Apostołka Bożego Miłosierdzia

„A ty, Kafarnaum, czy aż do nieba masz być wyniesione? Aż do Otchłani zejdziesz.” (Łk 11,23)

Pewne zdziwienie mogą budzić słowa, jakie Kościół daje nam we wspomnienie św. Faustyny, Apostołki Bożego Miłosierdzia. Widzimy Jezusa zagniewanego, grożącego ludziom zesłaniem wiecznej kary. Wielu z nas może pomyśleć, że nie da się tego pogodzić z obrazem Miłosiernego Boga, który nie przyszedł potępić, ale zbawić każdego człowieka. Bóg się nie mści. Nie może być okrutnikiem, któremu sprawia przyjemność posyłanie ludzi do piekła. A jednak Jezus wyraźnie się gniewa. I tylko w tej perspektywie możemy właściwie zrozumieć prawdę o Bożym Miłosierdziu.

Trzeba nam pamiętać, że gniew Boży rzeczywiście może nas dotknąć. Nie można go rzecz jasna rozumieć jako rodzaju zemsty, tak jak miłosierdzia Bożego nie możemy pojmować jako obojętności Boga na zło. Pan nie zapomniał o sprawiedliwości. Gdyby bowiem wyparł się jej, nie byłoby także miejsca dla miłosierdzia. Przeciwieństwem sprawiedliwości jest obojętność – gdyby Bóg nie traktował nas sprawiedliwie, wówczas znaczyłoby to, że jesteśmy Mu obojętni.

Poważnym nadużyciem byłoby takie postępowanie, które zakłada, iż niezależnie od tego, co będziemy czynić, Bóg i tak nam przebaczy. Jest to w gruncie rzeczy lekceważenie Boga. A tych właśnie, kórzy lekceważą Boże wezwania, Jezus gani w dzisiejszej Ewangelii.

Uwierzyć w Boże Miłosierdzie można tylko wtedy, kiedy równocześnie wierzymy w naszą realną odpowiedzialność przed Bogiem, w realne konsekwencje naszych wyborów. Grzech nie jest jakąś pusto brzmiącą nazwą, on rzeczywiście Boga obraża. Miłosierdzie Boże dotknąć może wyłącznie realnej winy i załagodzić realna karę.

Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć, a łaska przez Boga dana to życie wieczne w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.” (Rz 6,23) Orędzie o Bożym miłosierdziu nie przekreśla całkowicie prawdy o Bożym zagniewaniu i możliwości wiecznego potępienia. Przeciwnie – dopiero w tej perspektywie nabiera właściwego znaczenia.

Rafał Wędzicki OP

Zobacz także