Bóg przychodzi z pomocą naszej biedzie

Poniedziałek XXIII tygodnia zwykłego, lit. słowa: Kol 1,24–2,3; Łk 6,6–11

Zapalczywość ludzkiego serca jest ogromna. Potrafi całkowicie zaciemnić spojrzenie. Scena z dzisiejszej Ewangelii ukazuje, jak jest to straszne. Formalnie konflikt Pana Jezusa z Żydami polegał na odmiennym rozumieniu szabatu. Ale, jak na to wskazuje Ewangelista, uczeni zaś w Piśmie i faryzeusze śledzili Go, czy w szabat uzdrawia, żeby znaleźć powód do oskarżenia Go (Łk 6,7). Przekroczenie szabatu było jedynie pretekstem do oskarżenia. Sam konflikt był o wiele głębszy.

W ich sercu wcześniej pojawiła się nienawiść, która prawdopodobnie wyniknęła z lęku o utratę własnej pozycji i znaczenia w społeczności żydowskiej.

Pan Jezus był groźny, bo mógł podważyć, co zresztą niejednokrotnie robił, ich wiarygodność i odsłonić pokrętność ich religijności. Pan Jezus, chcąc ich wyrwać z zaciekłości powstałej w sercu, zapytał, wskazując na człowieka z uschłą ręką: Czy wolno w szabat dobrze czynić, czy źle, życie ocalić czy zniszczyć? (Łk 6,9). Jeżeli człowiek posiada w sobie odrobinę współczucia, nie może pozostać obojętny wobec ludzkiego nieszczęścia w imię zachowania formalnego przepisu Prawa. Pytanie Pana Jezusa powinno wzbudzić jakąś moralną refleksję. Niestety, to się nie stało. Zamiast tego nastąpiło utwierdzenie się w zapalczywości i agresji wobec Niego. Agresja uzyskała punkt szczytowy w skazaniu Go na śmierć krzyżową. Dzisiejsza scena pokazuje, jak człowiek sam buduje w swoim sercu zatwardziałość.

Później Pan Jezus opowiedział słuchaczom przypowieść o miłosiernym Samarytaninie. W niej kapłan i lewita odcięli się od poruszenia serca, od współczucia. Takie odcięcie wymagało uzasadnienia, racji, dla których nie mogli pomóc temu człowiekowi. W tym celu trzeba było zabsolutyzować jakąś zasadę, przepis, normę, jak tego przykład mamy w dzisiejszym czytaniu. Tak się niestety dzieje do dzisiaj w rozmaitych sytuacjach.

Według Dziejów Apostolskich Duch Święty prowadził apostołów w kierunku zupełnie odwrotnym: przez spotkanie z ludźmi autentycznie cierpiącymi lub autentycznie szukającymi Boga wskazywał na bezsens formalnych zakazów. Tak było przy chrzcie pierwszych pogan. Święty Piotr wyjaśnia swój czyn: Któż może odmówić chrztu tym, którzy otrzymali Ducha Świętego tak samo jak my? (Dz 10,47). Prawdziwą tragedią jest zatwardziałość serca w imię religijnych zasad. Przez nią Żydzi nie przyjęli Tego, który przyszedł od Ojca. Niestety, i dzisiaj nam to samo grozi, bo i dzisiaj On przychodzi w każdym człowieku.

Pierwszą i najważniejszą prawdą o Bogu, jaką nam objawiło całe Pismo Święte, a w sposób ostateczny i jednoznaczny Osoba Jezusa, jest Jego wrażliwość na biedę człowieka. To z tej racji Syn Boży stał się Człowiekiem, aby nas zbawić. Z tej racji oddał za nas swoje życie. Ten zamysł Boży jest ową tajemnicą „ukrytą od wieków i pokoleń”, która, jak pisze św. Paweł:

teraz została objawiona Jego świętym, którym Bóg zechciał oznajmić, jak wielkie jest bogactwo chwały tej tajemnicy pośród pogan. Jest nią Chrystus pośród was – nadzieja chwały (Kol 1,26n).

Nie można tej tajemnicy poznać i w niej uczestniczyć, kiedy się zatwardza własne serce. Psalmista wypowiada tę prawdę, wkładając w usta Boga słowa: Serce przewrotne będzie ode mnie z daleka; tego, co jest złe, nawet znać nie chcę (Ps 101,4). Do Boga można się zbliżyć jedynie, mając wrażliwe serce, otwarte na cierpienie innych i gotowe udzielić pomocy. Podstawą naszej nadziei i radości jest odkrycie, że Bóg właśnie tak reaguje na naszą biedę.

Włodzimierz Zatorski OSB

Fragment książki „Rozważania liturgiczne na każdy dzień”, t. 4, Tyniec 2010. Zapraszamy do zapoznania się z ofertą Wydawnictwa Benedyktynów Tyniec.

Zobacz także