaczył w nim – jak podają zarówno Laktancjusz i Euzebiusz z Cezarei – znak interpretowany jako krzyż i usłyszał głos, który mówił: „pod tym znakiem zwyciężysz”. Konstantyn zatem umieścił najprawdopodobniej monogram Chrystusa, tzw. Chi – Rho, w którego kształt wpisany był krzyż, na swoich sztandarach. Po odniesionym zwycięstwie cesarz miał przyjąć ów znak za swój. Stanął jednak przed poważnym problemem. Znak, dzięki któremu zwyciężył, pozostawał najbardziej hańbiącym dla Rzymian symbolem obrzydliwej śmierci. Niedługo potem cesarzowa matka – św. Helena, miała odnaleźć w jednej z cystern Jerozolimy oryginalną belkę Krzyża Chrystusa Pana, która po oprawieniu w złoto, gemmy i szlachetne kamienie trafiła ostatecznie do Konstantynopola. Euzebiusz podaje, że w jednej z sal audiencyjnych pałacu cesarskiego jaśniejący złotem i kamieniami krzyż zdobił sklepienie. W 315 roku, Konstantyn zniósł karę śmierci przez ukrzyżowanie.
Czy pokrycie złotem, gemmami i drogimi kamieniami było tylko sposobem na uwolnienie krzyża od negatywnych skojarzeń? Najpewniej miało to swoje ogromne znaczenie. Krzyż jaśniejący złotem i pełen cennych kamieni, powoli stawał się tryumfującym znakiem chwały Chrystusa Zwycięskiego, przed którego majestatem kolana same się uginały. Początkowo pozbawiony jakichkolwiek przedstawień, z biegiem czasu ukazywał w samym środku niewielki wizerunek Chrystusa Pantokratora w mandorli, który jak Pan Wszechświata, Zbawiciel, Król królów i Pan panów władał światem na tle krzyża godnego Jego majestatu. Drewno skropione krwią Zbawiciela pozostawało przysłonięte, aby chrześcijanie mogli przywyknąć do wstrząsającego piękna i prostoty drzewa przynoszącego życie…
Słuchaj! o śnie opowiem śnionym o północy
gdy ci, co mowę znają zlegli na spoczynek.
Drzewo we śnie widziałem, Drzewo w światło spowite,
wysoko wzrastało wspaniałe Drzewo.
Złotem i klejnotami zakryte w całości,
pięć kamieni drogich w poprzecznej belce tkwiło.
I widziałem przy nim wszystkich Pańskich aniołów
pięknych wieczną pięknością. Nie przybyli
by czcić narzędzie śmierci należnej przestępcy.
Drzewo Zwycięstwa ujrzały duchy niebieskie, a z nimi
ludzie śmiertelni tej ziemi i stworzenie całe.
I ja, choć grzechu winny i grzechem zraniony
widziałem Drzewo Chwały chlubne, radością lśniące,
Drzewo Króla mocnego klejnotami strojne.
„Sen o drzewie” Anonimowy Poemat Staroangielski, VIII w.
Zobacz także
-
Śpiewana modlitwa do Chrystusa ukrzyżowanego
Udostępniamy nagranie modlitwy do Chrystusa ukrzyżowanego na podstawie muzyki: Ton 8. Melos pustyni Zosimowej w harmonizacji archimandryty Matfieja (Mormyla). Adaptacja... więcej
-
„O! drzewo!”
Nieco spóźniony wpis związany z minionym świętem Podwyższenia Krzyża. Pośredniej inspiracji do wpisu dostarczył mi... więcej
-
29 lis
Wrocław: Warsztaty Muzyczno-Liturgiczne + Rekolekcje na początku Adwentu
Dominikanie we Wrocławiu i Schola OP po raz kolejny organizują… więcej
Piotr Oleś OP
Dominikanin, święcenia prezbiteratu w 2018 r., absolwent Kolegium Filozoficzno-Teologicznego Polskiej Prowincji Dominikanów, z wykształcenia historyk sztuki. Pasjonuje się architekturą sakralną, zwłaszcza Rzymu oraz miejscem symbolu w przestrzeni architektoniczno-liturgicznej, szczególnie w okresie pierwszego tysiąclecia.