Błogosławiona niepewność

Liturgia ostatniej niedzieli Adwentu jest związana z dawną tradycją celebrowania Zwiastowania Pańskiego tuż przed Bożym Narodzeniem, w trakcie zimowych dni kwartalnych1. Obchodzono je w środę trzeciego tygodnia Adwentu; odprawiano wówczas tzw. Mszę Rorate (od pierwszych słów jej introitu: Rorate coeli de super...)

Francesco ALBANI; Zwiastowanie

 

Z czasem, gdy uroczystość Zwiastowania przeniesiono na 25 marca, formularza liturgiczny ze środy dni kwartalnych zaczęto używać w następującą po niej czwartą niedzielę Adwentu. Z tej samej mszy wzięły swój początek roraty, i aż do dziś podobieństwa między ich liturgią oraz liturgią czwartej niedzieli adwentu są uderzające – dotyczy to zwłaszcza antyfony na wejście, modlitwy nad darami oraz antyfony na komunię.

Liturgia tej niedzieli jest zatem ponownym zwróceniem się ku tajemnicy Zwiastowania. Wydawać by się mogło, że jest to „cofnięcie się” w czasie; może niepotrzebne celebrowanie tego, co już przecież uroczyście obchodziliśmy dziewięć miesięcy temu. Ponadto – chociaż niejako „wbrew liturgii adwentowej”, długo wstrzymującej się z kontemplowaniem Zwiastowania – pewnie większość z nas ma wrażenie, że o poselstwie Archanioła oraz Maryjnym fiat słyszymy już od trzech tygodni. Po co patrzeć wstecz? Teraz już niemal czas Bożego Narodzenia! Po co powstrzymywać radość z wydarzenia, które wiemy, że nastąpi i to już za chwilę? Po co zatrzymywać się na Zwiastowaniu? A jednak, jeśli teraz nie wrócimy do tego momentu, pewnie nie ogarnie nas prawdziwa, głęboka radość Narodzenia Pańskiego.

Czy współcześnie potrafimy jeszcze zrozumieć tęsknotę i niepewność ludzi oczekujących na długo obiecywanego Mesjasza? Czy doświadczamy tak silnej potrzeby, aby Pan przyszedł i uzdrowił świat, aby z głębi serca wołać: Niebiosa, spuście Sprawiedliwego jak rosę, niech jak deszcz spłynie z obłoków, niech się otworzy ziemia i zrodzi Zbawiciela (antyfona na wejście)? My „już wiemy”, co będzie: Jezus narodzi się, potem umrze na krzyżu i zmartwychwstanie, otwierając nam bramy nieba. Nawet dzisiejsza liturgia poniekąd utwierdza nas w tej pewności słowami kolekty: Wszechmogący Boże, przez zwiastowanie anielskie poznaliśmy wcielenie Chrystusa, Twojego Syna, prosimy Cię, wlej w nasze serca swoją łaskę, abyśmy przez Jego mękę i krzyż zostali doprowadzeni do chwały zmartwychwstania. Ale tej pewności nie mieli ci, którzy na Mesjasza oczekiwali. Wiedzieli – jak zapowiedział prorok Izajasz – że Panna pocznie i porodzi Syna, i nazwą Go imieniem Emanuel (antyfona na komunię), ale kiedy? Jak to się stanie? Co tak naprawdę to oznacza? Nawet Maryja nie wiedziała, jak będzie się realizowała Boża zapowiedź. Jej zgoda była nie tylko aktem wiary i posłuszeństwa, ale w równym stopniu niezwykłej odwagi.

My natomiast, jeśli w tym okresie odczuwamy niepewność, to raczej dlatego, że nie wiemy, czy zdążymy ze wszystkim – sprzątaniem, zakupami, gotowaniem; nie wiemy, czy prezenty od nas się spodobają ani czy nam spodoba się to, co otrzymamy; może martwimy się, jak będzie się układać w czasie świąt w rodzinie, albo czy wreszcie odpoczniemy. Są też bardziej duchowe rozterki: czy zdążę się wyspowiadać albo – jeśli już to zrobiłem – czy przypadkiem nie nagrzeszę „w ostatnim momencie”; czy wystarczająco pobożnie przeżyję te święta; czy wyjdę z nich jakoś ubogacony wewnętrznie itp.

Czy mamy jeszcze w sobie – przynajmniej w tym okresie – błogosławiony niepokój i tęsknotę za Bogiem? Czy mamy w sobie szeroko rozumianą „bojaźń Bożą”; niepewność tego, co Pan uczyni, jak i ku czemu poprowadzi, jak się objawi? Czy nie zakładamy, że „mamy prawo”, że „nam się należy” to wszystko, co przez swojego Syna dokonał? Czy Wcielenie jest jeszcze dla nas czymś niezwykłym, niezrozumiałym, zapierającym dech w piersiach? Czy po prostu „nie przyzwyczailiśmy się” do Bożego Narodzenia?

Świętowanie tajemnicy Zwiastowania to kontemplowanie momentu, w którym spotkały ogromna ludzka tęsknota za Wybawicielem oraz Boże pragnienie zaspokojenia tej potrzeby. Jeszcze nie wiadomo – przynajmniej dla nas, ludzi – co dokładnie się wydarzy, jak Bóg się objawi, ani czego będzie od nas przy tym oczekiwał. Na spełnienie obietnicy musimy jeszcze czekać, choć już najpilniejsze pragnienie – pewności, że Bóg przyjdzie – zostało zaspokojone. Obecne oczekiwanie jest kulminacją dotychczasowej tęsknoty, w którym niepewność i lęk mieszają się z ciekawością i niecierpliwością.

Liturgia tej niedzieli jest przede wszystkim celebrowaniem oczekiwania. Przypomnieniem, jak bardzo wytęsknione było przyjście Pana (choć nam wydawać się może czymś zupełnie oczywistym): Jego przepowiadali wszyscy Prorocy, Dziewica Matka oczekiwała z wielką miłością, Jan Chrzciciel zwiastował Jego przyjście i ogłosił Jego obecność wśród ludu (prefacja). To spojrzenie, niemal w ostatnim momencie Adwentu, na tajemnicę Zwiastowania Pańskiego, pomaga uświadomić sobie, jak bardzo nieoczywiste i wręcz dziwne było to, wydarzyło się około dwóch tysięcy lat temu w Izraelu.

 


 

1 Dni kwartalne, znane w liturgii rzymskiej od czasów starożytnych, to środa, piątek i sobota na początku każdej nowej pory roku, poświęcone przez Kościół na post i modlitwę. Obchodzone były one w: pierwszym tygodniu Wielkiego Postu, tygodniu po Zielonych Świątkach, tygodniu po święcie Podwyższenia Krzyża oraz w trzecim tygodniu Adwentu. Dni kwartalne przypadające w Adwencie przybrały również charakter przygotowania do świąt Bożego Narodzenia.

Zobacz także