Zmarł jeden z biskupów chińskich

12 października, w wieku 90 lat zmarł na serce nie uznawany przez komunistyczne władze Chin biskup diecezji Hanyang - Peter Chang (Zhang) Bairen. Informując o tym amerykańska Fundacja Kard. Ignatiusa Kunga przypomniała, że zmarły za swą wierność Kościołowi powszechnemu i papieżowi 24 lata swego długiego życia spędził w więzieniach i obozach pracy.

Peter Chang Bairen urodził się 14 lutego 1915 r. W 1926 r. wstąpił do niższego seminarium duchownego, a w 10 lat później – do wyższego, po czym w latach 1937-45 studiował w Papieskim Kolegium "Urbano" Rozkrzewiania Wiary w Rzymie; tam też przyjął 19 grudnia 1942 święcenia kapłańskie. Po powrocie do kraju pracował duszpastersko w różnych parafiach, od stycznia 1953 – w diecezji Hanyang na terenie środkowo-południowej prowincji Hubei. Już w 2 lata później trafił do więzienia i obozu pracy przymusowej za odmowę wyrzeczenia się więzów z Papieżem i Stolicą Apostolską. Wolność odzyskał dopiero w 1979 r.

W swych wspomnieniach spisanych w 1997 r. ujawnił, że jeszcze przed uwięzieniem, stykając się na co dzień z brutalną antykatolicką i antyreligijną postawą władz komunistycznych, 16 stycznia 1953 ofiarował uroczyście diecezję Hanyang Niepokalanemu Sercu Maryi. Poprosił Ją wówczas o dwie łaski: "po pierwsze, aby nasza diecezja uwolniła się od dżumy reformy religijnej przeciw papieżowi i Rzymowi i po drugie, abym ja, najsłabszy z ludzi, nie był Judaszem". Wspominał następnie, że od tamtego zawierzenia minęło 45 lat ciężkich prześladowań, które były "twardą próbą" dla wiernych, ale które pokazały, że Maryja "udzieliła nam z miłością obu łask, o które Ją prosiliśmy".

W innym miejscu wspominał, że 13 września 1955 dwaj policjanci przyszli do niego, chcąc go zmusić do wyrzeczenia się wierności papieżowi i Kościołowi rzymskiemu, ale odpowiedział im: "Możecie mnie rozstrzelać, ale nie zdradzę Papieża". Nie zginął od kul, ale spędził 24 lata w więzieniu i "jak niewolnik w obozie pracy".

W 1986 Stolica Apostolska mianowała go biskupem diecezji Hanyang, ale rząd nie uznał tej nominacji i hierarcha wykonywał swą posługę nielegalnie z punktu widzenia władz państwowych, które na różne sposoby utrudniały mu działalność.

Ze śmiercią sędziwego hierarchy zbiegło się wystąpienie na Synodzie Biskupów bp. Josepha Zen Ze-Kiuna z Hongkongu. Powiedział on, że cały Kościół chiński, zarówno tolerowany przez władze, jak i ten "nieoficjalny" lub podziemny, pragnie jedności z papieżem. Po wielu latach narzuconego oddzielenia, dzięki wielkoduszności Ojca Świętego, Rzym uznał zdecydowaną większość biskupów "oficjalnych". W ostatnich latach można wyraźnie dostrzec, że biskupi bez papieskiej aprobaty nie są akceptowani przez duchowieństwo i wiernych – podkreślił bp Zen. Wyraził nadzieję, że w tej sytuacji rząd w Pekinie uzna za stosowne normalizację statusu Kościoła, przy czym dobrą ku temu okazją było zaproszenie przez Benedykta XVI czterech biskupów chińskich na Synod. "Szkoda jednak, że szansę tę zmarnowano" – dodał na zakończenie biskup z Hongkongu.

Władze chińskie zgodziły się na publiczny pogrzeb biskupa Bairena. Wcześniej jednak rozpoczęto kampanię utrudnień wiernym udziału w obrzędach, m.in. przez zastraszanie telefoniczne. Choć oficjalnie nie wolno było wymieniać zmarłego jako biskupa (można było użyć jedynie określeń: "kapłan" lub "starszy pan"), w katedrze wisiał transparent z napisem "Peter Zhang Bairen, nieoficjalny biskup diecezji Hanyang".

Według miejscowych źródeł kościelnych, pozorna zgoda na publiczny pogrzeb hierarchy służyć miała władzom jedynie do "zachowania twarzy przed opinią międzynarodową". Mimo zakazów i utrudnień, na miejsce pogrzebu – do miejscowości Zhangjiatai, gdzie urodził się biskup, zdołało dotrzeć ok. 7 tys. wiernych zarówno z Kościoła "podziemnego", jak i oficjalnego, uznawanego przez władze. W uroczystościach uczestniczyli też, jako obserwatorzy, przedstawiciele lokalnego rządu. Zgodnie ze starą tradycją nieśli oni wieniec z kwiatów z napisem "Starszemu Panu Zhang Bairenowi". Nad porządkiem i bezpieczeństwem ceremonii czuwała policja.

Wierni uczestniczyli w trwających 7 godzin obrzędach pogrzebowych, łącznie ze Mszą. Koncelebrowało je 15 kapłanów, w tym także "oficjalnych", pod przewodnictwem ks. Chena, najstarszego z 4 kapłanów diecezji. Zgodnie z lokalnym zwyczajem, ciało spalono, a urnę z prochami pochowano u stóp ołtarza w miejscowym kościele.

Obserwatorzy podkreślają, że najnowszy incydent w Zhangjiatai zdaje się poddawać w wątpliwość szczerość zanotowanych ostatnio ze strony władz chińskich oznak "ocieplenia" stosunków z Watykanem (zapowiedź otwarcia domu Misjonarek Miłości, wyświęcenia dwóch biskupów dla diecezji Szanghaj i Xiang, mianowanych przez Papieża).

inf. KAI

 

Zobacz także