Co robią balony w kościele?
Mówiono mi, że nauczyciel musi być zawsze o krok przed uczniem – nie za daleko, by uczeń się nie zniechęcił, ale nigdy równo z uczniem, by ten ciągle czuł, że jeszcze nie doszedł, by chciał iść dalej, by wzbudzić chęć docierania, poszukiwania, odkrywania… Wzorem może być Chrystus: mówił w przypowieściach – z jednaj strony – coś łatwego, to przecież nie wywód teologiczny, z drugiej – zawsze były one Tajemnicą dla apostołów, zmuszało ich to do myślenia nad sensem, nie od razu wiedzieli o co chodzi.
Tymczasem księża zamiast zachęcić Nieznanym, zamiast sprawiać, że piękno będzie pociągało do zagłębienia się w nie, sprowadzają „najważniejsze zdarzenie po tej stronie nieba” do kiepskiej rozrywki, która poraża nędzą, która jest zdecydowanie poniżej poziomu nawet ośmiolatka.
Pieśni zastąpione pioseneczkami, których wstydziłby się przeciętny discopolowiec, obrazy sakralne przysłonięte przez obrzydliwą konstrukcją z balonów, o której wspomniane było już na początku, heretyckie modlitwy wiernych (ale jakim milusiojęzykiem pisane!), zamiast Ofiary biegająca procesja z „darami ołtarza” (pojawił się też ornat i chyba było gdzieś wino, ale to drugie nie jest pewne, bo nic nie wspominała o tym rozbudowana komentarzo-modlitwa). Zamiast pouczenia Słowem Bożym kierowanym głównie do tychże dzieci – prezentacja nauki czytania wykonaniu dzieci na wyimkach z Pisma Świętego uskuteczniona.
I podziękowania! Nieustanne! W tym najbardziej zasmucające – po samej komunii, bez czasu na indywidualną modlitwę (niech mi jeszcze ktoś powie, że to prezenty wprowadzają rozproszenie i brak skupienia na samym przyjęciu Jezusa). Kilkunastominutowy spektakl w wykonaniu dzieci jeszcze przeżuwających Eucharystyczny pokarm. Spektakl z ukłonami i wręczaniem kwiatków, z wierszykami i piosneczkami dziękczynnymi.
Już wiem dlaczego ten moment mszy wielu nie nazywa już uwielbieniem, ale mówią dziękczynienie. Dziękczynienie panu kościelnemu, pani, która posprzątała kościół, rodzicom, chrzestnym (…) i księżom za to, że… pobłogosławili chlebki (5 razy podczas tej mszy!!!), różańce i książeczki. Absolutnie nic o tym , że udzielili Eucharystii.
Może więc to nie była Eucharystia? Myślę, że istnieją pewne przegięcia formy, które sprawiają, że traci ona już swoją tożsamość. A forma jednak jest potrzebna, by sakrament zaistniał. Całe to przedstawienie trwało ponad dwie godziny, ale oczywiście zastosowano najkrótszą, drugą modlitwę eucharystyczną, zapewne, by nie przedłużać, mimo wszystko sądzę, że miało to też swój plus. „Dwójkę” kapłan przebiegł pospiesznie i niedbale, jednak chyba bez błędów. „Dwójeczkę” zna na pamięć i forma raczej zostaje zachowana, gdyby jednak zastosował uroczysty Kanon rzymski… strach pomyśleć. Chwała II ME! Był to jedyny fragment ceremonii, który przypominał mszę.
PS
Następnym razem postaram się o czymś pozytywnym napisać. Może jakieś barokowe modlitwy…
Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.
Zobacz także
-
Liturgia w soczewce: XXXI niedziela zwykła, rok...
„Liturgia w soczewce” to propozycja komentarzy do tekstów liturgii niedzielnej Mszy świętej, byśmy mogli jeszcze... więcej
-
Listopadowy numer „W drodze”: Bierzcie i jedzcie
Najnowszy numer miesięcznika „W drodze”: o komunii, która ma nam dawać duchową siłę, o tym,... więcej
-
Liturgia w soczewce: XXX niedziela zwykła, rok...
„Liturgia w soczewce” to propozycja komentarzy do tekstów liturgii niedzielnej Mszy świętej, byśmy mogli jeszcze... więcej
-
29 lis
Wrocław: Warsztaty Muzyczno-Liturgiczne + Rekolekcje na początku Adwentu
Dominikanie we Wrocławiu i Schola OP po raz kolejny organizują… więcej