„72 uczniów”

 Ilu ich było i jeszcze będzie? Bezimienni, jak tych 72. Jezus u Łukasza zostawia pouczenia dla nich wszystkich.

 Jeśli do jakiegoś miasta wejdziecie i przyjmą was, jedzcie, co wam podadzą; uzdrawiajcie chorych, którzy tam są i mówcie im: Przybliżyło się do was królestwo Boże.

Lecz jeśli do jakiegoś miasta wejdziecie, a nie przyjmą was, wyjdzcie na jego ulice i powiedzcie: Nawet proch, który z waszego miasta przylgnął nam do nóg strząsamy wam. Wszakże to wiedzcie, że bliskie jest królestwo Boże. Powiadam wam: Sodomie lżej będzie w ów dzień niż temu miastu. (Łk 10.8 – 12)
 
„miasto” = skupisko ludzi
„proch z waszego miasta” = ?
„strząsać proch z nóg” =?
 
I zagadka dla tego fragmentu podstawowa. Jeśli ludzka wspólnota przyjmuje uczniów Jezusa, to przybliża się do niej królestwo Boże. Uczeń ma to obwieścić.
Jeśli nie przyjmuje, to uczniowie nie mają nic mówić, ale mają wiedzieć, że królestwo Boże jest bliskie. Tymczasem tak po ludzku patrząc, to raczej powinno się ono oddalać.
 
Człowiek przychodzi do ludzkiej wspólnoty i dzieli się z nią swoimi nadziejami, odsłania przed ludźmi to, co dla niego cenne. Działa, mówi, żyje według swoich zawierzeń, oddany swoim miłościom. Ma pragnienie, by inni podzielili jego odniesienie ku temu wszystkiemu.
 
Nauczyciel z jego pasją i umiłowaniem przedmiotu zostaje przez uczniów obojętnie wyminięty. Polityk ze swoimi planami odrzucony przez wyborców. Pomysłodawca wyśmiany. Żarliwy duszpasterz „zneutralizowany” dyskretną a skuteczną niewiarą.
 
„Proch z waszego miasta” = obojętność na to co cenne, deprecjacja wartości, niewiara
 
Odchodząc z tego „miasta” sztuką jest nie zabrać czegoś z sobą z tej obojętności, deprecjacji, niewiary. Chodzi o to, by moje rozczarowanie, poczucie przegranej, zniechęcenie do ludzkiej inercji, aksjologicznej tępoty, poczucie skrzywdzenia nie odebrało mi pierwotnej fascynacji, nie nauczyło obojętności wobec tego, wobec czego nie wolno pozostać nigdy obojętnym, nie zabrało wiary w to, co zawsze tej wiary potrzebuje, by w nas żyć, nie poraziło entuzjazmu, nie stępiło poczucia powinności.
 
Uczeń Jezusa powinien nawet strzepnąć „proch” – praktycznie niedostrzegalne okruszyny. Niczego z sobą z tego "prochu" nie zabierać!
 
Wtedy królestwo Boże jest bliskie, bo ciągle żyje w uczniu. Ale chyba nie tylko. Jezus mówi dalej. Powiadam wam: Sodomie lżej będzie w ów dzień niż temu miastu. To zdanie nie tylko następuje po poprzednim, ale jest z nim w logicznym i treściowym związku.
 
Ci, którzy nie przyjmują uczniów Jezusa, swoim czynem dopełniają dziejów ludzkiego świata. Ich decyzja, ich akcja przybliża „ów dzień”, przybliża eschaton, przybliża pełne objawienie się królestwa.
 
Klęska najistotniejszego dla ucznia Jezusa dobra, przegrana kluczowej dla niego prawdy jest oznaką bliskości objawiającej się ostatecznej Bożej sprawiedliwości. Być uczniem Jezusa, to temu wierzyć, to tym żyć wszędzie tam, gdzie doświadcza on odrzucenia nie siebie samego, swego nieudacznictwa, swej głupoty, zarozumialstwa, ale rzeczywistego odrzucenia tego, co dla niego doniosłe i cenne.  
 
 
 
 

Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Marian Grabowski

Marian Grabowski na Liturgia.pl

Dr hab. fizyki teoretycznej, profesor zwyczajny nauk humanistycznych. Kierownik Zakładu Filozofii Chrześcijańskiej Wydziału Teologicznego UMK w Toruniu. Zajmuje się aksjologią nauki, etyką, antropologią filozoficzną. Autor m.in. książek: "Historia upadku", "Pomazaniec. Przyczynek do chrystologii filozoficznej", "Podziw i zdumienie w matematyce i fizyce".