Na czym by tu dzisiaj odprawić?

Czasami mam wrażenie, że co jakiś czas organizowany jest konkurs pod hasłem „Na czym i gdzie to myśmy jeszcze nie odprawiali?”. Chodzi mi o wszelkiego rodzaju Msze, zazwyczaj dla młodzieży. I tak po Internecie krążą zdjęcia księży w albach i stułach odprawiających a to na pniu, a to znowu na taborecie, plecakach. Dobrą stroną takich celebracji jest to, że kapłan naprawdę musi być uważny… żeby się ołtarz nie wywalił. Najczęściej brakuje świec, krzyża. W zamian są malownicze krajobrazy, śpiewające ptaszki i piękne chmury. Czasami nawet krajobraz nie gra roli. Można przecież odprawić na polu namiotowym na tle suszących się biustonoszów i skarpetek.

Jeszcze inną grupę stanowią księża, którzy chcą być jak Ojciec Święty. Papież najczęściej w czasie pielgrzymek odprawia na wielkich placach. Zatem w umysłach tych księży „na dworze” jest synonimem uroczyście i dostojnie. W praktyce wychodzi różnie. Często Msze odbywają się na przyczepach, prowizorycznych podwyższeniach. Funkcję świec ołtarzowych pełnią znicze, na ołtarzu stoi mały krzyż. Natomiast w centrum „prezbiterium” znajduje się wielki głośnik.

Nie chcę generalizować, ale często to tak wygląda. Jedną i drugą grupę łączy to, że przy każdorazowej grzecznej próbie zwrócenia uwagi, że „coś jest nie tak” zaczyna się pyskówka i wzajemne oskarżenia. Najczęściej spotykane to: „nie ma w tobie miłości”, „Pan Jezus i tak nie przejmuje się suchymi przepisami”, „zachowujecie się jak faryzeusze – dbacie jedynie o zewnętrzną stronę misy”. Ludzie, którzy tak reagują najczęściej nie są w stanie wykazać się jakąkolwiek podstawową wiedzą z zakresu przepisów liturgicznych. To, że i po stronie zwracających im uwagę też znajdują się ludzie niegrzeczni lub nieprzebierający w słowach też prawda. Trzeba stać w prawdzie.

Moim zdaniem główną przyczyną organizowania i apologii takich „polowych” Mszy jest fałszywe przekonanie, że młodzi lub inna grupa duszpasterska nie będzie zainteresowania „standardową” liturgią w kościele. Tłumaczenie zazwyczaj jest podobne – „młodzi potrzebują swobody, emocji”. Tylko rodzi się pytanie czy liturgia ma być determinowana przez preferencje wiernych? Czy nie można odnieść czasem wrażenia, ze ważność Mszy zależy od odczuć uczestników. Czego uczy się młody człowiek słuchając księdza, który będzie od niego wymagał, a sam pójdzie na łatwiznę w kwestii liturgii. Chociaż tego księdzu wiele osób nie powie, ale w pewnym momencie może najść taka refleksja i poczucie oszukania.
Pan Bóg dał człowiekowi rozum i emocje. Oba elementy są ważne w przezywaniu liturgii. Bóg jednak daleko przewyższa możliwości rozumu oraz emocji. Jeśli próbuje się zamknąć Boga w te ramy wyjdzie Jego fałszywy obraz. Pan stanie się dobrotliwym dziadkiem, liturgia sympatycznym spotkaniem (i tylko spotkaniem) wierzących.
Jednocześnie niedbałe przygotowanie liturgii, śpiewów, szat i porządku jest brakiem szacunku wobec wiernych. Odbiera im się sposobności do poznania całego skarbca  katolickiej liturgii.

I na koniec jeszcze jeden problem. Często w dyskusjach powtarza się argument, ze Chrystus wszystko uczynił nowe, sam piętnował dbałość jedynie oto co zewnętrzne. To prawda. Jednakże krytykował nie same rytuały, bo sam w nich uczestniczył (obrzezanie, ofiarowanie w świątyni, pielgrzymowanie do Jerozolimy, Pascha), ale brak konsekwencji w życiu. Jezus wskazywał na to, ze brak wewnętrznego przygotowania czyni kult nieskutecznym. Samego kultu jednak nie krytykował. W Nowym Przymierzu Pan Bóg nie zmienił poglądów. Nie zniósł sacrum. Wystarczy popatrzeć na Ostatnią Wieczerzę. Chrystus najpierw wysłał uczniów, żeby przygotowali sale. Sama wieczerza paschalna nie była miłym spotkaniem przyjaciół, ale ucztą rytualną. Zbawiciel w tę znaną od dziecka apostołom ucztę wniósł nowy element. Umiejscowił chrześcijański Sakrament w ramach żydowskiego obrzędu. Mówiąc „to czyńcie na moją pamiątkę” kazał powtarzać konsekrację, a nie wieczerzę jako taką. Dopiero potem wykształciły się ryty, ceremonie, obrzędy, w które zostało niejako „ubrana” konsekracja.
Liturgia potrzebuje sacrum i przygotowania. Jest ona „źródłem i szczytem” życia Kościoła. Jeśli coś nie „zagra” w sferze kultu zacznie rozpadać się modlitwa osobista, pobożność prywatna, a co za tym idzie całe chrześcijańskie życie. Człowiek potrzebuje sacrum. Miejsca, które nie będzie podobne do codzienności. Liturgia ziemska to antycypacja liturgii w Niebieskim Jeruzalem. Tam wszystko będzie doskonałe, wręcz matematycznie precyzyjne, bo Bóg jest doskonały. Również Kapłan będzie najdoskonalszy, Ten od którego bierze źródło kapłaństwo ziemskie.      

 

Czasami mam wrażenie, że co jakiś czas organizowany jest konkurs pod hasłem „Na czym i gdzie to myśmy jeszcze nie odprawiali?”. Chodzi mi o wszelkiego rodzaju Msze, zazwyczaj dla młodzieży. I tak po Internecie krążą zdjęcia księży w albach i stułach odprawiających a to na pniu, a to znowu na taborecie, plecakach. Dobrą stroną takich celebracji jest to, że kapłan naprawdę musi być uważny… żeby się ołtarz nie wywalił. Najczęściej brakuje świec, krzyża. W zamian są malownicze krajobrazy, śpiewające ptaszki i piękne chmury. Czasami nawet krajobraz nie gra roli. Można przecież odprawić na polu namiotowym na tle suszących się biustonoszów i skarpetek.

Jeszcze inną grupę stanowią księża, którzy chcą być jak Ojciec Święty. Papież najczęściej w czasie pielgrzymek odprawia na wielkich placach. Zatem w umysłach tych księży „na dworze” jest synonimem uroczyście i dostojnie. W praktyce wychodzi różnie. Często Msze odbywają się na przyczepach, prowizorycznych podwyższeniach. Funkcję świec ołtarzowych pełnią znicze, na ołtarzu stoi mały krzyż. Natomiast w centrum „prezbiterium” znajduje się wielki głośnik.

Nie chcę generalizować, ale często to tak wygląda. Jedną i drugą grupę łączy to, że przy każdorazowej grzecznej próbie zwrócenia uwagi, że „coś jest nie tak” zaczyna się pyskówka i wzajemne oskarżenia. Najczęściej spotykane to: „nie ma w tobie miłości”, „Pan Jezus i tak nie przejmuje się suchymi przepisami”, „zachowujecie się jak faryzeusze – dbacie jedynie o zewnętrzną stronę misy”. Ludzie, którzy tak reagują najczęściej nie są w stanie wykazać się jakąkolwiek podstawową wiedzą z zakresu przepisów liturgicznych. To, że i po stronie zwracających im uwagę też znajdują się ludzie niegrzeczni lub nieprzebierający w słowach też prawda. Trzeba stać w prawdzie.

Moim zdaniem główną przyczyną organizowania i apologii takich „polowych” Mszy jest fałszywe przekonanie, że młodzi lub inna grupa duszpasterska nie będzie zainteresowania „standardową” liturgią w kościele. Tłumaczenie zazwyczaj jest podobne – „młodzi potrzebują swobody, emocji”. Tylko rodzi się pytanie czy liturgia ma być determinowana przez preferencje wiernych? Czy nie można odnieść czasem wrażenia, ze ważność Mszy zależy od odczuć uczestników. Czego uczy się młody człowiek słuchając księdza, który będzie od niego wymagał, a sam pójdzie na łatwiznę w kwestii liturgii. Chociaż tego księdzu wiele osób nie powie, ale w pewnym momencie może najść taka refleksja i poczucie oszukania.
Pan Bóg dał człowiekowi rozum i emocje. Oba elementy są ważne w przezywaniu liturgii. Bóg jednak daleko przewyższa możliwości rozumu oraz emocji. Jeśli próbuje się zamknąć Boga w te ramy wyjdzie Jego fałszywy obraz. Pan stanie się dobrotliwym dziadkiem, liturgia sympatycznym spotkaniem (i tylko spotkaniem) wierzących.
Jednocześnie niedbałe przygotowanie liturgii, śpiewów, szat i porządku jest brakiem szacunku wobec wiernych. Odbiera im się sposobności do poznania całego skarbca  katolickiej liturgii.

I na koniec jeszcze jeden problem. Często w dyskusjach powtarza się argument, ze Chrystus wszystko uczynił nowe, sam piętnował dbałość jedynie oto co zewnętrzne. To prawda. Jednakże krytykował nie same rytuały, bo sam w nich uczestniczył (obrzezanie, ofiarowanie w świątyni, pielgrzymowanie do Jerozolimy, Pascha), ale brak konsekwencji w życiu. Jezus wskazywał na to, ze brak wewnętrznego przygotowania czyni kult nieskutecznym. Samego kultu jednak nie krytykował. W Nowym Przymierzu Pan Bóg nie zmienił poglądów. Nie zniósł sacrum. Wystarczy popatrzeć na Ostatnią Wieczerzę. Chrystus najpierw wysłał uczniów, żeby przygotowali sale. Sama wieczerza paschalna nie była miłym spotkaniem przyjaciół, ale ucztą rytualną. Zbawiciel w tę znaną od dziecka apostołom ucztę wniósł nowy element. Umiejscowił chrześcijański Sakrament w ramach żydowskiego obrzędu. Mówiąc „to czyńcie na moją pamiątkę” kazał powtarzać konsekrację, a nie wieczerzę jako taką. Dopiero potem wykształciły się ryty, ceremonie, obrzędy, w które zostało niejako „ubrana” konsekracja.
Liturgia potrzebuje sacrum i przygotowania. Jest ona „źródłem i szczytem” życia Kościoła. Jeśli coś nie „zagra” w sferze kultu zacznie rozpadać się modlitwa osobista, pobożność prywatna, a co za tym idzie całe chrześcijańskie życie. Człowiek potrzebuje sacrum. Miejsca, które nie będzie podobne do codzienności. Liturgia ziemska to antycypacja liturgii w Niebieskim Jeruzalem. Tam wszystko będzie doskonałe, wręcz matematycznie precyzyjne, bo Bóg jest doskonały. Również Kapłan będzie najdoskonalszy, Ten od którego bierze źródło kapłaństwo ziemskie.      

 


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Paweł Beyga

Student Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu. Od kilku lat katolik chodzący na starą mszę, ale nie tradycjonalista ekstremalny. Pasjonat teologii liturgii.