Cisza Kanonu

Chyba nie będę odkrywcą i nie spodziewam się Nobla jeśli powiem, że współczesny człowiek boi się ciszy. Może to być spowodowane tym, że ciągle jest bombardowany jednym wielkim hałasem. Wymienię tylko tramwaje, samochody, wszechogarniająca muzyka w sklepach, biurach itp. Przyznam szczerze, że jak wchodzę do apteki to mi tez jest tak jakoś za cicho.  

Miejscem, które instynktownie kojarzy się z ciszą i spokojem jest także kościół, a jak świątynia to pewnie także i liturgia, która w niej jest sprawowana. Dzisiaj chcę parę słów poświęcić ciszy Kanonu w tzw. „starej mszy”.   Czasem jeszcze można usłyszeć, że kiedyś to ksiądz coś mamrotał pod nosem daleko przy ołtarzu. W tym miejscu widać jak nadal niewystarczająca jest katecheza liturgiczna. Często nazywamy Kanon modlitwą eucharystyczną. To nazwa skądinąd słuszna i piękna, ale w tym terminie nie widać dokładnie tak naprawdę czym ona jest i stąd może zarzut „mamrotania”. Inna nazwa dla Kanonu to Wielka Modlitwa Kapłańska. W trzech słowach ważna treść, a każde z nich niesie inne przesłanie. Wielka – najważniejsza sposób wszystkich mszalnych modlitw, oracji i tekstów. To właśnie podczas niej dokonuje się przeistoczenie . Szereg modlitw Kanonu jest jakby szkatułą dla słów konsekracji. Drugim słowem jest modlitwa. Chciałoby się rzec przede wszystkim modlitwa, czyli wołanie do Boga o największy cud, który dokonuje się na ołtarzach świata codziennie. Ostatnie określenie to kapłańska. No właśnie. Wyraźnie wskazuje to na nadawcę tych wszystkich próśb do Boga. To kapłan stoi przed ołtarzem i jest ofiarnikiem, sługa Kościoła wziętym ex hominibus pro hominibus.    

Największe tajemnice zbawienia działy się w ciszy. Noc betlejemska to skojarzenie z grotą narodzenia w ciemną noc. Ewangeliści mówią o wielkiej ciszy jaka zaległa ziemię w czasie agonii Chrystusa na krzyżu. Co ciekawe nie mamy nawet opisu zmartwychwstania. To co znajdziemy w ewangeliach to już reakcje na widok pustego grobu i związane z tym konsekwencje. Jak widać to co najważniejsze dzieje się bez niepotrzebnych słów, bez opisywania wydarzeń wieloma słowami, które mogłyby się wydawać niestosowne lub niewystarczające.  

Podobnie jest z Kanonem. W pierwszych wiekach między innymi odprawiano osoby nieochrzczone ze zgromadzenia liturgicznego przed uroczystymi oracjami, bo nie były godne słuchać najważniejszych słów Mszy Świętej. Zwyczaj odmawiania cichego Kanonu pojawił się wraz z zanikiem wyraźnego podział we   Mszy na część dla katechumenów i wiernych. Powodem była znowu próba ochrony tego co najcenniejsze przed spowszednieniem oraz banalizacją. Oczywiście także inne czynniki miały na to wpływ np. rozwój pobożności prywatnej kapłana czy też upowszechnienie się tzw. Mszy cichych.  

To co najważniejsze, wobec czego należy zachować pokorę, dokonuje się w ciszy. Co ciekawe cisza Kanonu wcale nie powodu wrażenia nienaturalnego zastoju w akcji liturgicznej. Wszystko toczy się dalej swoim torem. Co ciekawe zarzut o rzekomej bezczynności wiernych czy konieczności już przysłowiowego „klepania różańca” podczas Kanonu jest dość młody. Powstał raczej w celu przeciwstawienia sobie dotychczasowej cichej modlitwy eucharystycznej posoborowej praktyce głośnego odmawiania. Tylko rodzi się jedno pytanie: czy przypadkiem stara liturgia nie pozostawia wiernemu więcej swobody w modlitwie w czasie Kanonu? Przecież może odmawiać różaniec, śledzić tekst w mszaliku bądź modlić się w ciszy jeśli ma np. szczególną intencję. Pomaga temu postawa klęcząca. Od razu rodzi się druga refleksja. Czy słyszenie każdego słowa wypowiadanego przez kapłana naprawdę przybliża i pomaga w zrozumieniu tajemnicy? Czy postawa stojąca i słuchanie (nie czarujmy się) prawie zawsze tego samego tekstu nie kończy się często „przespaniem” najważniejsze modlitwy liturgicznej? Mądrość Kościoła polega na próbie zaradzenia tym problemom. Dobrze wiedziano, że głośna modlitwa jednego tekstu może znużyć, a z czasem zobojętnić, dlatego stara msza nie narzuca każdemu słuchania słów Kanonu. Pozostawia pewną swobodę  w doborze sposobu modlitwy.  

Czy to dobre rozwiązanie? Widzę po sobie, że najlepsze z możliwych. Chroni liturgię przed „zagadaniem” jej i banalizacją. Kardynał Ratzinger w książce „Święto wiary” mówiąc o głośnym odmawianiu Kanonu stwierdził, że to niezbyt udany pomysł. Zaproponował w zamian ciekawe rozwiązanie – głośne odmawianie pierwszych słów w poszczególnej części Kanonu. Rozwiązanie godne rozważenia i sprawdzone przez wieki.  

Chyba nie będę odkrywcą i nie spodziewam się Nobla jeśli powiem, że współczesny człowiek boi się ciszy. Może to być spowodowane tym, że ciągle jest bombardowany jednym wielkim hałasem. Wymienię tylko tramwaje, samochody, wszechogarniająca muzyka w sklepach, biurach itp. Przyznam szczerze, że jak wchodzę do apteki to mi tez jest tak jakoś za cicho.  

Miejscem, które instynktownie kojarzy się z ciszą i spokojem jest także kościół, a jak świątynia to pewnie także i liturgia, która w niej jest sprawowana. Dzisiaj chcę parę słów poświęcić ciszy Kanonu w tzw. „starej mszy”.   Czasem jeszcze można usłyszeć, że kiedyś to ksiądz coś mamrotał pod nosem daleko przy ołtarzu. W tym miejscu widać jak nadal niewystarczająca jest katecheza liturgiczna. Często nazywamy Kanon modlitwą eucharystyczną. To nazwa skądinąd słuszna i piękna, ale w tym terminie nie widać dokładnie tak naprawdę czym ona jest i stąd może zarzut „mamrotania”. Inna nazwa dla Kanonu to Wielka Modlitwa Kapłańska. W trzech słowach ważna treść, a każde z nich niesie inne przesłanie. Wielka – najważniejsza sposób wszystkich mszalnych modlitw, oracji i tekstów. To właśnie podczas niej dokonuje się przeistoczenie . Szereg modlitw Kanonu jest jakby szkatułą dla słów konsekracji. Drugim słowem jest modlitwa. Chciałoby się rzec przede wszystkim modlitwa, czyli wołanie do Boga o największy cud, który dokonuje się na ołtarzach świata codziennie. Ostatnie określenie to kapłańska. No właśnie. Wyraźnie wskazuje to na nadawcę tych wszystkich próśb do Boga. To kapłan stoi przed ołtarzem i jest ofiarnikiem, sługa Kościoła wziętym ex hominibus pro hominibus.    

Największe tajemnice zbawienia działy się w ciszy. Noc betlejemska to skojarzenie z grotą narodzenia w ciemną noc. Ewangeliści mówią o wielkiej ciszy jaka zaległa ziemię w czasie agonii Chrystusa na krzyżu. Co ciekawe nie mamy nawet opisu zmartwychwstania. To co znajdziemy w ewangeliach to już reakcje na widok pustego grobu i związane z tym konsekwencje. Jak widać to co najważniejsze dzieje się bez niepotrzebnych słów, bez opisywania wydarzeń wieloma słowami, które mogłyby się wydawać niestosowne lub niewystarczające.  

Podobnie jest z Kanonem. W pierwszych wiekach między innymi odprawiano osoby nieochrzczone ze zgromadzenia liturgicznego przed uroczystymi oracjami, bo nie były godne słuchać najważniejszych słów Mszy Świętej. Zwyczaj odmawiania cichego Kanonu pojawił się wraz z zanikiem wyraźnego podział we   Mszy na część dla katechumenów i wiernych. Powodem była znowu próba ochrony tego co najcenniejsze przed spowszednieniem oraz banalizacją. Oczywiście także inne czynniki miały na to wpływ np. rozwój pobożności prywatnej kapłana czy też upowszechnienie się tzw. Mszy cichych.  

To co najważniejsze, wobec czego należy zachować pokorę, dokonuje się w ciszy. Co ciekawe cisza Kanonu wcale nie powodu wrażenia nienaturalnego zastoju w akcji liturgicznej. Wszystko toczy się dalej swoim torem. Co ciekawe zarzut o rzekomej bezczynności wiernych czy konieczności już przysłowiowego „klepania różańca” podczas Kanonu jest dość młody. Powstał raczej w celu przeciwstawienia sobie dotychczasowej cichej modlitwy eucharystycznej posoborowej praktyce głośnego odmawiania. Tylko rodzi się jedno pytanie: czy przypadkiem stara liturgia nie pozostawia wiernemu więcej swobody w modlitwie w czasie Kanonu? Przecież może odmawiać różaniec, śledzić tekst w mszaliku bądź modlić się w ciszy jeśli ma np. szczególną intencję. Pomaga temu postawa klęcząca. Od razu rodzi się druga refleksja. Czy słyszenie każdego słowa wypowiadanego przez kapłana naprawdę przybliża i pomaga w zrozumieniu tajemnicy? Czy postawa stojąca i słuchanie (nie czarujmy się) prawie zawsze tego samego tekstu nie kończy się często „przespaniem” najważniejsze modlitwy liturgicznej? Mądrość Kościoła polega na próbie zaradzenia tym problemom. Dobrze wiedziano, że głośna modlitwa jednego tekstu może znużyć, a z czasem zobojętnić, dlatego stara msza nie narzuca każdemu słuchania słów Kanonu. Pozostawia pewną swobodę  w doborze sposobu modlitwy.  

Czy to dobre rozwiązanie? Widzę po sobie, że najlepsze z możliwych. Chroni liturgię przed „zagadaniem” jej i banalizacją. Kardynał Ratzinger w książce „Święto wiary” mówiąc o głośnym odmawianiu Kanonu stwierdził, że to niezbyt udany pomysł. Zaproponował w zamian ciekawe rozwiązanie – głośne odmawianie pierwszych słów w poszczególnej części Kanonu. Rozwiązanie godne rozważenia i sprawdzone przez wieki.  


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Paweł Beyga

Student Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu. Od kilku lat katolik chodzący na starą mszę, ale nie tradycjonalista ekstremalny. Pasjonat teologii liturgii.