Koniec roku

Śp. prof. Świderkówna kiedyś wspomniała, że liczy lata od października do października, według roku akademickiego, uniwersyteckiego. Niedawno to samo powiedział mi znajomy z Instytutu Historii Uniwersytetu Warszawskiego - być może większość pracowników naukowych, czy naukowo-dydaktycznych, a może nawet i studentów, tak liczy lata.

Zdecydowana większość zwykłych zjadaczy chleba odlicza rok od sylwestra do sylwestra. Taki układ, czyli od 1 I do 31 XII, mają kalendarze, nawet kościelne rubrycelle. Nawet papież 31 XII przewodniczy nieszporom dziękczynnym za miniony rok - ale są to przecież pierwsze nieszpory 1 I, uroczystości Maryi Bogurodzicy. Ale też - o czym nie wszyscy wiedzą - papież przewodniczy uroczystym nieszporom, które w liturgii Kościoła naprawdę otwierają nowy rok - pierwsze nieszpory pierwszej niedzieli Adwentu.

Ten nowy rok przychodzi po cichu, niepostrzeżenie, bez fajerwerków, bez Gaudeamus, z dnia na dzień, w całkiem powszedni sposób. Ale dla mnie od wielu już lat to jest nowy rok, i kiedy myślę o roku minionym, sięgam pamięcią nie do 1 I, ale do grudnia jeszcze, do Adwentu i Niepokalanego Poczęcia, do św. Łucji i św. Jana od Krzyża, do Bożego Narodzenia (i własnych urodzin zaraz po nim ). Żałuję, że nie wydaje się kalendarzy od 1. niedzieli Adwentu, takich ściśle liturgicznych. Może kiedyś...

W każdym razie, wszystkim czytającym ten tekst składam serdeczne życzenia dobrego nowego roku!

PS A tak przy okazji: w Anglii od XII wieku do 1752 rok prawniczy i kościelny zaczynał się 25 III. W mszałach sprzed XII wieku cykl liturgiczny zaczyna się od Bożego Narodzenia, wigilia tego święta to pierwsza msza nowego roku. I jeszcze jedna rzecz, która bardzo mi się podoba - niektórzy starsi księża ten zwyczaj znali, a początków jego szukać należy w późnym średniowieczu: w ostatnią sobotę przed Adwentem, czyli w ostatni dzień starego roku, odmawiano oficjum i odprawiano mszę o świętej Dziewicy (tak samo też było w ostatnią sobotę przed Popielcem) - jeśli, oczywiście, pozwalały na to liturgiczne przepisy, tzn. nie wypadało akurat jakieś święto (przy Adwencie może to być chociażby dzień Andrzeja Apostoła).

Śp. prof. Świderkówna kiedyś wspomniała, że liczy lata od października do października, według roku akademickiego, uniwersyteckiego. Niedawno to samo powiedział mi znajomy z Instytutu Historii Uniwersytetu Warszawskiego – być może większość pracowników naukowych, czy naukowo-dydaktycznych, a może nawet i studentów, tak liczy lata.

Zdecydowana większość zwykłych zjadaczy chleba odlicza rok od sylwestra do sylwestra. Taki układ, czyli od 1 I do 31 XII, mają kalendarze, nawet kościelne rubrycelle. Nawet papież 31 XII przewodniczy nieszporom dziękczynnym za miniony rok – ale są to przecież pierwsze nieszpory 1 I, uroczystości Maryi Bogurodzicy. Ale też – o czym nie wszyscy wiedzą – papież przewodniczy uroczystym nieszporom, które w liturgii Kościoła naprawdę otwierają nowy rok – pierwsze nieszpory pierwszej niedzieli Adwentu.

Ten nowy rok przychodzi po cichu, niepostrzeżenie, bez fajerwerków, bez Gaudeamus, z dnia na dzień, w całkiem powszedni sposób. Ale dla mnie od wielu już lat to jest nowy rok, i kiedy myślę o roku minionym, sięgam pamięcią nie do 1 I, ale do grudnia jeszcze, do Adwentu i Niepokalanego Poczęcia, do św. Łucji i św. Jana od Krzyża, do Bożego Narodzenia (i własnych urodzin zaraz po nim ). Żałuję, że nie wydaje się kalendarzy od 1. niedzieli Adwentu, takich ściśle liturgicznych. Może kiedyś…

W każdym razie, wszystkim czytającym ten tekst składam serdeczne życzenia dobrego nowego roku!

PS A tak przy okazji: w Anglii od XII wieku do 1752 rok prawniczy i kościelny zaczynał się 25 III. W mszałach sprzed XII wieku cykl liturgiczny zaczyna się od Bożego Narodzenia, wigilia tego święta to pierwsza msza nowego roku. I jeszcze jedna rzecz, która bardzo mi się podoba – niektórzy starsi księża ten zwyczaj znali, a początków jego szukać należy w późnym średniowieczu: w ostatnią sobotę przed Adwentem, czyli w ostatni dzień starego roku, odmawiano oficjum i odprawiano mszę o świętej Dziewicy (tak samo też było w ostatnią sobotę przed Popielcem) – jeśli, oczywiście, pozwalały na to liturgiczne przepisy, tzn. nie wypadało akurat jakieś święto (przy Adwencie może to być chociażby dzień Andrzeja Apostoła).


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Marcin L. Morawski

Marcin L. Morawski na Liturgia.pl

Filolog (ale nie lingwista) o mentalności Anglosasa z czasów Bedy. Szczególnie bliska jest mu teologia Wielkiej Soboty. Miłośnik Tolkiena, angielskiej herbaty, Loreeny McKennitt i psów wszelkich ras. Uczy greki, łaciny i gockiego. Czasami coś tłumaczy, zdarza mu się i wiersz napisać. Interesuje się greką biblijną oraz średniowieczną literaturą łacińską i angielską. Członek International Society of Anglo-Saxonists, Henry Bradshaw Society.