Jezus masowy

Jezus idący w ciasnym tłumie. Można powiedzieć: Jezus masowy. Jezus tysięcy ludzi chodzących co niedzielę do kościoła i przyjmujących tysiące Komunikantów.

Kobieta cierpiąca na krwotokOn, który ma tylu ludzi wokół siebie, zwraca moją uwagę w dzisiejszym słowie na pojedynczego człowieka, na głodną dziewczynę i chorą kobietę. Jezus masowy staje po stronie mniejszości. Odsłania swoją twarz, przez którą patrzy na każdego jak na jedynego.

Na samym końcu Ewangelii czytam o poleceniu by podniesionej z martwych dwunastolatce dać jeść. Jezus mówi te słowa do ludzi „osłupiałych ze zdumienia” na widok cudu. To jest Jego metoda otrzeźwiania i przywracania na ziemię tych, którzy zbytnio unoszą się emocjami i przeżyciami: rozejrzyj się, czy ktoś obok ciebie nie jest głodny. Potrzeby konkretnej osoby, a nie efekty i wrażenia, są ważne dla Jezusa.

– „Kto się Mnie dotknął?” – To pytanie zadane w napierającym z każdej strony tłumie brzmi absurdalnie.

– Wielu Cię dotyka. Każdy chce się Ciebie dotknąć.

– Tak, owszem. Ale ta jedna dotknęła Mnie w sposób niepowtarzalny. W tym dotyku płaszcza wyraziła swoją wiarę i swoją ostatnią deskę ratunku.

Ta scena stawia mi pytania o moją wiarę: czy potrafię i chcę tak dotknąć płaszcza Jezusa w Eucharystii i spowiedzi? Czy wierzę, że jestem dla Niego tak ważny i tak niepowtarzalny? Że nie jestem tłumem, ale tym jedynym za którym Jezus się rozgląda, by mnie ujrzeć?

We fragmencie ze św. Pawła czytam słowa na pierwszy rzut oka bardziej pasujące do manifestu komunistów niż Dobrej Nowiny: żeby była równość. Kontekstem jest tu zbiórka na potrzeby Kościoła w Jerozolimie. Paweł uczy Greków, by tak wspierali innych, by nie czynić sobie utrapienia. Żeby dla siebie też coś zostawić. Chodzi więc bardziej o wyrównanie dóbr, niż przelewanie wszystkiego na stronę potrzebujących. Każdy więc jest ważny. Także ten, który pomaga. W tym pouczeniu widzę ślad metody Jezusa, który patrzy jednostkowo, a nie masowo.

Na koniec Księga Mądrości o człowieku, więc o każdym z nas: jesteśmy uczynieni obrazem wieczności Boga. Co to znaczy? To, Kim jest Bóg w „swej własnej wieczności”, odmalowuje się w człowieku. Nie ma w tej regule żadnych wyjątków: ona dotyczy każdego człowieka. Księga Mądrości nie mówi tylko o ochrzczonych, wierzących i „porządnych”. To jest starotestamentalna Ewangelia o obrazie, a nie o produkowanych masowo falsyfikatach.

Ktoś mógłby to mądrzej opisać, że dzisiejsze słowo traktuje o podmiotowości.

Dla mnie jest to przede wszystkim głos Boga w obronie Kościoła, którego drogą jest człowiek, a nie ściskający zewsząd tłum.

Zobacz także